Panaceum - dekada spełnionych marzeń

Nazywają się Panaceum tak jak lek na wszystkie choroby. Medyczne konotacje miał również ich pierwszy teledysk zatytułowany „Arytmia”, ale nie są lekarzami, chyba, że o raperach można powiedzieć, że bywają lekarzami duszy. W 2019 r. Tomek i Maciek Kusiakowie pod szyldem Panaceum wydali swój debiutancki album „Dwa do Potęgi”, rok 2022 zaznaczyli podwójną płytą o tytułach „Linia Nieba” i „Linia Nieba 2”, a w 2024 światu objawiła sie solowa płyta Maćka „Ćwierć wieku poezji”. W ubiegłym roku Tomek i Maciek jeszcze raz dali o sobie znać, gdy razem z Adisunem nagrali „Cerbera”. Dziesiątki koncertów w Myślenicach i w Krakowie, wspólny projekt myślenickich raperów „Miasto śpi”, którego byli inicjatorami(ponad 30 tysięcy wyświetleń) i najświeższe dokonanie - film „Całe to Panaceum”, który pojawił się w sieci 25 stycznia, dokładnie w 10 rocznice narodzin bratersko- raperskiego duetu. Całkiem sporo jak na chłopaków, za którymi nie stoi wielka wytwórnia płytowa tylko ich własna pasja. Nieprzemijająca.
Gdy dekadę temu powstawało Panaceum byliście jeszcze licealistami. Co robicie dzisiaj zawodowo, jakie szczeble edukacyjne w tym czasie udało się wam pokonać i jak zmienił się wasz status prywatny, założyliście rodziny?
T: Skończyliśmy niezłe studia, pracujemy w swoich zawodach i żyjemy normalnym życiem jak każdy. Staramy się nie łączyć tych dwóch światów i w obu dawać z siebie wszystko. W pracy nie rozmawiamy o twórczości, jako Panaceum nie rozmawiamy o pracy.
Dziesięć lat to wydaje się być szmat czasu na scenie. Czujecie się gotowi na kolejne dziesięć czy jesteście już na takim etapie, że używając metafory sportowej cieszy was każdy kolejny sezon jak Lewego, LeBrona albo Cristiano?
M: Oczywiście, że czujemy się gotowi. Jesteśmy młodzi. Mamy mniej lat niż nasi ulubieni raperzy, gdy tworzyli nasze ulubione albumy. Wciąż mamy w głowie nowe pomysły, ciągle są rzeczy, których jeszcze nie zrobiliśmy i nadal sprawia nam to przyjemność. Musimy zaprotestować przed próbami zaszufladkowania nas jako weteranów czy ludzi, którzy są za starzy na to co robią. To bzdura. Zwróć uwagę, że Ronaldo miał swój najlepszy sezon w wieku 30 lat, a Lewandowski 32 lat. My nie mamy jeszcze trójki z przodu. U nas nic się nie kończy, przeciwnie - skoro życie idzie do przodu, to pojawia się więcej przemyśleń i tematów do poruszenia niż 10 lat temu.
Gdybyście mieli powiedzieć albo zważyć na jakiejś wadze argumenty, dlaczego było warto i dlaczego czasami mieliście dość?
T: Mam wrażenie, że wszyscy myślą, że my chcieliśmy zostać raperami i teraz musimy to podsumować czy było warto. To nie tak. Tworzenie to po prostu element naszego życia, który świetnie je uzupełnia i daje nam poczucie, że robimy coś dla siebie. To jak niedzielna gra z kolegami w piłkę. Tworzysz, bo sprawia ci przyjemność samo tworzenie na każdym jego etapie. Staraliśmy się to ulepszać i nigdy nie mieliśmy dość. A dlaczego warto mieć swoją pasję? Bo daje ci poczucie sensu i kontakt z ludźmi, z którymi masz o czym pogadać i z którymi dobrze się czujesz. Ale jeśli już podsumowywać to przez tę dekadę na pewno przeżyliśmy wiele pięknych chwil, które będziemy dobrze wspominać. Graliśmy w różnych miejscach, poznawaliśmy ciekawych ludzi, w tym takich, których wcześniej znaliśmy tylko z teledysków. Rozwinęło nas to jako ludzi: dodało pewności siebie, więcej luzu, uodporniło na hejt, wyłuskało kilka nowych umiejętności.
