Wołyńska klepsydra

30 października 2018 Wydanie 39/2018
Wołyńska klepsydra

Rozalia Wielosz płacze, opowiadając o wydarzeniach sprzed 75 lat. Chociaż minęło 75 lat, wspomnienia z Wołynia stanowią krwawiącą ranę. Ten dzień, gdy do jej miejscowości Teresin w gminie Werba wdarła się ukraińska bojówka, pamięta z najdrobniejszymi szczegółami

„Mama tuliła do piersi wyrwaną ze snu siostrzyczkę - opowiada. - Janina okropnie płakała. Pewnie wyczuła, że rodzice się boją. Dzieci, nawet takie malutkie - takie rzeczy wiedzą.

Nie czekaliśmy długo. Niebawem przyszli pod nasze okna. Przerażenie, panika, groza. Co robić? Gdzie się skryć?

Wraz z małym braciszkiem Edziem Rozalia czmychnęła do piwnicy. Tymczasem Ukraińcy z wrzaskiem wdarli się do domu. Domownicy byli bez szans. Rozpoczął się krwawy mord. Siedzące w piwnicy dzieci zamarły z przerażenia.

„Z góry dochodziły do nas odgłosy szarpaniny i uderzeń - relacjonuje łamiącym się głosem pani Rozalia. - A potem rozległ się przeszywający, rozdzierający krzyk mojej mamy. Do dzisiaj ten krzyk dźwięczy mi w uszach.

Moja siostrzyczka Janina zaczęła jeszcze bardziej płakać. Domyśliłam się, że Ukraińcy musieli ją wydrzeć z objęć mamy. Krzyknęła tylko:

- Jestem matką, kobietą, darujcie mi życie!”

W tym miejscu pani Rozalia przerywa opowieść. Wzdycha ciężko, wpatrując się w okno, stara się zatamować łzy, które teraz zalewają jej twarz. Dopiero po kilku minutach zaczyna znowu mówić:

„- Wydawałoby się, że mama z małym dzieckiem na ręku, jest nietykalna. Że każdemu chrześcijanowi kojarzy się z Maryją z dzieciątkiem Jezus na ręku.

Ukraińcy byli jednak w morderczym szale… Nie było dla nich żadnych świętości. Nie mieli żadnych hamulców i żadnych skrupułów…

Łuuup…

Łuuup…

Łuuup…

Kilka uderzeń siekierą. Dźwięk jakby ktoś rąbał drzewo. A to była rąbana moja mama.

A potem rozległo się ciche rzężenie konającej.

Janinka krzyczała zaś rozdzierająco:

- Lula! Lula! Lula!

W swoich ostatnich chwilach życia wzywała mnie, swoją siostrę. A ja siedziałam w ciemnej piwnicy. Skulona, sparaliżowana ze strachu. Jezus Maria… Jak trudno to wszystko oddać w słowach.

Najtrudniej wybaczyć banderowcom właśnie to, że zamordowali jej młodszą siostrzyczkę. Dzieciątko. Janinka miała zaledwie półtora roku.

Mówi, że nic w życiu nie zostało mi oszczędzone. Pan Bóg zabrał mi rodziców, ukochanego męża i zabrał mi jedynego syna. Nie, nie mam o to pretensji do Boga. To bowiem nie Bóg zadał mi te wszystkie cierpienia. Zdali mi je ludzie…