Burmistrz o tym czego nie dowiedzieliśmy się z debaty

18 listopada 2010 Wydanie 44/2010

O trudnych sprawach słów kilka – czyli między innymi o tym, o czym nie dowiedzieliśmy się z debaty

 POLITYKA KOMUNIKACYJNA

Czyli brak dworca w Myślenicach.

W rachunku sumienia wracam do roku 2004, kiedy to dworzec  miał zniknąć z powierzchni ziemi. Mieliśmy mieć tylko przystanek. Takie, a nie inne plany wobec dworca miał Kraków. Grunt miał być sprzedany dużej sieci handlowej. Pamiętam spotkania z pracownikami PKS i myślenickimi kupcami oraz ich apel o pomoc. Stąd pomysł na przejęcie potężnie zadłużonego PKS i ratowanie tego, co po nim zostało. Zrobiliśmy to, by ratować miejsca pracy i kupców przed ekspansją hipermarketu. Jednak długi PKS rosły, a Gmina poręczyła blisko 10 mln kredytu na zakup nowego taboru. Stanęliśmy przed faktem spłacenia nie tylko ogromnych długów ale i tego kredytu. Z pomysłem zagospodarowania części dworca wystąpili myśleniccy kupcy. Chcieli zbudować tam własną Galerię. Dlatego też Rada Miejska zaopiniowała pozytywnie sprzedaż działki przez PKS, na której stał budynek dworca. Zarzut zbycia jej kupcom za zbyt niską cenę jest bezpodstawny. Wyceny robi się na dzień sprzedaży – na podstawie tego, co się na działce aktualne znajduje,  a nie tego, co może na niej stanąć w przyszłości. Udziały Gminy w PKS sprzedaliśmy doświadczonej spółce MPK Łódź. W ten sposób uniknęliśmy spłaty długów i kredytu. Tę właśnie transakcję w całej historii PKS z udziałem Gminy NIK oceniła pozytywnie. Jedynym warunkiem sprzedaży było utrzymanie funkcji dworca. I tak też się stanie – od trzech tygodni trwają prace przy jego budowie, gdzie pasażerowie będą mogli w cieple poczekać na autobus, kupić bilet, uzyskać informację, wypić kawę i zrobić drobne zakupy. Bo w końcu, po licznych protestach kupców otrzymano pozwolenie na jego budowę. 

Dobrze wiemy i pamiętamy, że od lat stary, brudny i nierentowny budynek dworca straszył.  Nikt już takich dworców nie buduje i nie utrzymuje. Mało już kto pamięta, że kiedyś tętniło tam życie. Bo gdyby tętniło, to nie byłoby sześć lat temu takich problemów z PKSem.

ŚMIERDZĄCE INTERESY

Gdyby ktoś chciał w jakimkolwiek mieście zlokalizować każdą większą inwestycję, musi ona być przede wszystkim zgodna z prawem. I to jest najważniejsze. Decyzji o tym, kto ma prowadzić interes w Myślenicach a kto nie, nie podejmuje sam burmistrz. Taką zgodę wydaje  kilka instytucji.

Wytwórnia mas bitumicznych

W tej kwestii burmistrz wydał jedynie tzw. decyzję środowiskową opartą na opinii Sanepidu i Starostwa Powiatowego. Dalszym etapem było uzyskanie pozwolenia na budowę, które z kolei wydał starosta.

Zarówno Sanepid jak i Starostwo Powiatowe nie stwierdziły żadnych nieprawidłowości co do lokalizacji tej inwestycji w Myślenicach. W raporcie oddziaływania na środowisko inwestor zapewnił odpowiednie zabezpieczenia. Przedsięwzięcie to, było też zgodne z planem zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli prawo stoi po stronie inwestora, to ani burmistrz, ani starosta nie mogą powstrzymać inwestycji. Na każdym etapie uzyskiwania pozwoleń istnieje możliwość odwołania – taka sytuacja nie miała jednak miejsca.

Składowisko odpadów

Motorem napędowym, by zrobić coś ze starym wysypiskiem były kary grożące za niedostosowanie składowiska do norm unijnych. Takie kary płaci dzisiaj choćby pobliska Kalwaria, która za dwa razy mniejsze składowisko ma za ten grzech zaniechania ciężką pokutę – 20 mln złotych. W 2004 roku mieliśmy dwie możliwości – dostosować się do nowych przepisów i redukować odpady lub płacić kary, zamykać składowisko, monitorować je przez następne 30 lat i szukać miejsca, gdzie moglibyśmy wozić odpady. Kraków nie mógł nas przyjąć. Stąd wspólnik wybrany przez Radę Miejską, który  modernizował „Barycz” i zgodził się współfinansować modernizację składowiska. I tak też się stało. Protesty spowodowały jednak, że wycofał się ze spółki, która zdecydowała się sięgnąć po unijne pieniądze na budowę nowoczesnego zakładu gospodarki odpadami. Powstający dzisiaj w Myślenicach zakład jest gwarantem, iż Gmina Myślenice nie stanie przed dylematem: „co dalej zrobić ze śmieciami?” Czy płacić gigantyczne kary, czy lepiej tę kwotę przeznaczyć na budowę nowoczesnego zakładu, dzięki któremu za odpady zapłacimy mniej?

Dzisiaj – po wielomiesięcznych tłumaczeniach się przed NIK, RIO i Prokuraturą, żadna z instytucji kontrolujących nie stwierdziła nieprawidłowości w kwestii składowiska. Mało tego – budowę zakładu zagospodarowania odpadów dofinansowała także Unia Europejska (blisko 27 mln dotacji), która jako kolejna instytucja prześwietliła ten „śmierdzący” według moich przeciwników interes. Pewnie do grona „podejrzanych” przyłączą także tych, którzy ten interes sprawdzali. Jedna próba już była – na wniosek moich przeciwników Najwyższa Izba Kontroli sprawdzała nawet samą siebie. 

