Kiedyś w Myślenicach było pusto. Dzisiaj zabudowa robi wrażenie!

Kiedyś w Myślenicach było pusto. Dzisiaj zabudowa robi wrażenie!
Teresa Szuba: Urodzona w Myślenicach, gdzie skończyła szkołę podstawową, a następnie liceum ogólnokształcące. Pierwszą pracę podjęła w Powszechnej Spółdzielni Spożywców (PZS), następnie w administracji i dziale zbytu fabryki Galalit. Obecnie przebywa na emeryturze.

O tym, jak wyglądał Rynek, skąd odjeżdżały autobusy, gdzie znajdował się dwór i jak spłonął, a także o sposobach na spędzanie wolnego czasu i o ogromnym rozroście Myślenic opowiada Teresa Szuba

Pamięta Pani kiedy w Myślenicach podłączono prąd?

To było w czasach, kiedy chodziłam do szkoły podstawowej i mieszkaliśmy w starym, drewnianym domu. Ale my nie mieliśmy prądu. Powiedzieli, że to zbyt stary budynek i może się zapalić. Zadania odrabiałam przy lampie naftowej. Pamiętam historie opowiadane przez ludzi, którzy mieszkali na wsi. Mówili, że kiedy pierwszy raz włączono u nich elektryczność, to zwierzęta nie wiedziały co robić, ale nie można się dziwić – kto w tamtych czasach na wsi miał prąd? Boże kochany! To była prawdziwa rzadkość.

Mamy tu kilka zdjęć, rozpoznaje Pani co się na nich znajduje?

To budynek „Sokoła”. Na plantach obok niego, co niedzielę rozgrywano mecze siatkówki.

Brała Pani w nich udział?

Lubiłam kibicować. Bardzo. Pamiętam jak na tym boisku wyróżniali się tacy zawodnicy jak Pan Kazanecki, Holewa i Jurek Boryczko. Kobiety też grały, jednak nie pamiętam żadnych nazwisk.

W jaki jeszcze sposób spędzaliście wolny czas?

Jako dzieci po szkole najczęściej biegaliśmy po podwórku, na łąki, do lasu, na Plebańską Górę lub na „Mikołaja” po borówki, a chodząc po mieście często zaglądaliśmy do Domu Kultury przy ul. Reja, gdzie w sali widowiskowej odbywały się różne występy. Spędzaliśmy czas poza domem, a nie tak jak robią to dzisiaj dzieci – siedząc przed komputerami. Kiedy byłam starsza, czasem chodziliśmy do kina „Wisła” prowadzonego przez małżeństwo Monticolo. Znajdowało się w miejscu dzisiejszego „Domu Katolickiego” przy ul. 3. Maja.

Chodziliście jak to robi się dzisiaj, na Zarabie?

Przecież tam nic takiego nie było. Jedynie później, gdy byłam już młodą kobietą, w miejscu dzisiejszego kościoła powstała pierwsza kawiarnia z ogródkiem. Poza tym na Zarabiu znajdowała się strażnica, po drugiej stronie ulicy boisko sportowe i scena na której odbywały się występy.

Którą szkołę Pani skończyła?

Kiedy byłam mała w Myślenicach była tylko jedna szkoła podstawowa w Rynku, a tam gdzie dzisiaj znajduje się „dwójka” stał dwór. I wyobraźcie sobie, że ten dwór spalił się kiedy miałam chyba dziesięć lat. Pamiętam jak w środku nocy obudziła nas mama wołając „Patrzcie dzieci jak się pali!” i z naszego domu widziałam ogień. To był wielki pożar. Po podstawówce skończyłam Liceum Ogólnokształcące imienia Tadeusza Kościuszki. W naszym mieście nie było więcej szkół.

Chodząc na Zarabie musieliście mijać młynówkę.

Zawsze mijaliśmy ją idąc nad Rabę przez pola. Pamiętam, że mama zawoziła tam zboże do mielenia do Państwa Hołujów. Teraz w jej miejscu znajduje się obwodnica.

Jakie jeszcze miejsca charakterystyczne dla Myślenic z tamtych lat zapadły Pani w pamięć?

Zakład fotograficzny Elżbiety Gurdówny w którym miałam robione zdjęcie z pierwszej komunii. Znajdował się na ulicy Reja – niedaleko ówczesnego Domu Kultury. Dzisiaj w tym miejscu stoi kiosk z odzieżą, a kiedyś schodziło się po trzech dosyć stromych stopniach.

Jest to ulica Reja i budynek, gdzie teraz znajduje się siedziba starostwa powiatowego. Jednak wcześniej urzędował tu sekretarz partii. Pamiętam też budynek Galalitu, gdzie pracowałam w biurze w administracji, a następnie w dziale zbytu. Guziki i klamerki produkowane w tej fabryce szły na całą Polskę. W tamtych czasach to był dobry interes.

Pamięta Pani, z opowiadań mamy; jak zachowywali się ludzie, gdy wybuchła wojna?

Każdy brał co tylko mógł i uciekał szukając schronienia. Podobno często towarzyszyła temu panika, a ludzie często trafiali na front i zawracali, bo bali się Niemców. Dlatego wiele osób zostało w domach. Te historie znam tylko z opowieści mojej mamy, która w chwili wybuchu wojny miała prawie osiemnaście lat. Nie ukończyła wielu szkół, ale przekazywała nam wiedzę, którą zdobyła w trakcie swojego życia.

Jak oceni Pani Myślenice sprzed lat i te dzisiejsze?

Wystarczy popatrzeć na zdjęcie zrobione spod Lipki. Jak wtedy było pusto. Dzisiaj zabudowa robi wrażenie! Wszędzie domy. A sam dworzec? Kiedyś autobusy odjeżdżały z Rynku. Było ich zaledwie kilka, a w przejściu w Kamienicy Obońskich znajdowała się kasa. Dzisiaj dworzec rozbudowano o ciąg sklepów, galerię... Dajcie spokój. Myślenice się rozrosły nie do poznania.

Rozmawiali: Martyna Żądło, Karol Pudlik

 

Wygraj jedną z książek "Myślenice we wspomnieniach mieszkańców"

W ramach Harcerskiego Archiwum Społecznego młodzi ludzie szukali myśleniczan chętnych do podzielenia się swoimi życiowymi doświadczeniami. Rozmowy toczyły się wokół zdjęć udostępnionych przez Muzeum Niepodległości, a rozmówcy opowiadali o tym, co znajduje się na fotografiach i wspomnieniach, jakie budzą w nich przedstawione miejsca, obiekty i wydarzenia.

Efektem jest ponad dwustustronicowa książka w której zebrany materiał został podzielony na fragmenty ułożone tematycznie. Znalazły się w niej urywki rozmów, a na naszych łamach prezentujemy ich obszerne fragmenty. Mamy nadzieję, że starszym czytelnikom pozwolą na moment przenieść się do czasów ich młodości, natomiast młodszym poznać Myślenice, w jakich na co dzień żyli ich rodzice i dziadkowie.

Książka „Myślenice we wspomnieniach mieszkańców” nie trafi do sprzedaży, jednak dla naszych czytelników udało nam się zdobyć kilka egzemplarzy. Aby mieć szansę otrzymania jednego z nich wystarczy dostarczyć do siedziby redakcji kupon konkursowy, który drukujemy w papierowym wydaniu Gazety Myślenickiej.