„Tak po prostu pochylić się nad płótnem i malować”

„Tak po prostu pochylić się nad płótnem i malować”

Lena Jach jest absolwentką Liceum Plastycznego im. A. Grottgera w Supraślu (techniki graficzne). W 2012 r. ukończyła studia na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie, dyplom w pracowni malarstwa prof. L. Misiaka, aneks w pracowni grafiki warsztatowej prof. H. Ożóga. Odbyła również dwuletnie studium pedagogiczne na ASP w Krakowie. Malarka, ilustratorka, tworzy prace na papierze, płótnie, koszulkach. Zajmuje się także grafiką warsztatową, rysunkiem i ilustrowaniem książek.

Autorka wystaw indywidualnych: Retrospektywa w galerii Stajnia z Wozownią w Twierdzy Boyen w Giżycku (2022), Lenaki, Galeria Fuente w Krakowie (2013); Intymność, Galeria Biała GCK Giżycko (2012). Brała udział w wystawach zbiorowych m.in.: Wystawa finalistów 10. edycji konkursu Artystyczna Podróż Hestii, Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie (2011); Warsztaty partytur graficznych, Klub Pauza, Kraków (2011); Autoportret w cudzym ciele, Galeria Centrum, Kraków (2011).

Podobno, aby osiągnąć poziom mistrzowski w danej dziedzinie należy poświęcić 10 000 godzin na ćwiczenia. Ponieważ Lena zaczęła malować mając lat 7, zawsze była niezwykle pracowita, dużo tworzyła, jeździła (szczególnie w okresie liceum) na wszelkie możliwe plenery, konkursy i intensywnie doskonaliła swój warsztat, możemy przyjąć, że próg określony przez Andersa Ericssona osiągnęła jeszcze przed otrzymaniem dowodu osobistego. Główna forma malarskiej ekspresji, z jaką kojarzymy Lenę,

czyli z akwarela jest bezlitosna i akwarelista jest poniekąd jak saper. Jeden fałszywy ruch i bum ... cała robota na nic. No i trzeba siadać do kartki papieru z gotową koncepcją, wizją, pomysłem, bo akwarela powstaje czasem w zaledwie kilka minut.

- Nawet, gdy nie maluję to cały czas obserwuję wszystko co mnie otacza. Chłonę kolory, światło i kształty. To wszystko się we mnie zapisuje. Tworzą się obrazy. Często myślę o tych obrazach robiąc zupełnie inne normalne rzeczy. A to, co widzicie na kartce czy płótnie to efekt tych wszystkich chwil - mówi Lena, szczęśliwa mama piątki dzieci (Samuela, Kuby, Marysi, Jasia i Józia) oraz żoną Pawła, znakomitego rzeźbiarza i pedagoga, o którym pisaliśmy tydzień temu. Mieszkają w Wiśniowej na wzgórzu w bezpośredniej bliskości dzikiej natury, pięknej przyrody oraz ciszy, jakiej nie sposób zaznać w miejskich okolicznościach i tworzą prawdziwy dom, a nie tylko konstrukcję architektoniczną z cegieł czy betonu. Dom pełen życia, radości, śmiechu, zabawy i twórczego, artystycznego rozgardiaszu.

- Kiedy miałam kilkanaście lat to raczej nie widziałam się w roli matki czy żony. Wyobrażałam sobie swoją przyszłość jako słynnej malarki w stu procentach skoncentrowanej na twórczości. Sądziłam, że tylko taka niezależność może mi dać szczęście i samorealizację. Na pewno olbrzymi wpływ na taki sposób widzenia świata miał fakt, że moi rodzice dosyć wcześnie się rozwiedli - mówi Lena, która mimo tego że pochodzi z Giżycka, dzieciństwo spędziła w jednym z blokowisk tego kojarzącego się z turystyką żeglarską miasta.

