Pozory i prawda naukowa w medycynie

Pozory i prawda naukowa
w medycynie
Ryszard Tadeusiewicz Naukowiec AGH, absolwent myślenickiego LO

Sprawami związanymi z medycyną interesujemy się teraz bardziej, niż wydarzeniami kulturalnymi czy sportowymi (których zresztą prawie nie ma) i bardziej niż sporami politycznymi (które są nużąco jednostajne). Chłoniemy więc z różnych źródeł wiadomości na temat chorób (zwłaszcza jednej!), liczbie zakażonych, zmarłych i wyzdrowiałych, szczepień i metod leczenia. Dostęp do tych danych mamy – ale jak wyciągać z nich prawidłowe wnioski?

Korzystanie z najnowszych wyników badań naukowych w praktyce lekarskiej jest zawsze i wszędzie godne zalecenia. W medycynie obowiązuje bowiem zasada EBM (ang. Evidence-based medicine) oznaczająca, że w swojej pracy lekarz powinien się odwoływać do najlepszych dostępnych dowodów naukowych. Tylko jak je zdobyć?

Każda pojedyncza obserwacja medyczna jest naukowo prawie bezwartościowa. Cóż z tego, że pacjent X wyzdrowiał z choroby Y po zastosowaniu leku Z? Mogło się przecież zdarzyć, że pacjent X zawdzięczał wyzdrowienie własnej odporności, a zastosowane leczenie miało drugorzędne znaczenie. Mogło być też tak, że choroba Y miała u pacjenta X nietypowy przebieg – na przykład, była wywołana przez mniej zjadliwą odmianę wirusa. Mogło wreszcie być tak, że konkretna partia leku Z, który zażywał pacjent X, miała jakiś nietypowy składnik, który okazał się mieć działanie lecznicze. I to właśnie ten składnik uleczył pacjenta, a nie główny preparat będący istotą leku Z. Wtedy inne partie leku Z, pozbawione tego dodatkowego składnika (o którym nawet producenci nie wiedzą) okażą się nieskuteczne. No i wreszcie wyzdrowienie mógł wywołać jakiś inny czynnik, o którym ani pacjent, ani lekarz nie wiedzieli, przypisując sukces zastosowanej metodzie leczenia, która w rzeczywistości była całkiem nieskuteczna.

Widzimy, że każda pojedyncza obserwacja medyczna (lub ogólniej – biologiczna) obarczona jest licznymi czynnikami losowymi. Dlatego wnioskowanie naukowe musi być oparte na całej serii powtarzanych obserwacji. Dopiero wtedy, gdy określone zjawisko da się zaobserwować wielokrotnie w podobnej formie – można mówić o naukowo stwierdzonym fakcie. Pojawia się tu jednak problem. Jak wyciągać wnioski na podstawie zbioru obserwacji, skoro każda z nich jest (za sprawą wspomnianej losowości) trochę inna, indywidualna, niepowtarzalna?

Do tego celu służy statystyka. Przy jej pomocy można z wielu obserwacji wyliczyć jeden wskaźnik, wolny od tych wszystkich błędów, które obciążają każdą z obserwacji z osobna. Taka statystyka nazywa się miarą tendencji centralnej. Dodatkowo statystycznie wyznaczana miara rozrzutu (zwana wariancją) pozwala ocenić, czy obserwowane zjawisko ma rzeczywistą wartość naukową, czy też jest wynikiem zbiegu okoliczności. Mimo niepewnych danych!

Tak więc lekarz ma dostęp do dowodów naukowych i mógłby je uwzględniać w codziennej praktyce. I pewnie by to robił, gdyby nie fakt, że na jednego lekarza przypada kilkudziesięciu pacjentów.

Statystycznie!