„Spotkałam Pana Boga przy obieraniu ziemniaków…”

„Spotkałam Pana Boga przy obieraniu ziemniaków…”
Lidia Irena Bargiel. Siostra serafitka

Irena Bargiel urodziła się 6 marca 1951 roku w Skomielnej Czarnej na roli Gapkowej jako córka Jana i Ludwiki z domu Wróbel. Urodziła się w czasach stalinowskich w biednej wsi beskidzkiej, w której nie było wodociągów, kanalizacji, gazu, dróg asfaltowych ani mostów. Wszystkie pojazdy przeprawiały się przez liczne potoki górskie brodami. Gdzie funkcjonowała kilkuklasowa drewniana szkółka podstawowa. Kościół parafialny, gdzie była ochrzczona znajdował się w Łętowni, do którego najkrótsza kilkukilometrowa ścieżka górska prowadziła przez szczyt Łysej Góry (723 m. npm). W okolicznych lasach w najlepsze panował ostatni żołnierz „wyklęty” Jan Sałapatek , a prąd do wsi doprowadzono dopiero dwadzieścia lat później!

Rodzina wychowywała czwórkę dzieci (Tadeusza, Henryka, Teresę i Irenę) i prowadziła niewielkie gospodarstwo, gdzie dzieci miały swoje obowiązki i pomagały w pracach polowych: sadziły, kopały ziemniaki, suszyły siano i zbierały zboże w zależności od pory roku, które wyznaczały rytm prac. Nie zapominano także o sąsiadach. Obowiązywała wtedy solidarność sąsiedzka i wiele prac gospodarskich wykonywano wspólnie. Ponadto ojciec pracował jako kowal w swojej wiejskiej kuźni. Latem dzieci zbierały jagody, jeżynę, głóg, kalinę, by sprzedać w skupie i by było za co żyć. Pani Ludwika, jako osoba ogólnie szanowana i ceniona zajmowała się także szyciem pantofli chałupniczo w wieku emerytalnym. Przyjmowała też w domu młodych przygotowujących się do małżeństwa, prowadząc przy parafii poradnię świadomego macierzyństwa.

Dom rodzony Barglów był zawsze otwarty dla każdego, często w niedziele przychodzili sąsiedzi na pogaduszki, naukę kolęd, oklejanie gwiazdy dla kolędników, przygotowywanie ozdób choinkowych. Pan Jan był utalentowanym muzykiem, grał na skrzypcach i pięknie śpiewał. Grywał na weselach, a mama była gospodynią i piekła placki.

W domu nie zaniedbywano nauki ani wychowania religijnego. Po nauce w szkole dzieci wracały szybko do domu, by pomóc w polu rodzicom. Nie było czasu na piłkę czy inne rozrywki albo wycieczki. Potem uczyły się zadanych lekcji przy lampie naftowej lub karbidowej. Irena wyrastała w atmosferze religijnej biorąc udział ze swoim tatą w parafialnych przedstawieniach religijnych, który był także wtedy kościelnym w nowopowstałej parafii w Skomielnej Czarnej (1952). Dbał o kościół, dzwonił na nabożeństwa, a pani Ludwika prała bieliznę kościelną. Wypłatą za pracę kościelnego było chodzenie po kolędzie z księdzem, a na Wielkanoc zbieranie od ludzi jajek.

Mała Irenka w drugiej klasie przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej. Jak wspomina „(…) było kakao z bułką dla wszystkich dzieci na śniadanie po Komunii i żadnych prezentów nikt nie otrzymywał. Cieszyliśmy się różańcem i książeczką”. Mając 15 lat kontynuowała naukę w Technikum ekonomicznym w Myślenicach. Mieszkając w internacie musiała wymykać się przez okno ma msze do kościoła, bowiem wtedy panował ostry zakaz uczestnictwa w nabożeństwach. W wakacje, aby zarobić na książki pojechała do pracy w kuchni do Ojców Kapucynów. Wtedy tam pracowały siostry serafitki, a z nimi panna Irenka. I wtedy: „(…) jednego dnia obierając ziemniaki w obieraku naszła mnie myśl pójścia za Chrystusem, która mnie najpierw przestraszyła i nie opuszczała. Robiłam wszystko, by się od niej uwolnić. Po maturze przygotowałam z dziewczynami salę na komers i pojechałam z chłopcami upośledzonymi z Białki Tatrzańskiej z DPS na wycieczkę do Szczyrku. Od tego momentu zostałam w rodzinie sióstr serafitek” - wyznała w jednym z wywiadów siostra Lidia, bo takie imię zakonne wybrała. ..(…). Po roku postulatu w Białce przy dzieciach upośledzonych odbyła roczny Nowicjat w Oświęcimiu, poznając Regułę Zgromadzenia i jego duchowość oraz życie codzienne sióstr. Pierwszą profesję zakonną złożyła 17 czerwca 1972 w Oświęcimiu, a wieczystą 15 sierpnia 1977 roku w rodzinnej Skomielnej Czarnej. W Krakowie w Domu Generalnym była zaraz po pierwszych ślubach. Rok uczyła się w Wyższym Instytucie Katolickim u sióstr urszulanek.

