Roboty chirurgiczne. Część 9 – nic nie jest doskonałe!

Roboty chirurgiczne. Część 9 – nic nie jest doskonałe!
Ryszard Tadeusiewicz Naukowiec AGH, absolwent myślenickiego LO

W siedmiu wcześniejszych felietonach opisywałem rozwój techniki robotów chirurgicznych, podkreślając ich zalety. Przyszła pora na to, żeby pokazać także „drugą stronę medalu”.

Niestety, roboty chirurgiczne przyczyniły się też do pewnej liczby nieudanych operacji. Nie był to duży odsetek, ale zaalarmował on amerykańską Agencję Żywności i Leków, która w 2000 roku dopuściła

roboty Da Vinci do powszechnego stosowania, a w 2013 roku powołała specjalną komisję, która badała wszystkie przypadki nieudanych operacji, w których uczestniczył robot. Stwierdzono, że w 2007 roku zdarzył się wypadek przebicia jelita podczas zabiegu chirurgicznego śledziony, w wyniku czego doszło do zakażenia i pacjent zmarł. W 2013 roku analizowano przypadek śmierci kobiety podczas histerotomii (chirurg przeciął naczynie krwionośne i nie zauważył krwotoku).

Najszerszym echem odbił się ostatni wypadek. Pięć lat temu w Wielkiej Brytanii po raz pierwszy przeprowadzono operację zastawki serca przy pomocy robota Da Vinci. Pacjent zmarł. Śledztwo wykazało, że podczas zabiegu dopuszczono się wielu zaniedbań, ale największe błędy popełniła sama maszyna.

To miał być rutynowy zabieg zastawki mitralnej serca, ale jednocześnie pierwszy tego typu w Wielkiej Brytanii, podczas którego to robot miał operować. Pacjent, 69-letni Stephen Pettitt, emerytowany nauczyciel muzyki, operowany był w szpitalu w Newcastle w 2015 roku. Kilka dni po zabiegu zmarł.

Komisja lekarska ustaliła, że chirurg, który sterował pracą robota, Sukumaran Nair, nie był do tego odpowiednio przygotowany. Jego wiedza opierała się na tym, że obserwował podobne operacje w USA oraz w Holandii. Sam nigdy ich nie wykonywał. Przed zabiegiem sterowanie robotem podczas operacji ćwiczył wyłącznie na komputerowym symulatorze. Na szkolenia przygotowujące nie miał kiedy chodzić, ponieważ w tym samym czasie miał do przeprowadzenia inne operacje.

Również asystujący mu zespół, który został specjalnie ściągnięty z zagranicy, nie miał odpowiednich uprawnień. Co więcej, jego członkowie wyszli z sali operacyjnej jeszcze zanim zabieg się zakończył. Reasumując, cała ekipa, która prowadziła zabieg, tak naprawdę dopiero na tym pacjencie uczyła się, jak operować za pomocą robota. Niestety – ta nauka miała wysoką cenę.

Podczas zabiegu pojawiły się poważne komplikacje, a na sali operacyjnej panował totalny chaos. Zespół nie był w stanie się ze sobą komunikować, ponieważ operujący robot bardzo hałasował, przez co lekarze praktycznie nie słyszeli się nawzajem. W pewnym momencie jeden z asystujących przy operacji lekarzy został przez przypadek uderzony ramieniem robota.

W trakcie operacji uszkodzona została aorta, z której krew polała się na obiektyw kamery robota, ograniczając tym samym widoczność. Dodatkowo maszyna, już po skończonym zabiegu, źle założyła szwy pacjentowi.

Pacjent oficjalnie zmarł z powodu komplikacji po operacji zastawki. Jednak do jego śmierci przyczyniło się również to, że zabieg przeprowadzony był przy pomocy robota. Zdaniem ekspertów mężczyzna przeżyłby operację, gdyby wykonywał ją człowiek.

Na szczęście był to ostatni taki przypadek i od pięciu lat nie znalazłem ani jednego doniesienia o operacji nieudanej z winy robota. Ale tak, jak napisałem w tytule: Nic nie jest doskonałe. Robot chirurgiczny nie jest niestety wyjątkiem od tej reguły...