KWW Jarosława Szlachetki

Było Pod Lipką „Wyzwolenie” Myślenic (cz. 2)

Było Pod Lipką
„Wyzwolenie” Myślenic (cz. 2)
fot. Rynek Myślenic kilka miesięcy po wyzwoleniu.

Poniedziałek 22 Stycznia

Myślenice niemal w całości „wyzwolono” 21 stycznia. Bardzo szybko i z niewielkimi stratami. Na noc Niemcy utrzymali północno- zachodnią część miasta.

Ich linia obrony nie miała nic wspólnego z tak żmudnie przygotowywanymi umocnieniami. Żołnierze frontowi zrezygnowali z przygotowanych im przez TODT umocnień i stworzyli własną linię obrony.

Od „Hyclówki” na szczycie Średniej Góry, naturalną skarpą mocno zalesioną, z wysuniętym stanowiskiem w zabudowaniach Kołodziejczyków - ku Sanowi. Następnie koło targowicy, między zabudowania górującej nad miastem Zagoniowej (dziś ul. Dąbrowskiego) z wysuniętą placówką przy rynku budynki starostwa i szkoły. Ta linia dawała im przewagę wysokości i osłonę z równoczesnym wglądem na miasto - toteż utrzymywali się na niej przez kilkanaście godzin, do poniedziałkowego poranku dnia 22 stycznia.

Rosjanie w tym czasie obsadzili cegielnię, nasz dom, lewą stronę ulicy Polańskiej – koło plant ku rynkowi, część rynku i ulice w kierunku Bysiny.

Około 6-tej rano 22 stycznia pomiędzy odgłosami strzałów słychać jakieś dziwne trzaski. Nieosłonięte, oblodzone okienko ostatniej, północnej piwnicy migocze na różowo. – Pali się?! – Co? Nasz dom nad naszymi głowami? Ktoś ze starszych, odważniejszy wygląda na zewnątrz.

To palą się zabudowania Kołodziejczyków. Niemcy podpalają dom zapewne po to, by oświetlić gołe pole rozdzielające zabudowania i utrudnić Rosjanom atak od naszego domu.

Potem opuszczają, tę najdłużej, bo około 18 godzin, bronioną placówkę w Myślenicach. Wycofują się do parowu „Hyclówki”.

Drzwi do naszej piwnicy otwierają się. Wchodzi dwóch żołnierzy, w innych niż znałem mundurach. – „Giermańców niet!?…. – „Majesz czasy?… jeden z nich sięga do rzemyczka przy górnej kieszeni mojej marynarki. Wyciąga …gwizdek. Nie mam zegarka.

Macha ręką. – A wodku majesz?… Dostają pół litra.

Gdzieś od zachodu dolatuje odgłos wybuchu, jeden, drugi, trzeci… -Spasiba! – Rosjanie oddają pustą flaszkę i wybiegają z piwnicy.

Niedługo potem wchodzi kilku innych żołnierzy. Przesiedlają nas do sąsiedniej, południowej piwnicy, a sami zajmują naszą, północną – lepiej chronioną, bo głębiej w ziemi. – Budiet tu komandir - komunikują.

Przychodzi major i kilku niższych oficerów. Instalują się w tej piwnicy. Wciągają czerwone druty. Dzwoni polowy telefon. Major zagląda do naszej piwnicy. Wchodzi. Trochę rozmawia ze starszymi. Znów pół litra wódki – to poprawia humor i nastrój…

Około 10-tej zagwizdało kilka kul od Dalinu. - Wot Giermańce! – jakiś kapitan, trochę już podpity, wybiega z piwnicy – ja za nim. Kapitan staje na schodach i kierując lufę pepeszy na krzaki porastające Hyclówkę naciska spust i trzyma, trzyma, trzyma. Wypuszcza cały okrągły magazynek – 64 pociski w jednej serii. Pepesza jest gorąca. To ostatnie strzały do Niemców w Myślenicach.

Nasz dom nie miał szyb od północy i zachodu. Ściana zachodnia wyglądała jak sito – setki dziurek. Podobnie dach, nawet belki więźby miały dziesiątki odłupanych drzazg, odstrzelone były zewnętrzne klamki. Dobrze, że Niemcy u sąsiada mieli tylko lekką broń.

Gorzej było z domem ciotki, nieco bliżej rynku. Jeden pocisk rozwalił kawał dachu i rozniósł w gruzy wielki, kilkumetrowy komin. Drugi przebił pięć ścian, zatrzymał się na szóstej i… na szczęście - niewypał.

Poszliśmy zobaczyć do tych spalonych sąsiadów. Zgliszcza jeszcze dymiące, gorące… Sterczał tylko komin. W pogorzelisku po stajni czarna, zwęglona bryła ze śladami rogów – resztki ich krowy. W kamiennej piwnicy domu gorąco, duszno, ale nie ma nikogo. Okazało się potem, że przed podpaleniem domu Niemcy kazali cywilom uciekać. Pod osłoną miedz przedostali się oni ku Szubiennej i dalej - do Polanki.

Myślenicach.1 O walkach w tej części miasta świadczyły: kompletne zniszczenie całej zabudowy gospodarstwa Kołodziejczyków: dom, stodoła, stajnia, dobudówki, część sadu, stogi słomy, częściowo zrujnowany dom ciotki (Polańska nr. 2), mocno uszkodzone domy: dziadka (nr. 5) i nasz (nr. 7), drobniejsze uszkodzenia innych domów.

(1) Do ustalenia procentu zniszczeń nie przyjęto budynków „Niwy” i „Wiwo” – obydwa uległy rabunkowi i zniszczeniu już po walkach.

Na podstawie przekazów Mariana „Kuby”Boryczki

opracował: Andrzej Boryczko