Pasjonatka migania chce zarazić innych miłością do języka migowego

Pasjonatka migania chce zarazić innych miłością do języka migowego
Fot. archiwum prywatne

Sabina Suruło z Borzęty będąc studentką zapisała się na kurs języka migowego. Zrobiła to, aby zyskać umiejętność, a przy okazji zyskała pasję, która daje jej wiele radości i satysfakcji. Pomaga osobom głuchym tłumacząc m.in. msze święte w myślenickiej parafii NNMP oraz przedstawienia myślenickiej Grupy Teatralnej „Misterium”, do której zresztą sama należy. W minioną sobotę Głusi mieli dzięki niej sposobność obejrzenia najnowszego spektaklu grupy pt. „Zmartwychpowstanie”.

   - To, że postanowiłam nauczyć się języka migowego wzięło się z miłości do mojej rodziny, ponieważ mam dwóch głuchych braci. Właśnie tak: głuchych, nie niesłyszących, a tym, bardziej nie głuchoniemych – mówi Sabina i od razu rozprawia się z mitem, że określenie „głuchy” jest niegrzeczne, czy nawet obraźliwe. Wbrew przekonaniu wielu osób, nie sprawia Głuchym przykrości, za to najpewniej żaden Głuchy nie chciałby, aby o nim powiedziano „głuchoniemy”.

Dlaczego Głuchy a nie głuchy?
- Głusi posługujący się Polskim Językiem Migowym w ten sposób podkreślają swoją odrębność językową. Podobnie jak inne mniejszości, np. Ślązacy. Mają swój język, który ich wyróżnia i jest dla nich pierwszym językiem. Myślę, że należy to uszanować tak samo jak to, aby nie używać określenia „głuchoniemy” - wyjaśnia Sabina.

   - Najważniejszą motywacją dla mnie była chęć przełamania bariery komunikacyjnej między mną a braćmi. Nie znając języka migowego przez długie lata porozumiewaliśmy się za pomocą znaków umownych, wypracowaliśmy, jak to często ma miejsce w takich rodzinach jak nasza, własny sposób komunikacji. Ale on nie zastępuje języka – opowiada kobieta.

   Przyznaje, że od zawsze była zafascynowana językiem migowym, którym jej bracia posługiwali się między sobą oraz z innymi Głuchymi.
- Migali tak szybko! Tak bardzo chciałam wiedzieć o czym mówią – śmieje się Sabina. - Marzyłam wtedy, żeby zostać tłumaczem języka migowego i surdopedagogiem, pracować z Głuchymi.

   Najpierw ukończyła oligofrenopedagogikę, potem podyplomowo surdopedagogikę. Z wykształcenia jest terapeutą i pedagogiem specjalnym.
- Pod koniec studiów w Krakowie zapisałam się na kurs języka migowego, a właściwie był to 4-letni kurs systemu językowo-migowego – mówi. Od razu też wyjaśnia, czym jest ten system i czym się różni od Polskiego Języka Migowego.

   - Systemowy język migowy polega na tym, że gramatyka języka polskiego jest przekładana na znaki migowe. Czyli migamy tak jak mówimy w języku polskim. Natomiast w Polskim Języku Migowym gramatyka jest całkiem odwrotna. Przykładowo chcąc powiedzieć „ ja idę do domu” w PJM powiemy: „ja dom iść”. To samo zdanie, ale w SJM zamigalibyśmy: „ja idę do domu”.

   Po ukończeniu tego kursu, zdecydowała się na naukę Polskiego Języka Migowego, dlatego że zdecydowana większość Głuchych posługuje się właśnie nim. - Nie było łatwo przestawić się, właśnie dlatego, że gramatyka jest zdecydowanie inna, ale miałam wsparcie m.in. mojej bratowej, która jest osobą słabosłyszącą i z którą na łączach internetowych spędziłam mnóstwo czasu migając i w ten sposób się ucząc. Bracia też mocno mnie wspierali i robią to do dziś, kiedy zwracam się do nich o pomoc – mówi.
   Czasem musi poradzić sobie sama, tak jak podczas mszy świętej, którą tłumaczyła symultanicznie, a w kazaniu padło słowo „czyściec”.
  - Słowo „czyściec” jest dla Głuchych nieznane i nie ma na niego znaku. W ułamku sekundy trzeba było wymyślić jak to pokazać, bo przecież kazanie trwa, a ja muszę nadążać z tłumaczeniem. Wybrnęłam z tego pokazując trójpodział, trzy poziomy i wskazując na środkowy - mówi.

Kiedy została poproszona o tłumaczenie mszy świętych, miała dużo wątpliwości. Czy sobie poradzi, czy stres jej nie „zje” itd.
  - Inaczej miga się mszę świętą, a inaczej w swobodnej rozmowie. Zastanawiałam się, czy dam sobie radę. Przed pierwszą mszą „na okrągło” oglądałam w internecie mszę św. z tłumaczem języka migowego. Potem z każdą mszą stres opadał. Dziś wiem jedno. To, czy przekażę coś bardzo dokładnie, czy mniej dokładnie, ma mniejsze znaczenie niż to, że w ogóle to zrobiłam, że podjęłam próbę przekazania Głuchym choćby minimum treści. Oni na to czekają i bardzo to doceniają – mówi Sabina.

