Parasol

Ostatnie dni nie rozpieszczały nas, jeśli chodzi o pogodę. Były już wprawdzie sympatycznie długie (od 20 marca dzień jest dłuższy od nocy i bardzo szybko się obecnie nadal wydłuża) i pełne wiosennej zieleni, ale zimne i - co gorsza – deszczowe. Jeśli prognozy się sprawdzą, to w chwili, gdy będziecie Państwo czytać ten felieton, będzie padał deszcz. Dlatego czytajcie go pod parasolem!
No właśnie – parasol. Służy nam często i wiernie więc tak się od niego przyzwyczailiśmy, że jego istnienie uważamy za oczywistość. A jednak kiedyś go nie było i starożytni Grecy czy Rzymianie mokli na deszczu bez żadnego ratunku. Łatwiej było wznieść Akropol czy Koloseum niż zapewnić sobie przenośną osłonę od deszczu!
Owszem, już w starożytnym Egipcie i w Chinach używano różnych daszków (najczęściej niesionych przez służbę nad władcą) ale dla osłony przed słońcem. Funkcja ta zachowała się w polskiej nazwie parasola, gdyż pochodzi ona od włoskiego parasole, czyli „ochrona przed słońcem”. Angielskie umbrella też pochodzi od łacińskiego słowa umbra, czyli cień.
Ale nigdzie w tych nazwach nie ma wzmianki o ochronie przed deszczem!
Nie wiadomo, kto i kiedy wymyślił, że parasol może chronić także od deszczu. Kronikarze takich rzeczy nie notowali, ale pierwszy historyczny dokument mówiący o przeciwdeszczowych parasolach pochodzi z 1637 roku. Właśnie wtedy sporządzono zachowany do dziś spis dobytku króla Francji Ludwika XIII, w którym zapisano, że posiadał on 11 parasoli przeciwsłonecznych (z koronki) i trzy zrobione z natłuszczonego jedwabiu – ewidentnie przeciwdeszczowe. Francja jest (chyba) jedynym krajem, w którym w użyciu są dwa takie przedmioty o różnych nazwach: parasol dla osłony przed słońcem oraz parapluie dla ochrony przed deszczem.
Z Francji pochodzi też wynalazek parasoli składanych, podobnych do współczesnych. Wynalazł je paryski kaletnik Jan Marius. W nagrodę dostał od króla (w 1710 roku) pięcioletni monopol na ich produkcję.
A co z Anglią?
Wszak w powszechnym wyobrażeniu angielski dżentelmen powinien paradować z parasolem!
Otóż parasole przyjmowano w Anglii z bardzo dużymi oporami. Po pierwsze były bardzo drogie, więc na ogół kupowały je tylko instytucje (hotele, kluby), które wypożyczały je swoim klientom. W latach 30. XVIII wieku Uniwersytet Cambridge oferował swoim studentom jeden parasol, na którego wypożyczenie trzeba było czasem czekać kilka tygodni!
Po drugie, parasole były źle widziane. Gdy mieszkający w Londynie podróżnik Jonas Hanway zaczął używać parasola (w 1750 roku) – wywołał oburzenie. Napastowali go właściciele dorożek, dla których deszcz oznaczał obfitość klientów. Każdy dżentelmen zamiast iść i moknąć wolał jechać pod budą dorożki! Tymczasem Hanway psuł ten interes, więc kilka razy z trudem uniknął pobicia.
Ale to on postawił na swoim i gdy umierał (w 1786 roku), wszyscy Anglicy używali już parasoli!
Dobrej pogody Państwu życzę. A jeśli będzie deszczowa – to koniecznie pamiętajcie o parasolu!