W filmie „Całe to Panaceum” pada stwierdzenie, że rap to generalnie muzyka ulicy, a dziećmi ulicy raczej się nie czujecie. Zaczynając przygodę z tym gatunkiem muzycznym czuliście, że (znowu będzie metafora ze sportu) będziecie grać na obcym boisku?
T: Nie, rap od zawsze był naszym boiskiem, z którym czuliśmy się silnie związani. W filmie pada stwierdzenie, że kiedy zaczynaliśmy to w Myślenicach przeważał nurt uliczny. Jeśli podzielimy rap na ten, który wywodzi się od Molesty i od Grammatika to my byliśmy bardziej od Grammatika. W Polskim rapie już dawno było wtedy bardziej kolorowo i my chcieliśmy trochę tej różnorodności we flow, bitach czy tematyce wnieść. Ale nie powiedziałbym, że to obce boisko.
Artyści, którzy byli dla was drogowskazami albo chociaż inspiracją?
M: Odkąd pamiętam słuchaliśmy rapu na potęgę. I chcąc nie chcąc to miało odbicie nie tylko w tym jak rapowaliśmy, ale również w tym jak chcieliśmy żyć na różnych etapach życia. Chcieliśmy być elitarni jak skład Parias, szyderczy jak Patokalipsa, chcieliśmy być Pezetem z Muzyki Rozrywkowej, Pezetem z Poważnej, snującym się po mieście Taco Hemingwayem i mieć Wesołą Ekipę jak Que. Z szukaniem drogowskazu w rapie jednak trzeba uważać, bo można trafić na naprawdę złe drogi.
Co to dla was znaczy rap i co to znaczy być raperem?
T: Rap chciałbym postrzegać jako opozycję do głupoty jaką serwuje mainstream i niczym nieskrępowaną wolność słowa. Dawniej w to wierzyłem mocniej, ale nawet dzisiaj lubię tak o rapie myśleć. Nie wiem, co to znaczy być raperem, bo zawsze powtarzaliśmy, że nie chcemy być raperami tylko tworzyć. Czy ktoś, kto lubi grać w piłkę jest piłkarzem?
Jak zmieniła się ta muzyka na świecie w trakcie 10 lat funkcjonowania Panaceum i czy Polska, Małopolska, Kraków, Myślenice nadążają za trendami?
M: W trakcie 10 lat zmieniło i nadal zmienia się wszystko. Tworzenie stało się bardziej przystępne, dziś da się to robić nie wychodząc z domu, co sprawiło, że w okresie pandemii i lockdownu prawie każdy nagrywał swoje Hot16challange. Jednocześnie serwisy streamingowe zepchnęły YouTube na dalszy plan, więc cały proces publikowania muzyki jest zupełnie inny niż kilka lat temu. I właśnie to przedefiniowało bardzo mocno tę branżę. To temat na co najmniej pracę magisterską.
Rapowa scena Krakowa i Myślenic. Funkcjonowaliście na jednej i drugiej. Co je różni oprócz kwestii wynikających z liczebności obu miast?
T: W Krakowie scena już istniała wcześniej. Były koncerty, kluby, studia muzyczne i ludzie, którzy co nieco znali się na tej branży. W Myślenicach nie było niczego. Kraków więcej widział i w Krakowie nie budziliśmy niechcianej sensacji, ale z drugiej strony tutaj wiele rzeczy mogliśmy zrobić jako pierwsi. No i w Krakowie więcej jest pasjonatów podziemnego rapu. Łatwiej i taniej zorganizować i wypromować koncert. Właśnie mocno zastanawiamy się nad tym wszystkim w kontekście zorganizowania koncertu z okazji 10-lecia. W Krakowie? W Myślenicach? Czy w ogóle?
