Wyglądać jak uczeń
Wygląd wyraża co myślisz, co lubisz i jak żyjesz. Po to marki tworzą swoje sztandarowe wzory lub kroje i wymyślają hasła reklamowe. Dlatego subkultury wybierają dla siebie określony styl ubioru, a ubranie może stać się symbolem rewolucji. Tylko co wtedy, kiedy musimy nosić coś, co wymyślił ktoś inny?
Młodzież też myśli i chce to wyrazić poprzez styl, ale jednocześnie chodzi do szkoły, gdzie przez pięć dni w tygodniu nie zakłada tego, co chce, tylko to, co szkoła akceptuje. Niekiedy są to mundurki, choć nie jest to najpopularniejsze rozwiązanie w Polsce, najczęściej jednak statut wskazuje tylko ciemne i neutralne kolory, reguluje długość nogawek i rękawów. Zwykle określa dodatkowo rodzaj fryzury, makijażu i dodatków. Tylko czemu ma służyć upodabnianie do siebie uczniów?
Powtarzającym się argumentem jest to, że jednolite lub bardzo podobne stroje mają służyć zacieraniu różnic między uczniami o różnym statusie materialnym. Jednak obecnie strój nie jest wiarygodnym wskaźnikiem majętności. Coraz bardziej powszechne staje się robienie zakupów z second-handach lub w małych, rozwijających się dopiero sklepach z produktami wykonanymi z ekologicznych materiałów, zgodnie z zasadami fair trade. Związane jest to z rozwojem świadomości ekologicznej oraz wzrostem wiedzy na temat procesu produkcji ubrań przez takie koncerny jak np. Inditex. Prawdziwym wyrazicielem statusu jest rodzaj telefonu, czy marka słuchawek, a przecież nie możemy nakazać uczniom kupowanie sprzętu do konkretnej kwoty.
Co więc daje określanie szkolnego dress code-u? Moim zdaniem, absolutnie nic. To, co mamy na sobie ,nie ma wpływu na wynik sprawdzianu, ani na poziom atencji w czasie lekcji. Za to możliwość wkładania takich ubrań, jakie nam się podobają, pozytywnie wpływa na nasz komfort i samopoczucie. Pozwolenie na dowolność w ubiorze nie oznacza przecież, że nagle masowo zaczniemy pojawiać się w szkołach w strojach kąpielowych. Nastolatki, to również osoby myślące i kilkanaście lat funkcjonowania w europejskim kręgu kulturowym sprawiło, że wiemy, na co można sobie pozwolić w jakiej przestrzeni. To czy ta koszulka, którą nosimy jest granatowa, czy czerwona nie ma przecież znaczenia dla osób, z którymi jeździmy tramwajem, czy autobusem. Nie powinna mieć więc też znaczenia dla osób, które zadają nam pytania w czasie lekcji.
Jak cię widzą, tak cię piszą. Przesłanie tego powiedzenia wydaje się oczywiste. Dlatego pozwólmy, żeby młodzież była odczytywana przez pryzmat tego, co naprawdę chce o sobie powiedzieć cały czas, a nie tylko przez dwa dni w tygodniu.
Emilia Ćwierz