KWW Jarosława Szlachetki

I co teraz?

I co teraz?
Róża Polewka z siostrą Emilią

To fundamentalne pytanie (któż go sobie nie zadawał po maturze albo po studiach?) jest zarazem tytułem wystawy dyplomowej, jaką od kilku dni możemy oglądać w hallu Miejskiej Biblioteki Publicznej w Myślenicach.

Autorkami pytania jak i samej wystawy są Róża Polewka i Aga Ślusarczyk-Bańska. Róża wychowała się w Jaworniku, po czym wyjechała do Krakowa, aby uczyć się w Liceum Sztuk Plastycznych. Swoją edukację artystyczną ukończyła 16 czerwca 2021 roku na wydziale malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Dyplom wykonała pod kierownictwem prof. Adama Brinckena, zaś aneks pod okiem prof. Bogusławy Bortnik-Morajdy. Z uczelnią się jednak nie pożegnała, gdyż kontynuuje pracę w Galerii ASP, z którą jest związana od 3 lat. W sztuce pociąga ją najbardziej eksperyment i szukanie odpowiedniego środka wyrazu.

Aga Ślusarczyk-Bańska wychowała się w małej miejscowości 53 kilometry od Krakowa. Krakowskie Liceum Plastyczne było dla niej początkiem artystycznej podróży, która zaprowadziła ją do warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych a po drodze była jeszcze rzymska Accademia di Belle Arti. Unikała publikacji swojej sztuki w mediach społecznościowych, na wystawach, aukcjach czy konkursach pozwalając jej dojrzeć w oparach kolejnych eksperymentów, których efekty niedawno ujrzały światło dzienne. Na początku lipca ubiegłego roku obroniła dyplom w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem prof. Jarosława Modzelewskiego i dr hab. Jakuba Łęckiego. Żyje, pracuje i tworzy w Reykjaviku.

Róża Polewka o swojej pracy dyplomowej napisała, że przy jej tworzeniu zmagała się niesamowitym stresem, presją, strachem, niepewnością i zmęczeniem. Przy tym wszystkim sama obrona, jak twierdzi Róża była łatwizną. Wszystkie te niedogodności i przeszkody znalazły wyraz na wystawie w bibliotece. Te oczy z wbitymi szpilkami albo dookoła których migoczą perełki łez. Ten człowiek powstrzymywany przez czyjeś ręce, któremu ktoś kładzie coś do głowy, przewierca się przez dusze albo wytyka palcem. Ale czy wnioski, jakie płyną z tej wystawy są smutne? Z tym sama artystka polemizuje, bo przecież często najcięższe doświadczenia są tymi najwartościowszymi.

Aga Ślusarczyk –Bańska natomiast pokazuje jak tworzyć sztukę z ograniczeń. Symboliczne słowa, jakie zawarła w swoim artystycznym expose o 23 kilogramach bagażu głównego i 8 podręcznego, który mogła wwieźć do Islandii to również metafora jej pracy dyplomowej, w której musiała odejść od obiektów fizycznych na cyfrowe prostokąty telefonicznej fotografii. Ale organiczenie skali przecież nie musi oznaczać zawężania horyzontów samej sztuki. Polilaktyd (używany do ręcznego druku 3d) waży niewiele, ale potrafi zastąpić pędzle, farby, pigmenty i podobrazia.

Prace Róży i Agi nie miały zadanego tematu, ale w jakiś sposób łączą się ze sobą. Może podobną wrażliwością, a może warunkował to podobny czas ich powstawania? Tytułowe pytanie pozostaje jednak otwarte – tak dla nich, jak i dla nas - widzów.

 

Rafał Podmokły Rafał Podmokły Autor artykułu

Dziennikarz, meloman, biblioman, kolekcjoner, chodząca encyklopedia sportu. Podobnie jak dobrą książkę lub płytę, ceni sobie interesującą rozmowę (SPORT, KULTURA, WYWIAD, LUDZIE).