Top 3 koncertów, po których, cytat z Tomka, mieliście wrażenie, że unosicie się w powietrzu.
M: Na pewno bardzo dobrze wspominamy koncert, gdzie graliśmy przed Dwoma Sławami. Tam chemia między nami a publiką dawała ogromną energię, a ludzie pamiętali o nas nawet kilka lat później. Wymieniłbym też nasz drugi koncert w życiu, który graliśmy tydzień po pierwszym. Wyciągnęliśmy wnioski z tego pierwszego i zagrało to świetnie. Waham się co wskazać jako trzecie, sporo tego było. Poznaliśmy większość dużych klubów w Krakowie i zorganizowaliśmy kilka fajnych koncertów w Myślenicach. A może wymienię ten styczniowy koncert w MOKiS, gdzie ludzie śpiewali nam sto lat, bardzo miłe to było.
Którą płytę i dlaczego, oprócz tej, którą nagracie uznajecie za swój primetime?
M: Myślę, że nasz primetime jeszcze nie nadszedł i ciągle mamy dużo do pokazania. Z albumów, które stworzyliśmy mógłbym wymienić Linię Nieba, z którą spędziliśmy najwięcej czasu, bo sami tworzyliśmy do niej bity, sami ją mixowaliśmy i kręciliśmy teledyski. Przy tym tak się nakręciliśmy, że zrobiliśmy ją jako wydanie dwupłytowe. Pudełkowa wersja jest przepięknie wydana. Z drugiej strony mam też spory sentyment do Dwa do Potęgi. Ludzie nadal, po 6 latach słuchają tych utworów.
Czego dowiedzieliście się o muzycznym showbiznesie od 2015 roku?
T: Zupełnie niczego. Show biznes odbywa się w Warszawie. Tam jeszcze nie byliśmy z naszym rapem. Jeśli imprezowaliśmy to ze swoimi znajomymi, jeśli tworzyliśmy z innymi artystami, to również byli to nasi znajomi.
Jak wytłumaczylibyście ten fenomen, że rapem zajmuje się tak wielu młodych ludzi, którzy wcale nie są urodzonymi showmanami czy frontmenami?
T: Każdy potrzebuje się uzewnętrznić. Jeśli jesteś barwnym, rozwydrzonym showmanem w codziennym życiu to być może wystarczy ci ten sposób pokazywania swojego wnętrza. Introwertycy duszą wszystko w sobie. A to właśnie mój ulubiony typ rapera. Introwertyk, obserwator i wkurzony na świat buntownik. Introwertyk ma dobrze zbudowany wewnętrzny świat i rap stanowi wentyl do tego świata. Obserwator umie sformułować rzeczywistość w ciekawy sposób i dojść do wniosków, których inni nie dostrzegają. A negatywne emocje są często motorem napędowym tworzenia. Spójrzcie np. na Quebonafide i zwróćcie uwagę jak bardzo różni się w wywiadzie np. dla Kanału Sportowego od tego scenicznego demona, gdy światła gasną.
Czy w środowisku raperów bycie takimi self- made manami jak wy, którzy kręcą również teledyski i sami nagrywają muzykę to wyjątek czy raczej reguła?
T: Branża poszła w tę stronę, że niezależny twórca musi dzisiaj zajmować się wieloma rzeczami. Nie da się być teraz tylko i wyłącznie raperem. Musisz przynajmniej trochę znać się na marketingu, grafice, produkcji muzyki czy nawet modzie. Jednak w stopniu, w którym my to robiliśmy to raczej wyjątek. Każda pasja wiąże się z masą wydatków. Nie mieliśmy kasy, ale mieliśmy Internet i trochę zaparcia, więc uczyliśmy się pracować nad każdym elementem sami. To bardzo satysfakcjonujące, kiedy wiesz, że miałeś wpływ na każdy element swojego dzieła, ale z drugiej strony musisz na to poświęcić więcej czasu, a efekt nie zawsze będzie taki sam, jak ten z ręki profesjonalisty.
