Sezon turystyczny czas zacząć. Oddział PTTK „Lubomir” zaprasza na wycieczki

Już za kilka dni, w niedzielę 11 maja myślenicki oddział PTTK Lubomir zainauguruje kolejny sezon turystyczny. Pierwsze kroki członkowie oddziału i turyści, którzy zdecydują się do nich dołączyć skierują z Węglówki na Lubomir i dalej do Wiśniowej. Pokonają w ten sposób pierwszy odcinek liczącego 102 km szlaku Węglówka-Gruszowiec.
Ten długodystansowy szlak zaczyna się w Węglówce i dalej biegnie przez Lubomir – Lipnik – Wiśniową – Ciecień – Szczyrzyc – Jodłownik – Kostrzę – Tymbark – Paproć – Limanową – Kuklacz – Łyżkę – Pępkówkę – Łukowicę – Skiełek – Ostrą – Cichoń – przełęcz Słopnicką – Mogielicę – przełęcz E. Śmigłego-Rydza – Łopień – Dobrą – Śnieżnicę, a z niej na przełęcz Gruszowiec. Przechodząc cały można otrzymać odznakę PTTK oddział Lubomir - „Szlak Długodystansowy Beskidu Wyspowego”.
Wyjścia na kolejne odcinki tego szlaku będą się odbywały w drugą niedzielę każdego kolejnego miesiąca. Oprócz nich oddział zaplanował inne wycieczki. W maju na Magurki i na Sip (na Słowacji), a w czerwcu na Siwy Wierch.
Wspomniana odznaka to nie jedyna odznaka ustanowiona przez myślenicki oddział PTTK. Inne można zdobyć za przejście dwóch kolejnych długodystansowych szlaków: Małego Szlaku Beskidzkiego i Szlaku Brzeźnica-Kacwin. I to nie wszystko, bo jest też trzystopniowa odznaka Korona Beskidu Myślenickiego i również trzystopniowa - Miłośnik Ziemi Myślenickiej.
Podczas kiedy jedni zdobywają odznaki, inni niemniej chętnie poszukują szlaków-pętli, do których można łatwo dotrzeć samochodem, i zostawiając auto na parkingu wybrać się na wędrówkę, a potem wrócić, niekoniecznie tą samą drogą, w to samo miejsce.
- Dawniej turystyka była animowana głównie przez PTTK, dużo jeździło się autobusami i pociągami. Dziś wygląda to nieco inaczej. Dużo turystów, zwłaszcza tych z dziećmi, szuka tych „pętelek” – mówi Mateusz Murzyn, prezes oddziału PTTK Lubomir.
Odpowiadając na to zapotrzebowanie członkowie „Lubomira” wyznaczają takie. Prezes Lubomira poleca m.in. pętlę z Bogdanówki na Koskową Górę.
- Można zostawić auto w Bogdanówce, przejść pod Koskową jednym szlakiem a potem drugim zejść do kaplicy na Polanie w Więciórce i stamtąd czarnym szlakiem wrócić do samochodu pozostawionego w Bogdanówce. Cała trasa ma ok. 12 km – mówi. - W ubiegłym roku wyznaczyliśmy sporo nowych szlaków turystycznych w gminie Lubień. Na wycieczkę możemy się wybrać chociażby z Tenczyna. Auto można zostawić na parkingu przy kościele a następnie zielonym szlakiem udać się na Szczebel. To dużo łagodniejsze wejście niż trudny czarny szlak z Lubnia. Ze Szczebla można przejść na przełęcz Glisne, z niej na Luboń Wielki, a stamtąd iść dalej, albo zejść do Tenczyna np. przez Polanę Surówki. To propozycja na dłuższą, całodniową wycieczkę. Inna propozycja to szlak zaczynający się w Lipniku, a dokładnie na przysiółku Granice. Jest tam całkiem spory parking, a zostawiwszy samochód można wyjść na Lubomir, zejść przez Łysinę, na Kudłacze i wrócić przez Suchą Polaną z powrotem do Lipnika.
Jako, że zaledwie kilka dni temu pojawiły się doniesienia o tym, że na czerwonym szlaku pomiędzy Łysiną a Lubomirem widziano niedźwiedzia, każdemu kto teraz wybiera się w góry Mateusz Murzyn, który jest nie tylko prezesem oddziału PTTK Lubomir, ale także myśliwym, radzi trzymać się szlaków.
- Pojawienie się niedźwiedzia w lasach w rejonie Kamiennika czy Lubonia Wielkiego to zjawisko normalne o tej porze roku. Oprócz niedźwiedzic z młodymi, mogą się pojawiać nieco starsze młode, które szukają terytorium na którym się osiedlą. Jest bardzo mało prawdopodobnie, że zostaną właśnie tutaj, ze względu na to, że w tutejszych lasach jest bardzo duża presja człowieka, ale szukając tego terytorium przechodzą przez te tereny. Spodziewam się, że za tydzień-dwa znów mogą się pojawić wracając w rejon Gorców. Jeśli ktoś wędruje po szlakach raczej nie spotka niedźwiedzia, dzika, ani wilka, ale zapuszczanie się w dzikie ostępy niesienie za sobą takie ryzyko. Jedni radzą, aby do plecaka przymocować dzwoneczek, ale według mnie to dość kontrowersyjna rada, bo możemy zostać wzięci za owieczkę. Sam wolę stosować inną metodę, a mianowicie, kiedy idę przez las, gdzie wiem, że mogę spotkać np. dziki… śpiewam. Nie za głośno, ale tak aby mieć pewność, że słychać mnie w promieniu kilku metrów. Zwierzęta słysząc mnie poprzestaną raczej na obserwacji mnie z krzaków, chyba, że szedłbym prosto na nie i natarczywie się w nie wpatrywał. Kto jednak już spotka dzikie zwierzę, najlepiej nie próbować nawet zbliżać się do niego, ale spokojnym krokiem oddalić się. To czego należy bezwzględnie przestrzegać to niespuszczania psów ze smyczy w lasach. Puszczając psy wolno narażamy psa i siebie, w przypadku spotkania niedźwiedzia, wilka lub dzika. Poza tym narażamy też w ten sposób zwierzynę, bo np. młode sarny pies może zagryźć albo zamęczyć je pogonią za nimi – mówi.