Orzeł Myślenice z historycznym awansem do V Ligi

Nie udało się w Bodzanowie, lecz na własnym obiekcie nic nie mogło powstrzymać Orła przed przypieczętowaniem upragnionego awansu. Podopieczni Kamila Ostrowskiego po 14 latach spędzonych w Klasie Okręgowej (jako ciekawostkę warto zaznaczyć, że gdy Orzeł awansował z Klasy A, to lepszy od nich był Sęp Droginia, który obecnie walczy o całkiem inne cele) wreszcie zagrają w V Lidze!
Samo spotkanie z Wróblowianką przyciągnęło na trybuny całą rzeszę kibiców, którzy głośno dopingowali i trzymali kciuki za Orła. Pierwszy gol padł bardzo szybko, bo już w siódmej minucie. Błąd bramkarza gości wykorzystał Bartosz Kiełbus i mieliśmy 1:0.
Niestety równie szybko, bo po trzech minutach po świetnym strzale głową przyszło wyrównanie. Przez kolejne dwa kwadranse wydawało się, że to Wróblowianka była bliższa wyjścia na prowadzenie. Dowodzi temu między innymi rzut karny, który po zagraniu ręką Krzysztofa Górki podyktował sędzia.
Zawodnik rywali podszedł do jedenastki, na trybunach pojawiła się chwila napięcia, lecz piłka wylądowała w rękach Huberta Świeczyńskiego!
- Miałem informację, gdzie będzie strzelał - przyznał się w pomeczowej rozmowie z nami bramkarz.
Jeszcze przed przerwą drugą żółtą kartkę za symulowanie obejrzał piłkarz gości i już wtedy wydawało się, że Orzeł ma awans na wyciągnięcie ręki. Jednak po zmianie stron podopieczni Kamila Ostrowskiego nie mogli przebić się przez defensywę rywali, a nawet jedną fenomenalną interwencję musiał zaliczyć Huber Świerczyński.
Wszystko rozstrzygnęło się w 84. minucie, kiedy to Kuba Moskal otrzymał piłkę na skraju pola karnego i płaskim, plasowanym strzałem pokonał bramkarza rywali.
- Uważam, że cała drużyna pracowała bardzo ciężko na ten awans przez ostatnie dwa lata. Z pewnością nie tylko mi zawdzięcza drużyna to mistrzostwo czy temu, że obroniłem dzisiaj rzut karny. Najważniejsza była ciężka praca, zarówno sztabu trenerskiego, jak i zawodników. Rywale dziś także pokazali się z dobrej strony i ten awans smakuje lepiej po takim zwycięstwie - mówił skromnie, bohater tego meczu Hubert Świerczyński.
Czasem jest tak, że osiągnięcie celu smakuje lepiej, gdy robi się to po bardzo trudnej drodze. Orzeł miał taką właśnie wyboistą ścieżkę, która przeprowadziła go między innymi przez zeszłoroczne, przegrane w kontrowersyjnych okolicznościach baraże.
- Po tych barażach było w naszej drużynie zwątpienie. Zawsze jest i jeśli ktoś mówi, że po czymś takim go nie ma, to kłamie. Włożyliśmy kawał serducha i zaangażowania w tamte mecze, ale też dzięki temu mogliśmy obejrzeć filmik motywacyjny przed tym spotkaniem, który pokazywał całą naszą drogę. Można go zobaczyć na naszych mediach społecznościowych, bo pokazuje te wszystkie momenty, kiedy było ciężko, a ostatecznie się podnieśliśmy i zaowocowało to taką serią bez porażki, jak teraz - przyznawał szkoleniowiec Orła Kamil Ostrowski.
Tak wspominaliśmy wyżej, Orzeł spędził w Klasie Okręgowej 14 lat, a cele, które chciał w tej lidze osiągnąć, na przestrzeni kolejnych sezonów się zmieniały.
- To jest zwieńczenie tej naszej pracy. To, że nie awansowaliśmy we wcześniejszych latach, nie oznacza, że się nie rozwijaliśmy. Na początku mieliśmy drużyny, które walczyły o utrzymanie w Klasie Okręgowej, ale one już nas przybliżały do celu. Dziś awans wywalczyła akurat ta grupa ludzi i chwała im za to. Jednak są z nami takie osoby, jak Mateusz Mistarz, który jest tu od początku tej drogi, nieważne czy były to akurat słabsze, czy silniejsze zespoły - podkreślił wieloletni trener Orła.
Po meczu kibice urządzili sobie wielką fetę z piłkarzami, bo z pewnością i jedni i drudzy zasłużyli na świętowanie. A my będziemy się bacznie przyglądać i relacjonować, to, co będzie się działo w przyszłosezonowej V Lidze.