KWW Jarosława Szlachetki

Świecić można tylko na wolności

Świecić można tylko na wolności

Nigdy tego nie zapomnę. To był mój pierwszy powrót do domu nocą za okupacji niemieckiej. Wracaliśmy z ul. Bocheńskiej - dzisiejszego Kazimierza Wielkiego, aż przed nami nagle pojawiło się pełno robaczków świętojańskich. Mój tata złapał jednego i umieścił go w mojej dłoni. Ten zatrzepotał skrzydłami i zgasł, a tata powiedział: „Pamiętaj dziecko, on świeci tylko na wolności”

- o wolności i miłości do ojczyzny mówi Barbara Tesse z domu Rykała, pisarka i dokumentalistka.

Pani Barbaro, Myślenice to dla mnie…

Mama nauczyła mnie takiej piosenki… [ŚPIEWA] „Piękna jest Warszawa, piękniejszy jest Kraków / Najpiękniejsze w świecie Myślenice przecie. / Nad moją kolebką matka się schylała / i po polsku pacierz mówić nauczała. / Ojcze Nasz i Zdrowaś i Skład Apostolski, ażebyś miłował cały naród polski.

Pięknie, aż do oczu napłynęły Pani łzy. Jakie wspomnienia wiąże Pani z tym miastem?

Tu się wychowałam, tutaj dowiedziałam się czym jest wolność.

Co ona dla Pani oznacza?

W życiu mój tato dał mi piękną lekcję. To było za okupacji niemieckiej. Mój tata czasem zostawiał mnie u znajomych i mówił tak: „Masz tutaj czekać dotąd, aż po Ciebie nie wrócę” i wracał dopiero po zmroku. Nigdy tego nie zapomnę. To był mój pierwszy powrót do domu nocą. Szliśmy z ul. Bocheńskiej - dzisiejszego Kazimierza Wielkiego. To była bita droga pełna kurzu, po prawej stronie w oknach domów świecą się lampy naftowe, a my idziemy w zupełnej ciemności, aż przed nami nagle pojawia się pełno robaczków świętojańskich. Proszę pamiętać, że jestem pierwszy raz poza domem i mam dopiero parę lat. Mój tata mówi „Nie bój się”, łapie jednego do wyciągniętej dłoni, po czym przenosi go do mojej rączki i zamyka ją. Robaczek zatrzepotał w niej skrzydłami i zgasł, a tata powiedział: „Pamiętaj dziecko, on świeci tylko na wolności”. To była pierwsza lekcja, której mi udzielił. Pamiętam ją do tej pory. Świecić można tylko na wolności…

Pamięta Pani takie momenty w których ta wolność była ograniczona?

Pamiętam, wrzesień zaraz po wakacjach kiedy jako dzieci wróciliśmy do szkoły. Klasa była wymalowana pięknie i na biało, a na ścianach wisieli obcy ludzie: Stalin, Lenin, Bierut i… nasz orzeł - orzeł, którego zawsze widziałam w koronie. Ten był jednak bez niej. Bez zastanowienia wycięłam mu koronę i przylepiłam na oczach całej klasy.

I udało się to utrzymać w tajemnicy?

Ależ skąd! Jak tylko weszła Pani „Osobliwa”, bo nie będę wymieniać jej nazwiska - usłyszała „To Rykalonka zrobiła”. Wysłała mnie do dyrektora Raczyńskiego, który znany był z tego, że kiedy ktoś trafiał do niego na dywanik to walił go linijką w łapę. Kazał mi przyjść kolejnego dnia o 8 rano z tatą. Jak ja się martwiłam… całą noc nie spałam i myślałam jak mu to powiedzieć. Tata wstawał o 6 rano i szedł do pracy do cegielni, gdzie był kierownikiem. Powiedziałam mu o tej koronie i poszliśmy do szkoły. U dyrektora Raczyńskiego spędził ponad godzinę, a ja na korytarzu cała się trzęsłam ze strachu. Tata wyszedł, popatrzył na mnie i powiedział „Żebyś nigdy więcej tego nie robiła!”. Okazało sie, że wspólnie brali udział w pierwszej wojnie światowej. Upiekło mi się, ale to symbol braku wolności - nie mogłam już ukoronować orła.

Wiele było w Pani życiu takich sytuacji w których ta wolność była ograniczana?

