Nie zabrakło szlachetnych serc i „Szlachetna Paczka” znów pomogła

Nie zabrakło szlachetnych serc
i „Szlachetna Paczka” znów pomogła

Końcówka roku to nie tylko Święta i Sylwester, ale też - od ponad dwóch dekad - akcja „Szlachetna Paczka”. Dzięki grupie wolontariuszy, na czele których stanął (już kolejny raz) Mateusz Pieczyński, akcja nie ominęła Myślenic. Dzięki wolontariuszom i darczyńcom w Weekend Cudów paczki trafiły do 43 rodzin.

Były to w większości rodziny z gminy Myślenice, ale nie tylko. Myślenicki region Szlachetnej Paczki objął swoim zasięgiem także gminy Sułkowice i Siepraw.

Magazyn, tak jak od kilku już lat, mieścił się w Myślenickim Ośrodku Kultury i Sportu. To stąd wolontariusze dostarczali paczki do rodzin i osób samotnych. Dary były skrojone do potrzeb obdarowywanych, dzięki temu, że wcześniej wolontariusze odwiedzili ich i pytali o to czego potrzebują.

- To co zaobserwowaliśmy, to że ogólny poziom życia obniżył się przez ostatni rok. Sporo osób miało np. zaległości w płatnościach za media. Tym większa była ich radość i nadzieja, że „Szlachetna Paczka” do nich dotarła – mówi Mateusz Pieczyński, lider akcji w Myślenicach.

W paczkach znalazły się m.in. żywność, odzież, przybory szkolne, środki czystości, opał na zimę, ale również sprzęt AGD: lodówki i pralki.

Udało się też spełnić niejedno marzenie

- W jednej z paczek była nawet maszyna do szycia dla pewnej starszej pani, która bardzo chciała wrócić do swojego dawnego hobby – mówi Mateusz Pieczyński. I dodaje:

- Szacowana wartość paczek, które w tym roku do nas trafiły to ok. 240 tys. zł. Dla porównania w ubiegłym roku było to ok. 320 tys. zł. I choć liczbowo pakunków było więcej, bo aż 800 to spadła ich średnia wartość. To pokazuje, że wszystkim, także darczyńcom dały się we znaki inflacja i wzrost cen. Najważniejsze jednak, że żaden darczyńca nie zawiódł i paczki dotarły do wszystkich, którzy na nie czekali. Na ostatnie czekaliśmy do niedzielnego wieczora, bo jechały aż z województwa lubuskiego – mówi Mateusz Pieczyński.

Dodaje on też, że to wspaniałe dzieło nie byłoby możliwe, nie tylko bez darczyńców, ale również kogoś jeszcze.

Żeby dostarczyć takie paczki potrzebne były odpowiednio duże samochody. Kiedy w sobotę umówiony przez wolontariuszy transport nie dotarł do magazynu, z pomocą pospieszyli im strażacy z OSP Myślenice Górne Przedmieście i zostawiwszy inne obowiązki dostarczali w wolontariuszami paczki. Niezawodni byli też, jak co roku zresztą, ratownicy z Grupy Podhalańskiej GOPR (którzy są w stanie dotrzeć w wysoko położone a przez to trudno dostępne tereny) i z myślenickiego oddziału Malta Służba Medyczna.

O posiłki, dosłownie, zadbały też restauracje Rekliniec i Na Stradomiu oraz Cukiernia Dziadkowiec, od której pierniki razem z paczkami trafiły do obdarowanych rodzin.