KWW M Pszczola

Myśleniczanie z pomocą Rodakom

Myśleniczanie z pomocą Rodakom

W ramach akcji „Rodacy – Bohaterom” 7 marca z Myślenic wyruszyły paczki na Ukrainę. Pięciu przedstawicieli naszego miasta przemierzyło blisko 2000 km, by pomóc Polakom mieszkającym na Wschodzie.

Organizatorem przedsięwzięcia jest Stowarzyszenie Odra-Niemen, do którego za sprawą państwa Mai i Jacka Ingardenów przystąpiły środowiska myślenickie; Koło Myślenice Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej oraz zaprzyjaźnione organizacje i instytucje – szkoły (m.in. Szkoła w Lipniku i I LO z Myślenic), Klub „Gazety Polskiej”, parafianie z Jawornika oraz liczni indywidualni darczyńcy. To już druga taka akcja, w której brali udział myśleniczanie. Polega głównie na zbiórce żywności dla Rodaków na Ukrainie, którzy po wojnie pozostali na sowieckiej ziemi.

Przeważająca większość z nich żyje w biedzie, a niektórzy nawet na skraju nędzy. Nadzieją dla zachowania pamięci narodowej jest młodzież mieszkająca na Kresach, która z chęcią sięga do swoich polskich korzeni. Do tych właśnie rodzin skierowana jest pomoc.

W tym roku udało się zebrać 487 kg podstawowych produktów żywności: kaszy, ryżu, makaronów, puszek, ale też herbaty, kawy i słodyczy. 7 marca z Myślenic wyruszyło 5 osób z paczkami do Zamłynia, Dołbysza, Żytomierza i Berdyczowa. Na miejscu trafiły do polskich domów oraz parafii katolickich, w których zostały rozdzielone między najbardziej potrzebujących. Maja Ingarden z chęcią zaangażowała Myślenice w tego typu akcję. – Ja mam kresowe korzenie w zasadzie z każdej strony mojego drzewa genealogicznego, więc możliwość zrobienia czegoś dla Rodaków, którzy pozostali po wojnie za wschodnią granicą, była mi szczególnie bliska.

Stowarzyszenie Odra-Niemen wiele lat temu nawiązało kontakty z Rodakami na Ukrainie, i nie tylko, ponieważ ich akcje dotyczą również Litwy, Białorusi, Rumunii, Mołdawii i Kazachstanu. Na Ukrainie działa oddział stowarzyszenia Centrum Kultury Polskiej Odra-Niemen-Dniestr. Kontakt nawiązywany jest też przez wspaniałych księży, którzy pełnią na Kresach swego rodzaju misję. To oni znają prawdziwą sytuację najbardziej potrzebujących mieszkańców, dzięki nim udaje się ustalić, kto tak naprawdę potrzebuje pomocy. W czasie tej wyprawy księża służyli pomocą również jako tłumacze. Większość starszych ludzi nie potrafi mówić po polsku, ponieważ w obawie przed komunistami przestali używać języka polskiego.

Jednym z darczyńców i jednocześnie uczestniczką wyjazdu na Ukrainę była Małgorzata, która włączyła się w zimową zbiórkę żywności. – Cieszyłam się, że mogę dać coś od siebie drugiemu człowiekowi, ale zarazem było mi wstyd, że tam na Kresach żyją polscy bohaterowie, ich rodziny, będący w takiej właśnie potrzebie, że tego typu pomoc jest konieczna, a wypływa z naszego społeczeństwa niejako oddolnie. – Polsko, czy naprawdę jako państwo nie możesz zrobić więcej dla Rodaków na Kresach? – relacjonuje. O organizowanym wyjeździe dowiedziała się dzięki Mai Ingarden i zdecydowała się wziąć w nim udział. Na miejscu uderzający był dla niej krajobraz naszego wschodniego sąsiada, przede wszystkim kiepski stan dróg, słaby wybór produktów w sklepach, stare samochody osobowe oraz środki komunikacji miejskiej poruszające się po drogach. – Przyznam, że to wszystko było szokujące, miałam wrażenie, że już taki świat kiedyś widziałam i byłam jego częścią. Wszystkie te obrazy przywoływały wspomnienia dotyczące Polski z mojego wczesnego dzieciństwa. Taką ją sobie przypominałam.

Małgorzata spotkała się z ogromną wdzięcznością ze strony naszych Rodaków. Były to reakcje, które na długo pozostaną w jej pamięci. – Oczy pełne wdzięczności i wilgotne od łez u ludzi, których odwiedziliśmy, ale także zapamiętam łzy w moich oczach.  Nie zapomnę gestu schorowanego niemal dziewięćdziesięcioletniego pana, który praktycznie stracił wzrok i przestaje chodzić. Przy pożegnaniu z ogromną wdzięcznością pocałował mnie w rękę. Emocje młodzieży przedstawiającej sztukę pt. „Blitzkrieg – Wojna Błyskawiczna” mówiącą o wydarzeniach na Ukrainie, jakie są ich udziałem. Długo będę pamiętać bezkresne stepy, ciemne niebo pełne gwiazd i na horyzoncie ognistą łunę wypalanych traw – widoki z okna busa transportera, załadowanego paczkami, którym podróżowałam z nowo poznanymi osobami.

W pomoc Kresowiakom można się angażować przez cały rok. Zdaniem Mai Ingarden w święta ludzie chętniej biorą udział w akcjach charytatywnych, stąd taki termin zbiórki. Zima to trudna pora roku na tego typu akcje, zważywszy na fakt, że trzeba jeszcze te paczki dostarczyć do potrzebujących. Dochodzą do tego koszty transportu i przejazd przez ukraińską granicę, co jest bardzo problematyczne. – Tym razem część paczek wieźliśmy jako prywatny bagaż, a część przewiózł konsul. Kilkadziesiąt paczek czekało z poprzednich transportów u księdza Jana w Zamłyniu. Tegoroczna akcja zakończyła się zebraniem blisko pół tony produktów żywnościowych. W przyszłym roku liczymy na kolejne rekordy. Ale też liczę, że uda się uzyskać wsparcie w innych inicjatywach. Młodzież może porządkować groby, czy organizować zajęcia z polskimi dzieciakami – na to jest stałe zapotrzebowanie – mówi.

To dopiero druga akcja Odry-Niemen, w którą zaangażowali się myśleniczanie, wciąż jest to nieliczna grupa. Inicjatorka sama nie ma możliwości rozpropagować tego przedsięwzięcia w większym zakresie, ale ma nadzieję, że uda się zaangażować w tę sprawę jeszcze więcej osób.

 

Maria Gaczyńska Maria Gaczyńska Autor artykułu

Dziennikarka, interesuje się głównie sprawami społeczno-politycznymi miasta i regionu