Podobno opisane wyżej „śmierdzące” inwestycje, to całkiem sporo jak na „Międzyzdroje Małopolski” jak nazwaliśmy w materiale reklamowym Myślenice (temat dotyczył „Dni Myślenic” i gwiazd, które z tej okazji u nas zagoszczą).

W tym temacie odpowiem krótko – Międzyzdroje także mają swoje składowisko.

STREFA PRZEMYSŁOWA – CZYLI DOKĄD POPŁYNĄ INWESTYCJE

Burmistrz – jaki by nie był, nie jest alfą i omegą. Podejmując strategiczne decyzje bazuje na badaniach i ekspertyzach fachowców. Dalej pomysły te weryfikują geodeci, projektanci, służby starosty i potem inspektorzy nadzoru.  W przypadku lokalizacji strefy przemysłowej na Dolnym Przedmieściu tereny były dodatkowo sprawdzane przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Krakowie i Warszawie. W dalszym ciągu z pełną stanowczością podkreślam – teren, na którym ulokowano strefę przemysłową nie jest terenem zalewowym. I nie powiedział tego tylko sam Maciej Ostrowski. Tegoroczna powódź jest wynikiem wieloletnich zaniedbań i braku prac melioracyjnych w korycie Raby, która diametralnie zmieniła swój bieg – świadczy o tym fakt, że jeszcze rok, dwa a Raba ominęłaby most osieczański. W 2007 roku budując drogę w strefie odległość między korytem Raby a planowaną drogą wynosiła blisko 30 m.

Także i tę inwestycję w 80 % sfinansowała Unia Europejska sprawdzając drobiazgowo ten projekt przed przekazaniem blisko 4 mln zł dotacji. Dzisiaj moi przeciwnicy z troską myślą o kolejnych inwestycjach w strefie, pytają czy ktoś podejmie ryzyko inwestycji w takim miejscu. Odpowiem krótko – nie martwcie się  – w ubiegłym miesiącu podpisaliśmy wstępną umowę z kolejnym inwestorem, który przejmie pozostałe grunty w strefie i zatrudni docelowo kolejne 150 osób. 

MIASTECZKO „SENIORA”, KTÓREGO NIE BYŁO

Czyli krótko o niedoszłej inwestycji „miasteczko seniora”, które miało powstać w Zawadzie. Podobno miało – właściciel gruntu, na którym miało powstać to „Eldorado” może dziś powiedzieć więcej na ten temat. Owszem mówi, ale w sądzie skarżąc redaktora lokalnej gazety o podanie nieprawdy. Tym razem ja zadam choć jedno pytanie – miasteczko nie powstało ani w Myślenicach ani w Zawadzie – to w takim razie gdzie powstaje???

KTO SPŁACI MOJE DŁUGI …?

Mało która gmina poddaje się ocenie zadłużenia przez Fitch Rating, tak jak robią to Myślenice. Nie boję się tych badań, a tym bardziej ich upublicznienia. Niejedna Gmina się boi i dlatego tego nie robi. Przypomnę, że powodem rezygnacji mojego poprzednika w miesiąc po wygranych wyborach samorządowych było zadłużenie gminy i brak możliwości rozwoju. Mało kto już to pamięta. Przez ostatnie lata udowodniłem, że można rozwijać Myślenice sięgając po środki unijne. Także na krytykowaną strzelnicę, która uzyskała najwyższy jak dotąd poziom dofinansowania. Z własnych środków dołożyliśmy niecały milion złotych. Dzisiaj wyliczanka jest prosta. Moi przeciwnicy obliczają jak dług Gminy przekłada się na Mieszkańców – według nich to 2 tys. złotych, ale i tutaj mijają się z prawdą. Idąc jednak tym tokiem myślenia odpowiadam krótko – wspólnie pozyskaliśmy środki unijne w wysokości 3 600 zł na Mieszkańca, czyli jesteśmy 1 600 zł do przodu.

SĄDOWE POTYCZKI I STAWIANIE PŁOTÓW

Każdy z nas ma swoje wady i zalety. Także i ja. Praca w samorządzie to nie tylko inwestycje i przecinanie wstęg. To także problemy, które powinno się wspólnie rozwiązywać. Można też dyskutować i spierać się z racjami. Nie można jednak pomawiać i przekazywać nieprawdziwych informacji. Dzisiaj fakty mówią same za siebie. Jeszcze cztery lata temu moi zagorzali przeciwnicy na łamach prasy, w TVP Kraków głosili tezę „nielegalnego wysypiska”. Gmina próbowała się bronić.  Dzisiaj jest ono nie tylko legalne ale prześwietlone przez wszystkie możliwe instytucje, choć w ostatnich dniach przyszło mi się zmierzyć z kolejnym donosem do prokuratury. Przeżyję także i to – spowiadałem się ze strefy przemysłowej – mogę także ze składowiska: nie pierwszy i nie ostatni raz. W końcu „oko opozycji czuwa”.

I jeszcze krótko w sprawie „płotu” stawianego jednemu z przedsiębiorców – postępujmy wszyscy zgodnie z prawem.

PO CO MI ONI SKORO WSZYSTKO WIEM NAJLEPIEJ

Praca burmistrza polega głównie na realizacji potrzeb Mieszkańców. To Mieszkańcy – nie Ostrowski dyktują zapotrzebowanie na inwestycje. Bez nich nie byłoby samorządu.  Dla mnie  od blisko siedmiu lat – nie od wyborów do wyborów, liczą się ludzie …

 

Z wyrazami szacunku

Maciej Ostrowski

Burmistrz Miasta i Gminy Myślenice