Bill Neal: Jestem rodzinnym facetem

Bill Neal: Jestem rodzinnym facetem
Bill Neal: Jestem rodzinnym facetem

O wspólnym graniu z jazzmanem Jarkiem Śmietaną, nowej, dwujęzycznej płycie, myślenickiej codzienności oraz o tym, w jaki sposób jego muzyka pomaga ludziom pokonywać problemy, rozmawiamy z Billem Nealem – australijskim piosenkarzem i kompozytorem, tymczasowo mieszkającym w naszej gminie.

 

 

Jak Pan znalazł się w Polsce?

– Około 14 lat temu byłem w trasie koncertowej po Europie, a tym samym również w Polsce. Tu w jednym z klubów w Katowicach poznałem swoją przyszłą żonę Ewę. Z czasem spotykaliśmy się coraz częściej. Z racji tego, że uprawiam tak zwany „wolny zawód”, w przeciwieństwie do Ewy, mogłem tu przyjeżdżać nawet na 3 miesiące. Obecnie na stałe mieszkamy w australijskim Perth. Tymczasowo osiedliśmy jednak nieopodal Myślenic, gdzie niedaleko rodziców żony wybudowaliśmy dom. Ja sam z kolei większość czasu spędzam podróżując i koncertując.

Pański pobyt w Polsce, to przede wszystkim współpraca z Jarosławem Śmietaną. W jaki sposób się ona zaczęła?

– Przyjechałem do Myślenic w okolicach maja 2010 roku. Pewnego wieczoru koncertowałem w pubie „Zielony słoń” na Zarabiu, prowadzonym przez mojego przyjaciela Marka Ambrożego. Spacerujący nieopodal Jarek, który ma tu letni domek, usłyszał jak śpiewam i bardzo mu się spodobała barwa mojego głosu. W ten sposób się poznaliśmy. Pracował on wtedy nad płytą „I love the blues”. Zaproponował mi bym zaśpiewał gościnnie na jego płycie jedną z piosenek, a konkretnie „I need Your love so bad” znaną z repertuaru, między innymi grupy „Fleetwood Mac” (sł. Mertis John. Jr. – przyp. red.). Już podczas pracy w studio namówił mnie, bym spróbował wykonać jeszcze kilka innych utworów. Zarówno on, jak i ja byliśmy na tyle zadowoleni, że ostatecznie na krążku znalazły się trzy piosenki zaśpiewane przeze mnie. Poza wspomnianym wcześniej kawałkiem są to: rockowy standard „Not fade away’”, Buddy ‘ego Holly, oraz „I love You more then You’ll ever know” Donny ‘ego Hathaway ‘a, którą pierwotnie miał na płycie Śmietany wykonać były wokalista legendarnego zespołu „The Animals”, Eric Burdon.

Jak Wasza współpraca przebiegała dalej?

– Planowaliśmy z żoną wrócić wcześniej do Australii, ale Jarek (Śmietana – przyp. red.) zaproponował mi, bym razem z jego zespołem ruszył na tournee po Polsce i Europie. Z przyjemnością przyjąłem tę propozycję, więc obecnie koncertujemy wspólnie.

Do kiedy wobec tego zostaje Pan w Polsce?

– Z racji planów i zobowiązań koncertowych, w Polsce, a w zasadzie w Europie, bo koncertujemy m.in. w Niemczech i Anglii, ja i moja rodzina, przedłużyliśmy swój pobyt przynajmniej do września. Informacje o wszystkich występach i nie tylko, można znaleźć na mojej stronie internetowej www.billyneal.net. Serdecznie zapraszam.

Ostatnio w popularnym programie „Kawa czy herbata” w TVP 1 zaśpiewał pan piosenkę „I Believe”. Czy to zapowiedź nowej płyty?