Nie tyle w moim życiu co nas wszystkich. Jest taka historia o chłopcach z gałązką bzu. Należeli do NZS Błyskawica, a jeden z nich - Zygmunt Kosek był moim sąsiadem. Wyłapał ich Urząd Bezpieczeństwa, kiedy rozdawali ulotki. Zygmunt był najmłodszy w rodzinie - miał szesnaście, a może 17 lat. Proszę sobie wyobrazić, że cały korowód prowadził ich z budynku UB mieszczącego się przy ul. Kazimierza Wielkiego do kina „Wisła”, gdzie miał odbyć sie nad nimi sąd. Szli jak złoczyńcy, spętani sznurem, ze spuszczonymi głowami, za to że roznosili ulotki. Ludzie dyskretnie spoglądali przez okna, ale najsmutniejsza była Pani Paulina Koskowa - matka tego dziecka. Szła obok w czerni. To był tak smutny widok, który utkwił mi w pamięci do dzisiaj. Okazuje się, że dostali wyroki, a wtedy spadł na nas wszystkich potężny strach. W mojej książce „Myśleniczan portret własny” zamieściłam zdjęcie na którym stoi trzymając gałązki bzu, dlatego tak nazywam tę historię.

Myślenice dzisiaj z perspektywy mieszkańca Cannes są dla Pani miejscem wyjątkowym?

Bez przerwy przyjeżdżam tu i stąd odjeżdżam. Kiedy już tu jestem, to chodzę po całym mieście i wszystko sprawdzam. Szukam różnic, śladów zmian. I co się okazuje? Tu ucięli drzewo, tam źle podcięli, tu coś wybudowali, a w innym miejscu zburzyli. Czasem się tym denerwuję, ale kocham te Myślenice - przecież tu mam mamę, tu mam tatę i odwiedzam ich zapalając znicze.

Barbara Tesse - z domu Rykała. Urodziła się, a następnie kończyła szkołę powszechną i średnią w Myślenicach, pobierała nauki śpiewu w szkole prof. Wieczystego. Realizując swoją pasję rozpoczęła karierę artystyczną jeżdżąc po Europie z Zespołem Gitar Hawajskich Jana Łabusiewicza, a w 1970 roku otrzymała angaż do Paryża, gdzie występowała w kabarecie u boku Bożeny Grabowskiej, Krystyny Konarskiej, Heleny Majdaniec, Witolda Antkowiaka i Ireny Jarockiej. Dzisiaj kolekcjonuje zdjęcia związane z Myślenicami, wśród jej dokonań znajduje się opracowanie książki „Myśleniczan portret własny”. Na co dzień mieszka w Cannes we Francji, ale bardzo często odwiedza swoje rodzinne miasto, którego jedna z ulic nazwana została imieniem jej ojca Tadeusza Rykały. Ma polsko-francuskie obywatelstwo, należy do Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie z siedzibą w Londynie, odznaczona w 2000 r. przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odznaką „Zasłużony Działacz Kultury”, srebrnym medalem „Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej” i medalem „Komisji Edukacji Narodowej”.

 

„Sto rozmów na STULECIE odzyskania przez POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI” 

to tytuł projektu, który realizujemy wspólnie z Myślenickim Ośrodkiem Kultury i Sportu oraz portalem kmy.pl. Do 11 listopada zarejestrowanych zostanie 100 wywiadów z mieszkańcami Myślenic i okolic, którzy Dorocie Ruśkowskiej opowiedzą o swoich doświadczeniach związanych z niepodległością.

Zapis rozmów ma być próbą dokumentacji i zrozumienia różnych wartości i emocji towarzyszących polskiej wolności. W nagraniu może wziąć udział każdy. Wiek, pochodzenie, czy wykształcenie nie mają znaczenia. Liczy się refleksja i chęć porozmawiania przed kamerami o własnym doświadczaniu wolnej Polski. Zgłaszać się można bezpośrednio do Doroty Ruśkowskiej prowadzącej rozmowy dzwoniąc pod numer 669-151-545.

Co tydzień na naszych łamach pojawiać się będą fragmenty wywiadów, natomiast w internetowym wydaniu Gazety Myślenickiej publikowane będą w obszernej wersji oraz w wersji wideo.

Dorota Ruśkowska Dorota Ruśkowska Autor artykułu

Aktorka, dyrektor Teatru w Stodole w Myślenicach, prezenterka telewizyjna. Pomysłodawczyni i prowadząca program "Sto rozmów na STULECIE odzyskania przez POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI"