Maja Ingarden

Maja Ingarden
Maja Ingarden – Od 20 lat prowadzi z mężem w Myślenicach praktykę weterynaryjną. Specjalizuje się w onkologii i hematologii psów i kotów – nie tylko leczy swoich pacjentów, ale też prowadzi szkolenia dla lekarzy weterynarii i studentów. Prywatnie mama czwórki dzieci. Pasjonuje się historią Polski, fotografią i kynologią, jeździ konno, hoduje kury i perliczki. Współzałożycielka myślenickiej jednostki Strzelców Rzeczypospolitej oraz koła Myślenice Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Fot. Z arch. Mai Ingarden

– Myśleniczanie bez wątpienia kojarzą panią z mundurem, ponieważ pani rodzina od najmłodszych po tych najstarszych włącza się w działalność Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Dlaczego akurat państwo postanowili zaangażować się w tę organizację?

– Armia Krajowa to część mojej tożsamości. Mój mąż nie ma wprawdzie korzeni akowskich, ale jego stryj, Jerzy Ingarden, był pilotem RAF, a wcześniej przeszedł z Armią Andersa prawie cały szlak. Z mojej strony trudno byłoby wymienić wszystkich spokrewnionych żołnierzy Armii Krajowej, ale na pewno najważniejsze dla mnie postaci to dziadkowie – por. Irena Siwicka-Żychiewicz ps. „Hawrań” i ppor Antoni Żychiewicz ps. „Przerwa”. To ich osoby są w moim sercu od zawsze i to oni są wzorem patriotyzmu dla mnie i mojej rodziny. Koło Myślenice ŚZŻAK reaktywowaliśmy niedawno, bo 2 lata temu, a jednostkę strzelecką założyliśmy rok wcześniej. Ale działalność patriotyczna sięga wielu lat wstecz. W Myślenicach pierwszą dużą akcją zainicjowaną przez moją mamę Martę Święcicką były obchody Roku Cichociemnych w Gimnazjum nr 1 w 2016 roku. Nasze zaproszenie przyjęli wtedy dowódcy Wojsk Specjalnych oraz Logistyki. Zresztą to oni odsłaniali tablicę poświęconą cichociemnym w budynku gimnazjum (obecnie Szkoła Podstawowa nr 1).

Założenie jednostki Strzelców Rzeczypospolitej miało na celu zainteresowanie dzieci i młodzieży tematyką militarną i „zarażenie” patriotyzmem. Dzięki naszym propozycjom programowym rozszerzają swoją wiedzę o Polsce i poznają ciekawych ludzi, ale też fantastycznie rozwijają się fizycznie. Bo nasze szkolenia militarne to nie tylko strzelanie i taktyka, ale też wspinaczka, spływy kajakowe, ratownictwo czy biegi na orientację. Dzięki wspaniałym instruktorom, którzy wspierają nas swoim doświadczeniem zajęcia są prowadzone na wysokim poziomie. A przy tym młodzież się usamodzielnia i stale rozwija. Niedawno Strzelcy przy wsparciu harcerzy zorganizowali obóz żeglarski w Żywcu. Mimo wielu moich obaw postanowiłam nie ingerować w ich pomysły. Były oczywiście drobne niedociągnięcia organizacyjne (z trudem się powstrzymywałam, żeby ich nie poprawiać i nie ingerować), ale to była świetna inicjatywa i jestem bardzo dumna z moich strzelców, że sami sobie ze wszystkim poradzili.

– Pani dzieci, również angażują się na swój sposób w uroczystości patriotyczne. Jak to się stało, że przekonała je pani do munduru?

– To nie było trudne. Z taką bazą genetyczną do patriotyzmu nie musiałam nikogo przekonywać. A mundur? W mundurze wszyscy wyglądają wspaniale. I kobiety i mężczyźni, a dzieci po prostu rozbrajają każdego. W czasie wizyty Prezydenta RP i pani wicepremier w zeszłym roku to maluchy przyciągały największą uwagę gości. Podobnie na niedawnym spotkaniu z Premierem. U młodzieży trzeba czasami uderzyć w ich młodzieńczą próżność. Sama za każdym razem, gdy widzę maszerujących ze sztandarem, czy stawiających posterunek honorowy Strzelców, serce mi od razu szybciej bije. Na co dzień uśmiechnięte normalne dzieciaki, a w mundurze zaczyna od nich bić jakiś blask. I to nie tylko na uroczystościach, ale też na ćwiczeniach w lesie. Bo mundur to też zobowiązanie, deklaracja gotowości do poświęcenia.

– Z zawodu jest pani weterynarzem. Jakby pani oceniła, czy wzrasta liczba zwierząt w naszych domach?

– Badania statystyczne z ostatnich lat wskazują, że na świecie liczba zwierząt domowych stopniowo spada. Ale wzrasta liczba świadomych właścicieli, którzy wydają coraz więcej pieniędzy na swoich pupili i coraz więcej wymagają od swoich weterynarzy. Dzięki temu medycyna weterynaryjna szybko się rozwija. Wiąże się to z koniecznością stałego podnoszenia kwalifikacji i uzupełniania specjalistycznego sprzętu. Lekarz, który się nie szkoli zostaje w tyle. Na rynku pojawiają się nowe leki, nowe testy, nowy sprzęt. W wielu lecznicach pracują rentgeny cyfrowe i działają przylecznicowe laboratoria. Stale rozwija się onkologia weterynaryjna, dzięki czemu wiele nowotworów u zwierząt można leczyć. W Myślenicach zaczęliśmy pracę 20 lat temu, nie marząc nawet, że będą nas odwiedzać pacjenci z całej Polski, a nawet Europy. Ostatnio dowiedziałam się, że lekarze wysyłający do nas swoich pacjentów na konsultacje mówią, że jesteśmy specjalistami od przypadków „z archiwum X”. Nie wszystkie przypadki udaje się nam zdiagnozować, a ze względu na onkologię jesteśmy często lekarzami „ostatniego kontaktu”, ale cieszę się, że tak wielu lekarzy ceni sobie współpracę z nami i zapewnia ciągłą gimnastykę dla naszych mózgów, przez wysyłanie problematycznych pacjentów.

Maria Gaczyńska Maria Gaczyńska Autor artykułu

Dziennikarka, interesuje się głównie sprawami społeczno-politycznymi miasta i regionu