Jak żyć wśród niszczących rakiet?
Wojna na Ukrainie pokazała, że w przypadku konfliktu zbrojnego nikt nie może czuć się bezpieczny. Zasady nakazujące kierowanie śmiercionośnych pocisków wyłącznie w kierunku uzbrojonych przeciwników, z oszczędzaniem (w miarę możliwości...) cywili, funkcjonujące przy wcześniejszych konfliktach zbrojnych (chociaż też nie zawsze skutecznie) legły w gruzach podczas II Wojny Światowej.
Niemcy atakując Polskę we wrześniu 1939 roku skierowali pierwsze bombowce na bezbronne miasto Wieluń. Potem bombardowali regularnie cele cywilne w kolejno atakowanych krajach, a pierwsze rakiety bojowe (pociski V2 Wernera von Brauna) kierowane były na dzielnice mieszkalne Londynu.
Gdy w Warszawie wybuchło desperackie powstanie – znacznie częściej niż powstańcy na barykadach ginęli ludzie cywilni. Szacuje się, że Niemcy celowo i świadomie zabili wtedy 150 do 200 tysięcy cywilów.
Niemcy zapłacili za te akty barbarzyństwa zniszczeniem przez alianckie naloty wielu ich miast i śmiercią wielu cywilów, by wspomnieć tylko o zniszczonym Dreźnie. Ale Władysław Broniewski w wierszu o innym konflikcie zbrojnym napisał straszne słowa: „Nierówny rachunek w trupach!”. Odnosi się to też do bilansu ostatniej wielkiej wojny.
Uczyliśmy się o tym wszystkim na lekcjach historii, czytaliśmy o tym w książkach, oglądaliśmy na filmach dokumentalnych i fabularnych – ale w szczęśliwej pokojowej Europie mogliśmy przez ponad 70 lat myśleć, że to nigdy nie powróci.
Niestety – wróciło.
Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna, w której ludność cywilna ponownie jest celem dla wojskowych pocisków.
Robimy w tej sprawie co możemy. Udzielamy schronienia uchodźcom z Ukrainy, działamy na rzecz pokoju, staramy się nie dopuścić do eskalacji działań zbrojnych – ale nie oszukujmy się. Nie my rozdajemy tu karty!
Nie wiemy, co się wydarzy. Pragniemy, żeby działania zbrojne ustały. Ale istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że się nasilą i przeniosą także na terytorium naszego kraju. Nie chciałbym dożyć chwili, gdy na myślenickim Rynku wybuchać będą wrogie rakiety, a nazwisk przyjaciół będzie się szukało w nekrologach.
Czy jest sposób, żeby się w takiej sytuacji ochronić?
Od wielu lat stale tli się wojna w Izraelu. Rakiety obu stron padają na cywilne miasta. Ostatnio przeczytałem, że nowe bloki mieszkalne w Tel Awiwie muszą obowiązkowo być wyposażone w gazoszczelne schrony, fortyfikowane 35-centymetrowymi ścianami i stropami ze zbrojonego litego betonu, ze stalowymi drzwiami i kuloodpornymi przesłonami na oknach wpuszczonymi w mur.
Czy takich budynków doczekamy także w naszym kraju?