Uciupię ci głowę
Sędzia i dwóch ławników z pewnym zawstydzeniem patrzą na starego człowieka, który stoi przed nimi za barierką dla świadków. Siwy mężczyzna płacze, gdy sędzia pyta:
- Niech świadek powie - jak oskarżony straszył świadka.
Stary odpowiada przez łzy:
- Rozum, uciupię ci głowę… Nie mogę wyjść z domu, bo on stoi na drodze z siekierą…
- W moim lesie znalazłem wnyki, które założył Hanusiak. Mało co, a koń mój udusiłby się na pętli, która była na sarnę. Pozbierałem te sidła. Było ich chyba z dziesięć i zaniosłem na posterunek.
Rozum ociera łzy i z lękiem patrzy na ławę oskarżonych. Siedział tam maleńki, chudy jak ćwiartka wódki Hanusiak. Też ma już ponad pięćdziesiąt lat. Policja znalazła u niego w mieszkaniu poćwiartowaną sarnę, pół setki wnyków zrobionych ze stalowych linek, skórki z czterech zajęcy. Do kłusownictwa nie przyznaje się. Zeznaje, że sarnę znalazł w lesie, a sidła to są jeszcze po ojcu, który zmarł cztery lata temu. Dodaje, że przecież jest kulawy i zupełnie nie widzi na jedno oko. Sprawia wrażenie pijanego. Pytał o to nawet sędzia, lecz Hanusiak zaprzeczył stanowoczo, jakoby dzisiaj pił alkohol.
- Za co? Proszę sądu! - pyta gniewnie.
A przecież wzbudził litość, gdy wchodził do sali sądowej. Szedł z trudem, utykał na prawą nogę. Podpierał się kulą zrobioną przez siebie z rozwidlonej gałęzi.
Głośny stukot maszyny do pisania zagłuszały pytania i odpowiedzi. Sekretarka siedząca z boku sędziowskiego stołu starała się pisać bardzo szybko, jakby tym samym chciała ulżyć zeznającym. Jeden płakał, drugi bez słów, ale z oburzeniem podnosił co chwilę ręce do góry. Jeden i drugi zaciskał gniewnie bezzębne usta.
Prokurator w todze z czerwonymi wyłogami zawzięcie obgryzał swoje paznokcie.
Rozprawa trwała i trwała.