Szlakiem drogi do wolności(5) Działalność opozycyjna - udział w manifestacjach w Nowej Hucie - 1982 -88, część II

W pamięci zapadła mi szczególnie najbardziej wojownicza manifestacja, z 13 października 1982 roku, zorganizowana na znak protestu przeciwko delegalizacji „Solidarności”. Pod pomnikiem Lenina razem z Walą Tumanik rzucaliśmy kamieniami w pomnik komunistycznego zbrodniarza.
Z czwartego piętra pobliskiego bloku mieszkalnego ktoś nas fotografował. Pamiętam jak obok znienawidzonego pomnika Lenina, na idących demonstrantów natarł kordon specjalnych jednostek ZOMO uszeregowanych w poprzek ulicy. Byli opancerzeni po zęby, z pałami, tarczami. Doszło do ostrej walki z zomowcami. Strzelano w nas petardami oświetlającymi, następnie gumowymi pociskami, a także petardami dymiącymi. W odwecie odrzucaliśmy ich petardy, które jeszcze nie wybuchły. Wiatr był naszym sprzymierzeńcem, kierował dym w stronę ZOMO, przy wielkim naszym aplauzie i okrzykach „gestapo”. Część uczestników tego starcia była zaopatrzona w proce, z których wystrzeliwaliśmy metalowe kulki, a nawet kamienie w kierunku oprawców. Inni manifestanci rozbijali płyty chodnikowe, rzucając kawałkami w kordon zomowców. Skandowaliśmy: „Polska to my”, „nie ma wolności bez Solidarności”.
Podczas tej demonstracji doznałem obrażeń uda ugodzonego petardą. Było to bolesne, ale emocje wzięły górę nad bólem, dalej walczyłem i wcale nie żałowałem, mimo, że później przez dwa tygodnie miałem poważne kłopoty z chodzeniem. Miasto było zadymione, rozjaśniane petardami wzbijającymi się w niebo, a później opadającymi na protestujących. Śpiewaliśmy patriotyczne pieśni, z nadmiaru gazu łzawiącego i dymu płakaliśmy, ale mogliśmy wykrztusić swoją potrzebę wolności. Walczyliśmy z potęgą wszechpanującego zła, ale tu, na tym skrawku ulicy byliśmy wolni choć przez kilka godzin, zanim nie sprowadzono posiłków milicyjnych, prawdopodobnie, aż ze Śląska. Wtedy około godziny 23:00 nasz sen o wolności prysnął, zaczęło się polowanie na mieszkańców Nowej Huty. Noc spędziłem u cioci Franciszki Tumanik na os. Górali. Następnego dnia kulejąc, wróciłem do akademika w Krakowie.
W trakcie tych manifestacji 13 października 1982 w godzinach ok. 17-18 pod kościołem Arki Pana w Nowej Hucie - Bieńczycach, agent SB zastrzelił młodego dziewiętnastoletniego Bogdana Włosika, pracującego w nowohuckim kombinacie (wtedy zwanego imieniem zbrodniarza komunistycznego – Lenina), który rozpoznał w nim funkcjonariusza SB. Uczestniczyłem w pogrzebie zamordowanego Bogdana Włosika, w dniu 20 października 1982 roku, na cmentarzu w Grębałowie w Nowej Hucie.
W rocznicę śmierci Bogdana Włosika w październiku 1983 roku wraz z działaczami nowohuckiej Solidarności (m.in. z Walą Tumanik), złożyłem kwiaty w miejscu tragedii i oddałem hołd zamordowanemu. Nagle podjechała „milicyjna suka”, przeczuwając niebezpieczeństwo podjąłem ucieczkę w stronę prostopadłej ulicy. Milicjanci zaczęli mnie ścigać. Rzucili za mną petardę. Szukając schronienia ukryłem się w piwnicy najbliższego bloku przy osiedlu Dąbrowszczaków (aktualnie osiedle przy Arce nr 10). Przez okienko widziałem tylko stopy ścigających mnie zomowców. W piwnicy, pośród marchewki przysypanej piaskiem, przesiedziałem blisko 3 godziny (do ok. 2.30). Oprawcy obawiali się wejść do środka, ponieważ wcześniej zdarzało się, że byli wabieni do mieszkalnego bloku, by tam zostać obezwładnionym (np. byli rozbierani i puszczani wolno, ale w „samych skarpetach”) jako „nauczka na przyszłość”. Po ustaniu obławy bocznymi drogami znów dotarłem na osiedle Górali.
C.d.n.
Stanisław Szczepan Cichoń