KWW Jarosława Szlachetki

Skąd się wzięła w 1980 roku tzw. „afera myślenicka” (cz. 2)

Historia 9 sierpnia 2022 Wydanie 30/2022
Skąd się wzięła w 1980 roku tzw. „afera myślenicka” (cz. 2)
Fot. z arch. B. Kowwalcze

Na zasadzie sprawdzonej doktryny – pokaż człowieka a znajdę mu paragraf – w poszukiwaniu „haka” odkryto, że kierownik z Krakowskiego Komitetu jest na etapie budowy domu mieszkalnego na Zarabiu, w atrakcyjnej dzielnicy Myślenic. Powszechnie było wiadomym o praktykowanej regule, że prywatne inwestycje realizowane dla przedstawicieli władzy prowadzone są po cenach zaniżonych. Problem leżał tylko w tym, aby znaleźć dowody stwierdzające korupcję.

Pomógł przypadek, gdy w okresie rodzącego się nurtu wolnych związków „Solidarności” w modzie było pokazywanie usterek władzy. Nadarzyła się okazja, aby pokazać, że władza dba o interes w swoich szeregach bez względu na pełnioną funkcję w hierarchii służbowej. Wówczas nagłośniono sprawę utworzenia przez Urząd Miasta w Myślenicach działek budowlanych na gruntach miejscowych gospodarzy.

Naczelnikiem miasta był wówczas Janusz Gędłek (naczelnik – nazwa funkcji przyjęta w okresie PRL, równoznaczna z obecnym burmistrzem), syn wcześniejszego politycznego działacza cieszącego się autorytetem w mieście. Borykał się w tym okresie z trudnym problemem uporządkowania miasta. W 1975 roku oddano do użytku drogową obwodnicę Myślenic i wyprowadzono z rynku główną arterię z Krakowa do Zakopanego. Skoro rynek przestał pełnić rolę węzła komunikacyjnego, do przyjęcia nowej funkcji wymagał gruntownej przebudowy.

Do modernizacji potrzebne były fundusze, które można było otrzymać z wojewódzkiego rozdzielnika. A to w dużej mierze zależało od grymasu decydentów, zatem zadaniem myślenickich włodarzy było pozyskanie ich przychylności. Ponadto naczelnika cechował patriotyzm lokalny i pragnął z Myślenic stworzyć znaczącą aglomeracje miejską.

Wykorzystując atrakcyjną lokalizację terenu Myślenic, z dala od głośnego skupiska w Krakowie, naczelnik miasta postanowił umożliwić wpływowym krakowskim działaczom zakup tanich działek z perspektywą budowy na nich modnych wtedy tzw. letnich domków wypoczynkowych lub pojedynczych budynków mieszkalnych. Żywił przeświadczenie, że osiedlając w Myślenicach osoby, od których dużo zależy, będzie miał naturalnych sojuszników do propagowania rozwoju miasta, przeto szukał w gminie terenów możliwych do zabudowy daczami. Aby do Myślenic przyciągnąć ludzi ustosunkowanych i im umożliwić budowę domów jednorodzinnych czy willi, potrzebne były atrakcyjne działki, wygodne w użytkowaniu, blisko centrum ze sklepami i punktami gastronomicznymi oraz innymi przybytkami do wygodnego życia. Niestety istniejące tereny budowlane były zagospodarowane i należało utworzyć nowe, odpowiednie dla miejskich warunków.

Nie trzeba było daleko szukać, bo tereny były takie niedaleko centrum. Do zrealizowania pomysłu wykupiono grunty rolne w bliskiej odległości od runku na południowym stoku między ulicami Dąbrowskiego (wcześniej Zagoniowej) w kierunku ul Średniawskiego. Uzbrojono w drogi i media instalacyjne oraz wydzielono działki, a następnie przygotowano parcele pod zabudowę. Po takim zabiegu wartość ziemi wzrosła lecz nie na tyle, aby odstraszała nabywców. Parcele ze względu na położenie i cenę były atrakcyjne więc szybko je upłynniono zarówno przybyszom jak również miejscowym znaczącym działaczom.

Myślenice stały się modne i zgodnie z przewidywaniami chciano tutaj zamieszkać. W krótkim czasie powstał duży plac budowy i ceny nabywcze tych działek znacząco wzrosły. Ponadto nowi okazyjni posiadacze sprzedawali je z drugiej ręki, dobrze zarabiając na transakcjach. Wtedy dawni właściciele terenów poczuli się oszukani, bo po niedługim czasie ich ziemia stała się bardziej wartościowa, niż cena, którą otrzymali za wykup. Toteż, kiedy sprawą zainteresował się dziennikarz, ochoczo wyrażali swoją frustrację.

cdn

Tomasz Osiński