Caravaggio - geniusz odczytany na nowo

Caravaggio - geniusz odczytany na nowo
Wystawa „Caravaggio wielokrotnie” jaką możemy oglądać w Myślenicach jest z jednej strony próbą przybliżenia twórczości genialnego włoskiego malarza, z drugiej jego niesłychanie ciekawą reinterpretacją Fot. Rafał Podmokły

W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Myślenicach możemy oglądać wystawę obok której trudno przejść obojętnie nawet, gdy tylko rzuci się na nią okiem. Jej autorem jest Krzysztof Ciszewski

Przygoda z fotografią tego twórcy zaczęła się w 1977 roku, gdy narysował i wysłał plakat o tematyce pożarniczej na ogólnopolski konkurs ogłoszony przez tygodnik „Świat Młodych”. Krzysztof Ciszewski zajął wtedy I miejsce i w nagrodę zdobył aparat fotograficzny Smiena 8M. W średniej szkole założył z kolegami koło fotograficzne, a wiele lat później wykonywał dla własnych potrzeb fotografię produktową w małym studio własnej agencji wydawniczo-reklamowej. W 2007 roku przeszedł na lustrzankę Canon 40D, co otworzyło przed nim nowe możliwości fotografowania. Skupił się wówczas na fotografii krajobrazu, zwłaszcza industrialnego, w czym pomogła mu praca w jednym z dwóch kolosów energetycznych Elektrowni Bełchatów.

Wystawa, którą oglądamy w bibliotece to jednak fotografia artystyczna, której wcześniejsze przejawy Krzysztof Ciszewski zaprezentował w cyklach „Inżynieria łąkowa” (gdzie przedstawił pająki), czy też w „Przypadku Wiktorii X” dostrzeżonym przez jury Międzynarodowego Salonu Martwa Natura w Fotografii (Częstochowska Galeria Sztuki). Autor został na tej imprezie dwukrotnie wyróżniony i to ukierunkowało jego artystyczne zainteresowania.

Wystawa „Caravaggio wielokrotnie” jaką możemy oglądać w Myślenicach jest z jednej strony próbą przybliżenia twórczości genialnego włoskiego malarza, z drugiej jego niesłychanie ciekawą reinterpretacją.

Możemy zatem zobaczyć zarówno zdjęcia oryginałów obrazów Caravaggia jak i nawiązujące do niego zdjęcia Krzysztofa Ciszewskiego. Wykonywane techniką wielokrotnej ekspozycji zdjęcia zrobione są tak misternie, że widz dopiero po pewnym czasie orientuje się iż we wszystkie odtwarzane z oryginałów Caravaggia postaci wciela się ten sam człowiek… Krzysztof Ciszewski.

Ponieważ znajdujemy się w okresie Wielkiego Postu to i wybór tych konkretnych obrazów Caravaggia i ich trawestacji nawiązuje do tej tematyki. Są to np.: „Ukrzyżowanie św. Piotra”, „Św. Mateusz i anioł”, „Niewierny Tomasz”, „Wieczerza w Emaus”, „Powołanie św. Mateusza” czy też „Pojmanie Chrystusa”. Wystawa z gatunku – musisz zobaczyć!

 

Jeden z obrazów wyszedł dopiero przy trzynastym podejściu

Pierwsze pytanie nasuwa się samo; dlaczego akurat Caravaggio?

Najprościej byłoby odpowiedzieć, bo wielkim artystą był. Ale to nie wyczerpuje listy argumentów przemawiających za tym konkretnym twórcą. Caravaggio był przede wszystkim wielkim innowatorem. Na jego obrazach po raz pierwszy widać na twarzach aniołów, czy też świętych ukazane prawdziwe emocje. Caravaggio, który tak naprawdę nazywał się Michelangelo Merisi, a pochodził z miejscowości Caravaggio prekursorem był również dlatego, że jako modele do portretowania świętych służyli mu ludzie nie tyle nawet z nizin społecznych, co wręcz z półświatka, czy też marginesu społecznego.

Caravaggio to również wirtuoz techniki malarskiej, który nie potrzebował rysować konturów postaci zanim położył farbę na płótnie. Był to przy tym geniusz, który zupełnie nie zdawał sobie sprawy z tego jak wybitne dzieła tworzy i jaką rolę może odegrać w historii malarstwa. Określenie „mistrz światła” chyba nikomu bardziej nie przynależy niż właśnie jemu. Żył, tworzył krótko, grzeszył na potęgę, ale obrazy malował genialne.

Chwilę trzeba się przypatrywać, żeby dostrzec, że ci wszyscy ludzie na fotografiach to pan. Nie kusiło pana żeby zaangażować większą grupę?

Była taka koncepcja, ale uznałem że skoro kilka obrazów nawiązuje do Męki Pańskiej, to i ja trochę pocierpię, bo odtworzenie obrazów Caravaggio techniką wielokrotnej ekspozycji nie należy do najłatwiejszych zadań.

Ile czasu potrzeba na zrobienie jednej takiej fotografii?

Technicznie to może wydawać się proste, bo w zależności od tego ile postaci musiałem odtworzyć na fotografii ustawiałem aparat na 30 sekund, bądź 2 minuty w czasie których musiałem zdążyć się przebierać i wcielać w coraz to inną postać.

Musiał pan patrzeć również na oryginał?

Te obrazy i układy postaci znam w zasadzie na pamięć, więc nie musiałem cały czas konfrontować swojej wiedzy z oryginałem ale nie jest też tak, że te fotografie od razu wychodziły w takiej formie jakbym sobie życzył. Nieraz musiałem powtarzać po wielokroć całą operację. Jeden z obrazów na wystawie wyszedł dopiero przy trzynastym podejściu.

Rafał Podmokły Rafał Podmokły Autor artykułu

Dziennikarz, meloman, biblioman, kolekcjoner, chodząca encyklopedia sportu. Podobnie jak dobrą książkę lub płytę, ceni sobie interesującą rozmowę (SPORT, KULTURA, WYWIAD, LUDZIE).