Jeśli Polak osiągnie sukces – to Rodacy mu tego nie wybaczą!

Naszą cechą narodową – piszę to z największym smutkiem! – jest to, że ktokolwiek odniesie sukces, to natychmiast staje się obiektem różnego rodzaju pomówień i napaści.
Ja wprawdzie dużych sukcesów nigdy nie odniosłem, ale nawet te moje nieliczne drobne osiągnięcia i tak sprowokowały w 2015 roku atak, który zainicjował Przewodniczący Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów naukowych (byłem wtedy członkiem tego ciała opiniodawczego), który wykorzystał nielegalnie zdobyte materiały policyjne będące moją prywatną korespondencją, pochodzące ze śledztwa prowadzonego przeciwko całkiem innej osobie bez żadnego związku ze mną, oraz jeden z profesorów UJ, który z jego inspiracji i pod jego dyktando napisał paszkwil na mój temat, a potem go szeroko rozsyłał, zniesławiając mnie gdzie mógł i jak mógł.
Ale moje sukcesy były niewielkie, więc także i atak na mnie miał małe rozmiary. Natomiast wielkie sukcesy wywoływały wielkie fale podłości – i o jednej z nich chcę dzisiaj opowiedzieć.
Bezspornie ogromnym sukcesem Polaków było zwycięstwo pod Wiedniem 12 września 1683 roku. Jak wszyscy pamiętamy (a przynajmniej powinniśmy pamiętać...) w tym dniu genialnie przeprowadzony przez króla Jana III Sobieskiego atak ze wzgórza Kahlenberg rozgromił ogromną armię (ponad 300 tysięcy ludzi!), jaką Imperium Osmańskie wysłało pod wodzą Kara Mustafy na podbój Europy. Po zdobyciu Wiednia Turcy planowali podbój pozostałych krajów Europy i totalne zawładnięcie naszym kontynentem, więc to zwycięstwo miało ogromne znaczenie.
W bitwie, która dosłownie rozniosła armię turecką, uczestniczyło zaledwie 67 tysięcy Polaków – ale genialnie dowodzonych. Sukces był bezprzykładny, więc papież Innocenty XI nazwał Sobieskiego „Salvator Mundi” (Zbawca Świata).
Tego jednak Polakom w kraju było za dużo.
Zaraz po dotarciu do Polski wieści o zwycięstwie podniosły się głosy, że to żadna zasługa Sobieskiego, bo Bóg w cudowny sposób spowodował popłoch w armii tureckiej. Przodował w tych głosach krytyki Wojewoda Poznański Krzysztof Grzymułtowski, który wygłaszał publiczne mowy (na sejmikach), na których oskarżał króla o nieudolność, w wyniku której miało (rzekomo) zginąć mnóstwo Polaków. W rzeczywistości w dowodzonych przez Sobieskiego polskich oddziałach zginęło 1.500 ludzi, a Turcy stracili 20.000 zabitych.
Po powrocie spod Wiednia Sobieski napotykał przeszkody wszędzie i we wszystkim. Gdy organizował wyprawę przeciwko Mołdawii - celowo nie płacono podatków i opóźniano zebranie wojsk, w następstwie czego wojna ta zakończyła się niepowodzeniem. Było to podstawą do głoszenia tezy, że Sobieski na tej wyprawie celowo „wyniszczył rycerstwo bez wszelkiej litości”, żeby wprowadzić w Polsce absolutum dominum, czyli władzę króla ponad systemem sejmików i sejmu, pętających wszelkie działania. Wykorzystywano też propagandowo nawet drobne szczegóły, na przykład niepowodzenie starań o odzyskanie Kamieńca Podolskiego (wyprawą w 1687 roku dowodził formalnie syn króla Jakub, ale bitwę przegrał hetman Stanisław Jabłonowski), a także oskarżano go o nadużycia finansowe (między innymi o przywłaszczenie sobie łupów zdobytych pod Wiedniem).
Nie chciałbym nudzić Państwa wymienianiem wszystkich nikczemnych i bezpodstawnych oskarżeń, jakie kierowano przeciwko bohaterskiemu królowi. Chciałbym tylko zamknąć ten felieton nawiązaniem do jego tytułu:
Jeśli Polak osiągnie sukces – to Rodacy mu tego nie wybaczą!
Wiem coś o tym...