– Tak, pracuję nad nowym albumem. Nagrywam go z polskimi muzykami: Jarkiem Śmietaną, Wojciechem Karolakiem, Krzysztofem Ścierańskim, Adamem Czerwińskim i Marcinem Lamchem. Zostanie on wyprodukowany również w Polsce. Będzie to więc produkt w pełni „Made in Poland” (śmiech). Krążek, podobnie jak singiel promujący ma nosić tytuł „I believe”. Znajdzie się na nim kilkanaście zupełnie nowych kompozycji. Będą to moje autorskie piosenki. Mogę zdradzić, że kilka utworów zaśpiewam po polsku, na przykład „Jestem rodzinnym facetem” (powiedział Bill Neal całkiem poprawną polszczyzną – przyp. red.). Muszę, jednak poćwiczyć jeszcze wymowę (śmiech). Płyta powinna być gotowa za jakieś 8-10 tygodni, a otwiera ją właśnie tytułowy singiel.

O czym opowiada ta piosenka?

– To bardzo ważny dla mnie utwór. Napisałem go, kiedy dowiedziałem się o poważnej chorobie mojej siostry. Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ma raka piersi. W przypadku takiej choroby czułem się po prostu bezradny, chciałem więc chociaż tak wesprzeć siostrę. Początkowo miała to być piosenka tylko dla niej. Jednak z maili, które dostaję oraz z wielu rozmów z fanami wynika, że dała im ona mnóstwo nadziei i pozytywnej energii, nie tylko w walce z rakiem czy inną dolegliwością, ale też w pokonaniu rozmaitych życiowych problemów. Często na koncertach fani proszą, byśmy poza piosenkami z „I love the blues”, zagrali także ten utwór. Takie reakcje są bardzo miłe i budujące.

Jak się obecnie czuje Pana siostra?

– Na szczęście leczenie zakończyło się sukcesem. Teraz czuje się ona już dobrze, choć nigdy nie wiadomo, czy i kiedy rak zaatakuje znowu. Na razie cieszy się więc każdym dniem i prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Chciałbym dodać, że 1/3 dochodu ze sprzedaży singla „I Believe” przeznaczona jest dla czterech, wybranych przez moją siostrę, organizacji charytatywnych, zajmujących się walką z rakiem. Są to: Breast Cancer Institute of Australia (Australijski Instytut Raka Piersi – www.bcia.org.au), National Breast Cancer Foundation (Narodowa Fundacja Raka Piersi – www.nbcf.org.au), McGrath Foundation (Fundacja im. Jane i Glenna McGrath – www.mcgrathfoundation.com.au) oraz fundacja Breastcancer.org.

W ubiegłym roku zagrał Pan znakomity koncert na Dolnym Jazie podczas XII Zlotu Samochodów Terenowych, Gaz’69. Kiedy ponownie będziemy mogli posłuchać Billa Neal ‘a w Myślenicach?

– Na razie nie mogę podać konkretnego terminu. Bardzo chętnie zagram tu ponownie, bo Wasza publiczność jest znakomita. Jak tylko dostanę zaproszenie od organizatorów, by zagrać koncert na przykład podczas Dni Myślenic, zrobię to, wspólnie z „Jarek Śmietana Band”, z wielką przyjemnością.

Proszę na koniec powiedzieć jak się Panu mieszka na co dzień?

– Zarówno mi, jak i mojej rodzinie żyje się w tu bardzo dobrze. Mieszkamy w domu w okolicach Myślenic. Tam też, jeśli jestem na miejscu, pracuję nad nową płytą. Dzieci chodzą tu do szkoły, dzięki temu integrują się z rówieśnikami, a także poznają język polski. Bardzo łatwo przychodzi im jego przyswajanie. Mówią nawet dużo lepiej niż ja (śmiech). Regularnie uczęszczają także na basen. Sam natomiast, aby zachować dobrą kondycję, regularnie korzystam z siłowni California na Zarabiu. Często chodzę też do tamtejszej sauny, by choć w ten sposób zniwelować kilkudziesięciostopniową różnicę temperatury między Polską, a Australią (śmiech). Myślenice to urokliwe miasto, jest tu bardzo miło i przyjemnie, znajduje się tu też sporo atrakcyjnych miejsc. Dużą rolę odgrywa także bliskość Krakowa i gór. Naprawdę bardzo dobrze nam się tu żyje i nawet, gdy pod koniec roku wyjedziemy do Australii, mogę zapewnić, że będziemy tu regularnie wracać, choćby na wakacje.

Dziękuję za rozmowę.

– Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich fanów oraz Czytelników Gazety Myślenickiej. Liczę, że zobaczymy się wkrótce na koncertach.