Wybór dalszej drogi życiowej dla młodej, głęboko wierzącej dziewczyny, pragnącej pomagać drugiemu człowiekowi był idealny. Siostry serafitki od początku poświęcają się trosce o ubogich i cierpiących. Jako Zgromadzenie franciszkańskie w swojej posłudze kierują się słowami św. Franciszka z Asyżu, który powiedział: „Błogosławieni są ci, którzy tak bardzo miłują drugiego, który jest chory i nie może im odwzajemnić się.”

W jej życiu zakonnym nastąpił kolejny przełom. 21 września 1974 roku wyjechała do Montmorency we Francji, by tam pomóc siostrom w pracy przy chorych. Całe lata pobytu we Francji były dla niej czasem formacji. Najpierw nauka języka, potem szkoła pielęgniarska, którą ukończyła w 1980 roku, następnie praca przy chorych. Zawsze powtarzała: „(…) Prosiłam Pana by dał mi potrzebne łaski do sprostania temu zadaniu jakie mi wyznaczył. Czułam się zawsze na swoim miejscu zadowolona z tego co robię, bo wierzyłam, że On jest ze mną i mnie posyła tam, gdzie chce, posługując się przełożonymi. Nie powiedziałam nigdy „Nie” i dlatego Pan mi błogosławił i błogosławi choć sił ubywa. Staram się jeszcze pomagać tym co potrzebują pomocy”. Siostra Lidia trafiła także w marcu 1993 roku do Afryki Północnej do Oranu w Algierii, gdzie doświadczyła prawdziwej jedności Kościoła w malej wspólnocie katolików. Miała szczęście żyć w kręgu osób świętych. Znała m.in. ks. bp. Claverie’a, który zginął 1 sierpnia 1996 w zamachu zorganizowanym przez ekstremistów islamskich. ( 26 stycznia 2018 papież Franciszek ogłosił dekret o jego męczeństwie, co otworzyło drogę do jego rychłej beatyfikacji. Uroczyste jego i jego 18 towarzyszy wyniesienie do chwały błogosławionych nastąpiło 8 grudnia 2018 w sanktuarium Matki Bożej z Santa Cruz w Oranie.) oraz kilku z 18 męczenników z Algierii, Ojców Białych.

Pracując w Afryce na misjach, gdzie spędziła piętnaście miesięcy opiekując się chorymi zawsze pamiętała, aby na obcej ziemi zachować swoją tożsamość, a jednocześnie przyjąć ludzi takimi jakimi są. Każdego człowieka uszanować z jego kulturą, religią i kolorem skóry!

W trakcie swego pobytu na obczyźnie nie mogła zawsze jechać do Polski z powodu paszportów i wiz jakie wtedy obowiązywały. Do ojczyzny jeździła tylko co 3 lata samochodem, by móc zawieźć potrzebne rzeczy w Polsce. Kontrole, kolejki na granicach utrudniały życie. Niemniej udało jej się spędzić okres 6 lat w Polsce w Oświęcimiu pełniąc posługę ekonomki prowincjalnej. Wybudowano wtedy dom zakonny w Kalwarii Zebrzydowskiej. Zajmowała się też osobami uzależnionymi. Ukończyła wtedy wyższe studia pedagogiczne na Ignatianum w Krakowie. W lipcu 2007 roku ponownie wyjechała do Francji, gdzie nadal służyła chorym, równocześnie spełniając posługę przełożonej wspólnoty w Deuil la Barre. Od listopada 2010 roku była w Montmorency, a od października 2022 roku ponownie trafiła do Deuil la Barre.

Siostra Lidia Irena Bargiel ze Skomielnej Czarnej przez całe swoje zakonne życie, na wzór Dobrego Samarytanina pomagała i służyła chorym, cierpiącym, szanując w nich zawsze godność osoby, a oczami wiary dostrzegała w nich obecność Jezusa cierpiącego. Miała talent kulinarny. Była także bardzo dobrym organizatorem życia zakonnego i animatorem kultury w swoim środowisku. Pisała wiersze (Wydała m.in. tomik wierszy „Pieśni mojego życia”). W uznaniu zasług została m.in. odznaczona w 2001 roku z rąk burmistrza miasta Deuil la Barre francuskim „Złotym Medalem” za poświęcenie drugiemu człowiekowi, szczególnie choremu.

Zmarła po ciężkiej chorobie 3 stycznia 2025 roku w Deuil-La-Barre we Francji, a jej prochy spoczęły w ukochanej ojczyźnie. Pochowana została 11 stycznia 2025 roku na cmentarzu parafialnym w Oświęcimiu wśród swoich sióstr serafitek.

Marcin Cieślik