Południowa Afryka oczami Joanny Dragon
Wspólnie RPA w wynajętym samochodzie aby dotrzeć wszędzie tam, gdzie nie dotarliby korzystając z tamtejszej komunikacji autobusowej czy kolejowej. Nie pomijając żadnej z wielu atrakcji podróżniczych, nocowali głównie w samochodzie i sporadycznie w namiocie. Dzięki temu dotknęli prawdy o tym jak rzeczywiście wygląda życie w tym kraju
Republika Południowej Afryki uchodzi za jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc do zwiedzania dla turystów i podróżników. Jak z każdą obiegową opinią dopiero wtedy można ją zweryfikować, gdy poznamy relacje kogoś kto rzeczywiście w tym rejonie był. Joanna Dragon - na co dzień przewodnik beskidzki niemal rok temu razem ze swoim współtowarzyszem Bartkiem odbyła aż trzytygodniową podróż po tym uchodzącym również za jeden z najpiękniejszych regionów świata. Okazję do wysłuchania tej relacji i zobaczenia zdjęć i filmów z podróży Joanny i Bartka mieli wszyscy, którzy w piątek 23 lutego odwiedzili restaurację Il Camino w związku ze spotkaniem podróżniczym zorganizowanym przez Stowarzyszenie Pomagamy Ludziom Kreujemy Przyszłość KP_PL.
„Białym autem przez Czarny Ląd czyli RPA i Suazi” był zatytułowany ten wieczór, zaś tytułowe białe auto to samochód jaki para podróżników wynajęła na okoliczność przemieszczania się po południowej Afryce. Samochód był zresztą dosyć skromnych gabarytów jak na rozmach całej wyprawy, ale taka również była idea Joanny i Bartka żeby podróż była niskobudżetowa, a zarazem pozwalająca dotrzeć wszędzie tam gdzie nie dotarliby korzystając i tamtejszej komunikacji autobusowej czy kolejowej. Dzięki temu byli w stanie odbyć tak niezwykłą przygodę jak przejazd, oczywiście biletowany, przez Park Narodowy Krugera. Miejsce w którym jak chyba nigdzie indziej na świecie nie licząc zorganizowanego safari można dotknąć dzikiej przyrody w taki sposób, że zapiera to dech nawet gdy ogląda się zdjęcia czy też filmiki którymi okraszone było to spotkanie.
Nasi podróżnicy na wyciągnięcie ręki mieli gromadę potężnych słoni które ni stąd ni zowąd po prostu wychodziły na drogę i tarasowały im przejazd, żyrafę która wydawała się jeszcze wyższa niż na filmach przyrodniczych albo gromadę pawianów która szczególnie upodobała sobie ciasto piernikowe przygotowane przez mamę Joanny. Jadąc przez RPA i Suazi mieli zresztą okazję zobaczyć również mnóstwo hipopotamów, nosorożców czy zebr, a w końcu udało im się zobaczyć nawet białego lwa, już nie w naturalnym środowisku.
Podróż przez Góry Smocze dostarczała również niezwykłych doznań wizualnych, bo drogi które w tamtym rejonie świata buduje się w pasmach górskich nie przypominają raczej typowo europejskich serpentyn, ale pną się pod bardzo ostrym kątem do góry, a drugi bieg jest nieustannie w użyciu. Podróż po RPA objęła również wielkie metropolie takie jak Durban czy Kapsztad, ale największych wrażeń Joannie i Bartkowi dostarczyły chyba bliskie spotkania z przyrodą parków narodowych, zobaczenie wodospadu Tugela (drugi co do wysokości na świecie) czy też Kanionu rzeki Blyde, wspinaczka na Górę Stołową skąd rozciągał się piękny widok na Kapsztad, czy też wyprawa na Przylądek Dobrej Nadziei odkryty przez Bartolomeo Diasa w 1487 r. a obecnie kojarzony głównie z kolonią pingwinów niezwykle licznie zasiedlającą ten zakątek oraz latarnią morską Cape Point położoną w bardzo malowniczym rejonie skalistego wybrzeża.
Joanna i Bartek przemierzyli zatem RPA nie pomijając żadnej z wielu atrakcji podróżniczych jakie oferuje ten kraj, a zarazem uczynili to w nieco spartańskich warunkach, bo nocowali głównie w samochodzie i sporadycznie w namiocie. Można zatem rzec, że dotknęli jakiejś prawdy o tym jak rzeczywiście wygląda życie w tym kraju. Wracając zaś do kwestii bezpieczeństwa tak naprawdę zagrożenie poczuli chyba nie wtedy, gdy kilka metrów przed maską ich samochodu pojawiało się kilkutonowe zwierzę, ale wtedy gdy szli przez mniej ciekawe rejony Kapsztadu.