Co takiego wydarzyło się między Miasto Śpi 1 i Miasto Śpi 2, że o pierwszym projekcie integrującym myślenickich raperów mówicie w filmie z takim sentymentem, a w przypadku drugiego z trudno ukrywanym rozczarowaniem?
M: Pierwsze Miasto Śpi było zaskakującym sukcesem, który przerósł nasze oczekiwania. Byliśmy w szoku, że było o tym numerze tak głośno. Do tego zintegrował bardzo wszystkich raperów z okolic. Przy drugim Miasto Śpi pojawiły się oczekiwania i porobiły wewnętrzne grupki, realizacja rozciągnęła się w czasie. Zabrakło czasu i komunikacji. W komentarzach hejterów powtarzały się zarzuty, o których dyskutowaliśmy wewnątrz projektu. To nas wkurzyło. Teraz wiemy, że trzecia część będzie musiała się urodzić sama, na solidnym fundamencie pasji w ludziach. My tylko w odpowiednim momencie wciśniemy enter i zbierzemy ich do kupy.
Maciek nagrał solowy album, możemy się spodziewać riposty Tomka?
M: Tomek nagrał solowy materiał jeszcze wcześniej, nazywa się Spacery Nocą i możecie posłuchać go na Spotify, Tidal i we wszystkich serwisach streamingowych. To album bardzo osobisty, z ciekawymi przemyśleniami, ze swojej strony szczególnie polecam takie utwory jak Duch, Nowa nikotyna czy Sadie Adler. Tomek ze względu na insiderski charakter płyty zrezygnował z promowania jej, przez co dotarła głównie do ludzi, którzy obserwują nas na co dzień.
Teksty, z których autorstwa jesteście najbardziej dumni?
T: Samo pisanie to nasz absolutny konik. Trudno wymienić ulubione teksty. Większość ludzi pewnie nie zwraca uwagi na to, ale dla nas na przykład jedna ciekawa gra słów czy zawoalowany schemat rymów i sylab jest jak strzelenie bramki z przewrotki. To temat na co najmniej pracę magisterką. Ale, żeby cokolwiek wymienić to na przykład lubię osobiste teksty ze „Spacerów Nocą”. Tam mam taki fajny wers, z którego jestem dumny: „mówisz, a ja milczę, bo nie lubię dużo gadać, ale mimo, że ja milczę, to mi odpowiada”.
M: Trudno wskazać konkretny, bo teksty od zawsze były dla nas ważnym elementem. Często są to osobiste utwory, jak np. mój solowy Kim chciałem być, gdzie opowiadam z boku o moich wątpliwościach, dotyczących tego, w którym kierunku poprowadziłem swoje życie.
Na ile udało się wam spełnić swoje marzenia muzyczne z czasów, gdy zakładaliście Panaceum?
T: Spełniliśmy wszystkie. Na szczęście z każdym spełnionym rodzi się nowe. Tak jak wspominaliśmy w filmie ‘Całe to Panaceum’, zawsze mieliśmy takie małe marzenia i staraliśmy się je zrealizować: założyliśmy kanał, poszliśmy do studio, zbudowaliśmy swoje, nagraliśmy klip ze sportową furą, stworzyliśmy album, zagraliśmy koncert. To wszystko spełnione marzenia.
Rada dla młodych od tych, którzy kładli podwaliny pod rap w Myślenicach?
T: Róbcie co kochacie. Niby proste, ale naprawdę w to wierzymy.
Gdzie będzie Panaceum za 1, 5 i 10 lat?
M: Będzie w studio czekać na pizzę i pokazywać sobie jakąś zbitkę słów, które złączone razem znaczą trzy różne rzeczy, a potem cieszyć się tym jakby odkryli właśnie nową planetę. Będziemy dalej tworzyć. Z naszej perspektywy nie zmieni się nic. Niezależnie od tego czy nasze zasięgi wystrzelą w kosmos czy spadną do zera, my będziemy robić swoje tak długo jak przynajmniej jedna osoba będzie chciała tego słuchać.
Czego wam życzyć?
Zdrowia, reszta jest w naszych rękach.
Rozmawiał Rafał Podmokły