   Po każdej takiej tłumaczonej na język migowy mszy (odbywają się one raz w miesiącu) Głusi spotykają się i przy kawie lub herbacie rozmawiają. Sabina zawsze im towarzyszy. Podobnie jak na corocznej Wigilii.
   - Głuchota nie jest widoczna na pierwszy rzut oka, ale zapewniam, że Głusi są pośród nas i mijamy ich często, także tu w Myślenicach, nie wiedząc o tym, że są głusi, bo się zwyczajnie z tym nie obnoszą. Na co dzień żyją w rozproszeniu, dość daleko od siebie, więc każde takie spotkanie z innymi Głuchymi jest dla nich ważne. Takich okazji tu lokalnie nie ma wiele, choć na pewno warto wspomnieć o corocznym spotkaniu na myślenickim Zarabiu, na które przyjeżdża po kilkaset osób nie tylko z tego regionu, ale i z dużo dalsza. To niesamowite widzieć naraz tyle osób migających – mówi Sabina.

   Inną okazją do takich spotkań są od kilku lat spektakle Grupy Misterium. I kiedy nowy tytuł wchodzi na afisz grupa dba o to, aby przynajmniej jeden spektakl był tłumaczony na PJM.
   Sabina pojawiła się tam najpierw jako tłumaczka, z czasem została też aktorką. Dlatego kiedy gra, a jednocześnie miga dla publiczności, zawsze ma dublerkę.
   - Miałam okazję tłumaczyć Krzysztofa Zalewskiego podczas jego koncertu w Myślenicach – mówi Sabina.
   Było to na zaproszenie od Fundacji Kultura bez Barier. Przyjęła je, mimo że wcześniej nie miała okazji tłumaczyć śpiewających artystów, bo jak mówi, Głusi mają prawo mieć dostęp do muzyki, do sztuki w muzeach, teatrach , na koncertach.
   - Czasem zdarza mi się pomóc komuś podczas załatwiania spraw urzędowych, choć wiem z doświadczenia, że Głusi starają się być samodzielni, a jeśli muszą, to w pierwszej kolejności korzystają z pomocy bliskich z rodziny, czy to w urzędach czy u lekarza. Zdarzyło mi się też raz być na policji i tam tłumaczyć. Pomagałam studentom tłumacząc na ich zajęciach. Nigdy bym nie przypuszczała, że moja nauka języka migowego zaprocentuje w ten sposób, że będę wspierała osoby Głuche, ale bardzo się z tego cieszę. Chciałabym, aby było nas - osób słyszących, a znających język migowy, więcej. Dlatego ucieszyłam się z zaproszenia Stowarzyszenia „Róża” z Jawornika, do poprowadzenia warsztatów z podstaw języka migowego. Przyszły dzieci i dorośli. Zawsze przy takich okazjach mam nadzieję, że ktoś połknie bakcyla i będzie uczyć się dalej. To naprawdę przydatna umiejętność, nie wiemy przecież kiedy na naszej drodze stanie osoba głucha, a potrafiąc się z nią porozumieć będziemy mieli ogromną satysfakcję i radość.

   Ta nauka, jak dodaje, to nie tylko znaki. Miganie angażuje nie tylko same dłonie, ale także twarz, a nawet całe ciało.
   - Kiedy pytam kogoś czy chce kawy, to pytanie brzmi: „Ty kawę chcesz?”, ale znak zapytania muszę wyrazić przybierając odpowiedni wyraz twarzy. Albo kiedy chcę powiedzieć coś dobitnie, głośno to też muszę to pokazać sobą, bo przecież nie zamigam głośno – tłumaczy. - Pamiętajmy o tym, aby widząc osoby migające między sobą np. na ulicy, nie patrzeć nachalnie na nie. To niegrzeczne.
   Podstaw języka migowego uczy też swoich uczniów z klas I-III, pracuje bowiem jako nauczyciel wspomagający i pedagog specjalny w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 4 w Wieliczce.
   - Od lat realizuję innowację pedagogiczną „Gadające dłonie”. Dzieci w tym wieku szybko się uczą, ale nauka języka migowego w ich wieku przynosi też inne korzyści: rozwija wyobraźnię, poprawia percepcję wzrokową, motorykę małą, spostrzegawczość, uwagę i koncentrację – mówi Sabina. - Uczymy się mimochodem, bo np. rozmawiając o przyrodzie pokazuję dzieciom znak „przyroda”, kiedy uczą się o kolorach uczę ich znaków kolorów, kiedy poznają litery polskiego alfabetu przy danej literce pokazuję im znak migowy odpowiadający tej literce. Dzięki temu mogą zamigać swoje imię i każdy dowolny wyraz. Bywa nieraz, że na lekcjach nie mogąc rozmawiać ze sobą... migają do siebie.