Idol czy Autorytet?

Idol czy Autorytet?
Ryszard Tadeusiewicz Naukowiec AGH, absolwent myślenickiego LO

Żyjmy wśród ludzi i - chcąc nie chcąc – jakoś ich oceniamy. W stosunku do wielu znajomych osób mamy nastawienie emocjonalnie obojętne. Są bo są – ale jakoś nas cieszą ani nie smucą. To normalne. Ktoś, kto by żarliwie kochał albo serdecznie nienawidził wszystkich ludzi na ulicy byłby aberrantem.

Są ludzie, których nie lubimy. Życzę, żeby każdy z Państwa miał takich ludzi jak najmniej, ale każdy ma taką swoją negatywną kolekcję. Nie chcę się na tym skupiać, bo mi od razu ciśnienie rośnie!

Ale każdy ma takich, których lubi, wysoko ocenia, zalicza do swoich przyjaciół albo chciałby się z nimi zaprzyjaźnić. I być takim jak oni. Oby takich jak najwięcej! To Idole i Autorytety. Pozwalam sobie pisać te nazwy z wielkiej litery, bo traktuje te określenia jak nazwy własne określonych podmiotów, o których chcę opowiedzieć.

Idol to ktoś, kogo podziwiam. Na ogół nie mam żadnych szans na prawdziwy bezpośredni kontakt z moim Idolem, a jednak śledzę doniesienia o nim, wypatruję w mediach jego wystąpień, poluję na możliwości przebywania w miejscu, w którym wiem, że ów Idol tam się pojawi. Idolem może być zarówno mężczyzna lub kobieta. Na ogół jest to bez znaczenia, bo zachwyt dla Idola jest zwykle pozbawiony podtekstu erotycznego – chociaż prawdą jest, że dla kobiet idolem częściej jest mężczyzna, a dla mężczyzn kobieta. Przykładowo idolem dla wielu kobiet był Alain Delon (francuski aktor filmowy) i jego wielbicielki podobno nawet spały na schodach domu, w którym mieszkał – żeby go zobaczyć bezpośrednio, gdy będzie wychodził z mieszkania. Panowie z kolei tracili głowy dla pięknej aktorki (też francuskiej) Brigitte Bardot. Ta piękna kobieta przyciągała tłumy gdziekolwiek się pojawiła. Charles de Gaulle (bohater wojenny i prezydent Francji) mówił, że Bardot była „francuskim artykułem eksportowym równie ważnym, jak samochody Renault”.

Idolem zarówno dla mężczyzn jak i (być może nawet w jeszcze większym stopniu!) dla kobiet była księżna Diana Spencer, żona księcia Walii, obecnego króla brytyjskiego Karola III.

Obecnie Idoli kreuje Internet. Kandydat na Idola stara się pokazać w mediach społecznościowych jaki jest fajny, błyskotliwy, zorientowany we wszystkim... Oczywiście doskonale rozumiem tych, którzy takich idoli „kupują”, często gorliwie wyrażają swój podziw, organizują masowe wspieranie „laikami”, piszą pochwalne opinie. Jednak dłuższa obserwacja ujawnia, że czas trwałości fascynacji takim idolem bywa bardzo ograniczony i jest on równie nagle porzucany przez swoich zwolenników, jak poprzednio był przez nich gwałtownie doceniany. Dla mnie żaden z tych modnych internetowych Idoli nie jest wart mojej uwagi.

Oczywiście mam swojego idola, ale nie jest to aktor, piosenkarz, sportowiec ani celebryta. Zatem kto? Tego nie zdradzę, bo zachwyt dla Idola jest bardzo prywatny. Mój prywatny. I już!

Natomiast mogę zdradzić, kto jest dla mnie Autorytetem. Autorytet to ktoś, kogo podziwiam z powodu wiedzy i mądrości, jakie posiada, przy czym Autorytetem określona osoba jest w jakiejś konkretnej dziedzinie, natomiast ta sama osoba poza ową dziedziną Autorytetem może nie być. Przykładowo genialny uczony Albert Einstein, którego sylwetkę i karierę opisywałem w aż trzech felietonach publikowanych w Gazecie Myślenickiej, był zdecydowanie Autorytetem w dziedzinie fizyki teoretycznej. Natomiast tenże Einstein prowadził dość swobodne życie erotyczne, więc w dziedzinie moralności Autorytetem być nie mógł.

Ja w moim życiu miałem szczęście spotkać wielu wybitnie mądrych ludzi, którzy byli dla mnie prawdziwymi Autorytetami. Ale największym, takim, który najsilniej uformował mnie intelektualnie, był profesor Andrzej Bała, nauczyciel fizyki w Myślenickim LO. To mój największy i najtrwalszy Autorytet!