O giełdzie jeszcze raz

W poprzednim felietonie napisałem o podstawowych funkcjach giełdy, związanych z obrotem papierami wartościowymi. Dzisiaj chcę się zająć trochę bardziej abstrakcyjnymi transakcjami typu futures. Opieram się tu na artykule, jaki na ten temat opublikował prof. Zdzisław Burda z AGH w czasopiśmie PAUza Akademicka nr 589, jednak uważam, że treść tego artykułu warto przybliżyć czytelniom Gazety Myślenickiej, bo może nie wszyscy czytują PAUzę, a ponadto spróbuję to zrobić w sposób bardziej popularny, bez wchodzenia w fachową terminologię.
Transakcje typu futures są umowami dotyczącymi dostarczenia przez dostawcę określonego towaru w ściśle określonym terminie w ustalonej ilości i za ustaloną cenę. Nabywca zobowiązuje się za dostarczony towar w podanym terminie zapłacić właśnie tę ustaloną cenę. Na czym polega gra? Otóż w ustalonym dniu towar ma jakąś konkretną cenę rynkową. Jeśli ta cena będzie wyższa od ceny zapisanej w kontrakcie – to wygra nabywca, bo dostanie towar taniej, niż gdyby go kupował na rynku. Jeśli jednak cena rynkowa będzie niższa, niż zapisana w kontrakcie – to wygra sprzedawca, bo za swój towar dostanie więcej, niż gdyby go sprzedał po cenie rynkowej.
Objaśnię to na przykładzie kontraktu forward, stosowanego poza giełdą, który jest prostszy do zrozumienia, a pokazuję istotę rzeczy. Prof. Burda przytoczył taki przykład:
Powiedzmy, że producent keczupu chce we wrześniu mieć pewność, że w lutym będzie miał dostawę pomidorów w rozsądnej cenie, bo ewentualne wahania ceny rynkowej mogą go narazić na duże straty. Więc proponuje dostawcy pomidorów umowę, że w dniu 1 lutego kupi od niego 10 ton pomidorów płacąc 10 zł za kg. Jeśli dostawca pomidorów podpisze we wrześniu taką umowę – to będzie musiał w lutym dostarczyć te pomidory po umówionej cenie.
Jeśli w dniu 1 lutego pomidory na rynku będą naprawdę po 10 zł za kg – to producent keczupu zapłaci 100 tys. zł i obaj – z dostawcą pomidorów – wyjdą na swoje. Jeśli jednak pomidory w tym dniu będą na rynku kosztowały 11 zł za kg – to producent keczupu wygra, bo za dostarczony mu towar zapłaci o 10 tys. zł mniej, niż gdyby kupował pomidory na rynku. Ale może się zdarzyć, że w dniu 1 lutego pomidory na rynku będą kosztowały 9 zł za kg. Wtedy wygra dostawca, bo dostanie za swój towar o 10 tys. zł więcej, niż gdyby go po prostu sprzedał na rynku.
Okazuje się, że chętnych do zawierania tego typu transakcji jest sporo i zawiera się ich dużo. Zarządzający giełdą dostrzegli, że ten typ transakcji może być formą interesującej gry rynkowej także wtedy, gdy sprzedający wcale nie ma pomidorów (lub innego towaru, dla którego można w konkretnym dniu ustalić cenę rynkową). Nabywca z kolei może tego towaru nie potrzebować, ale może chcieć się umówić, że byłby skłonny go kupić w określonym dniu za określoną cenę.
W ten sposób zostały zaprojektowane kontrakty o nazwie futures. Ich istotą jest tylko umowa, że ktoś będzie skłonny coś kupić w określonym dniu za określoną cenę, a ktoś inny będzie skłonny sprzedać owo coś właśnie za tę cenę. Sam towar nie musi być przekazany!
Giełda w określonym dniu porównuje rzeczywiste ceny z cenami zawartymi w kontrakcie i od jednego z umawiających się pobiera kwotę wynikającą z różnicy cen, a drugiemu taką kwotę przekazuje – pobierając oczywiście prowizję. Żeby transakcja była bezpieczna – obaj zawierający umowę klienci wpłacają z góry depozyt wynoszący na przykład 20% kwoty kontraktu. Po rozstrzygnięciu kontraktu jednemu zwraca się depozyt powiększony o kwotę wygranej, a drugiemu z depozytu zabiera się kwotę, którą przegrał. Ponieważ depozyty są znacznie mniejsze, niż kwota kontraktu, działa przy tym „dźwignia finansowa”. Klient może zawrzeć kontrakt na kwotę znacznie wyższą, niż środki, jakie posiada – a w najgorszym przypadku straci jedynie depozyt.
Kuszące!
20 lat temu prof. Ryszard Tadeusiewicz został laureatem konkursu Mistrz Mowy Polskiej. Podczas Wielkiej Gali Finałowej w Teatrze Polskim w Warszawie profesor Tadeusiewicz został odznaczony – zgodnie z decyzją jury – jako Mistrz Mowy Polskiej – obok publikujemy zdjęcie z tej pamiętnej uroczystości. Jak mogą się Państwo przekonać w cotygodniowych felietonach pana Profesora – mimo upływu lat, jego kunszt nie osłabł ani trochę!