KWW Jarosława Szlachetki

Nowości Biblioteki Publicznej: Smutek w czystej postaci

Zwykle naturalnym miejscem dla reportażu jest czasopismo. To szybki i skuteczny nośnik: reporterski opis rzeczywistości błyskawicznie trafia do szerokiej rzeszy odbiorców. Gazetowe reportaże żyją jednak krótkim życiem gazety. Dzień, dwa, miesiąc. Zebrane zaś w kolekcje, w postaci książki, zyskują wręcz nieśmiertelność i... większą publiczność. A rzecz dziś opisywana, na to zasługuje.

W rękach mam książkę Marka Szymańskiego. To młody człowiek, rocznik 1988, związany m.in. z Dużym Formatem i Newsweek Polska. Rzecz nosi tytuł „Urobieni. Reportaże o pracy”. Pomiędzy okładkami jedenaście reportaży. Dwieście książkowych stron tekstu. Stron przygnębiających, dostarczających smutek w czystej postaci.

Każdy reportaż to osobna historia. Tło wspólne: polski rynek pracy. Bohaterzy? Ukrainka zarabiająca sprzątaniem. Pracownik supermarketu. Ochroniarz. Handlowiec z „call center”. Menadżer spłacający długi nieżyjącego syna. Wszyscy uwikłani w meandry życia korporacyjnego, wtłoczeni w regulaminy, układy. Sprowadzeni do roli przedmiotu wpisanego w rubryki arkusza kalkulacyjnego. Trybiki w maszynie wolnego rynku.

Przygotowując recenzję książkę zawsze czytam ją od deski do deski. „Urobieni” stanowi wyjątek. Lekturę zakończyłem na 58 stronie, pozostałe jedynie „przekartkowałem”. To nie jest książka na pochmurny dzień. Ale koniecznie do przeczytania.

I proszę nie „odpuszczać” zamykającej ją rozmowy z profesorem Andrzejem Szahajem. Reportaż, jak to reportaż, niczym obiektyw aparatu fotograficznego przygląda się detalom, poszukuje odmienności i migawkowo rejestruje obraz świata. Treść wywiadu maluje jego tło.

Tomasz Dziki

Tomasz Dziki Tomasz Dziki Autor artykułu

Niegdyś był dziennikarzem, nieustannie jest bibliotekarzem (najpierw była to Biblioteka Główna PAT, a teraz Miejska Biblioteka Publiczna w Myślenicach), a „od zawsze” nauczyciel akademicki (Uniwersytet Jagielloński). Lubi podróżować: zauroczyła go Azja i Orient. Bliższe i dalsze okolice dawnego Jedwabnego Szlaku. Wędrował po Chinach, Syrii, Jordanii, Maroku, Iranie... z aparatem fotograficznym w ręku.