Jest tam radość i miłość

Felieton 27 sierpnia 2019 Wydanie 31/2019
Jest tam radość i miłość

O czym pomyślał Czesław Miłosz po dowiedzeniu się, że otrzymał nagrodę Nobla? Pomyślał o tym, jaką mowę wygłosić przy jej odebraniu. Ja dostałem nagrodę napisania o Emilu Bieli.

W szkole podstawowej byłem uczniem Pana Emila Bieli. Nie bił, nie krzyczał, był wymagający i apodyktyczny. Na jego lekcjach można było jeść kanapki. Zapowiadał z góry, że nikt u niego z języka polskiego dwói na koniec roku szkolnego nie dostanie. Dawało to słabszym uczniom spokój i odetchnienie w morzu szkolnych sztormów. Mottem, które zapisywaliśmy w zeszytach było:

„Z desek, którymi bywa świat zabity, zbuduj łódź i wypłyń na szerokie wody.”

Jako że jestem stolarzem, to robiłem podkłady pod obrazy Pana Emila Bieli. Cieszyłem się tym, że mogą one na mnie polegać.

Moja żona Małgorzata mówi: „Zachęcał mnie do malowania i wzięcia udziału w konkursach plastycznych. Podarował mi pędzle, na które nakładałam farby i nimi powstawały obrazy i były sukcesy, którymi z nim chcę się podzielić.”

Syna Łukasza otaczał ojcowską opieką. Przychodził do jego szkoły, by wręczyć mu cukierki lub precelki i pytał nauczycieli o niego. Niektórzy koledzy myśleli, że to jego dziadek. Widział w nim swojego kontynuatora w pisarstwie. Dziś Łukasz studiuje Filologię Polską, na Uniwersytecie Jagiellońskim.

W jego domu, w którym butów się nie zdejmuje, czuliśmy się dobrze. Moi synowie Mateusz i Franek byli tam częstowani cukierkami. Jest tam radość i miłość. Radosława i Miłosz są też tam obecni i największy z aniołów tego domu Pani Teresa.

I to by było nie na tyle.

Bogusław Bagiński, przyjaciel