- Na studiach przyszedł moment kiedy musiałam odnaleźć siebie i swoją drogę. To był zupełnie inny czas, ale też potrzebny. A najważniejsze, że właśnie wtedy odnalazłam w życiu prawdę i miłość. Teraz wiem, że rodzina - bycie żoną i mamą jest czymś najlepszym mimo trudów codzienności. Że kariera i sukcesy nie są najważniejsze. Że każdy dzień jest darem i trzeba się wzajemnie wspierać będąc obok - mówi Lena.

Z Pawłem poznali się na studiach na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Lena jeszcze studiowała, Paweł był już wykładowcą. Ale połączyło ich zamiłowanie do tańca i wspólne wypady do znanego (dziś już nieistniejącego) klubu Łubu - Dubu. Nie kryjący swoich religijnych przekonań, ani w życiu, ani w sztuce Paweł oraz Lena, której poszukiwania duchowe prowadziły raczej w stronę takich książek jak „Potęga podświadomości”. Czy to się mogło udać? A jednak okazali się tymi dwiema połówkami jabłka i wspólnie tworzą arcydzieła miłości. Proces zmian można również dostrzec w twórczości Leny. Kiedyś malowała kobiety zagubione, będące na jakimś życiowym rozdrożu. Dzisiejsze obrazy Leny to kobieta w pełnym rozkwicie, odnajdująca szczęście, spełniona.

Zaskakujące i nietypowe były również okoliczności w jakich Lena trafiła na swoją zawodową ścieżkę.

- Szukałam pracy jako grafik, ale prawdę mówiąc jako malarka nie umiałam wszystkiego i stroniłam od tabletu... na rzecz tradycyjnego malarstwa. Pewnej nocy Paweł miał sen i rano z radością podpowiedział mi bym namalowała moje zwierzaki na koszulkach. Kilka dni później powstała pierwsza ręcznie malowana koszulka, a potem kolejne i kolejne... Co sobotę można nas było spotkać na krakowskim Kazimierzu. Moją misją było wyjście ze sztuką do ludzi. By wyszła poza mury akademii i galerii sztuki, by można ją było nosić na sobie. I tak moje koszulki i oryginalne akwarele, a także ich reprodukcje wędrują do Was. Wszystkie nasze dzieci od poczęcia tworzyły razem ze mną, stały na targu i sprzedawały turystom moje prace, rozmawiały z sąsiadami - rękodzielnikami i podjadały ogórki kiszone z beczki. Co ciekawe właśnie tam praca grafika niejako sama mnie znalazła i klient od słowa do słowa stał się jednym z szefów. Wtedy poznałam i polubiłam zdalne malowanie, które przetworzyło się w wieloletnią współpracę. Mimo tego i tak zawsze wybieram do swoich projektów prawdziwe malarstwo i dlatego ilustracje do książek powstają zawsze na papierze - mówi.

Na pytanie co kocha najbardziej Lena wskazuje na swoją rodzinę, naturę, papier, akwarele, farby, pędzle i malowanie na koszulkach. Lubi biel papieru, płótna i ścian. Delikatne kolory, cieliste róże, ale i zdecydowaną czerń i granat. Ten moment kiedy dotyka papieru, zastanawia się co namalować i wreszcie pierwsze pociągnięcia pędzla. Z Pawłem tworzy tandem, który dzieli się pospołu swoimi obowiązkami domowymi i zawodowymi, a gdy tylko nadarza się okazja oboje razem z potomstwem ruszają nad wodę, by pływać lub pożeglować bo jak już pisaliśmy Paweł to fan windsurfingu. Wiatr, słońce i szum fal - to dla Leny również napęd twórczy do kolejnych realizacji malarskich, takich jak choćby „Jaszki ptaszki”. Lena na obecnym etapie swojego życia artystycznego odczuwa potrzebę tworzenia nowych, dużych prac. Płótna, większe formaty i ekspresja. Co ją inspiruje?

- Człowiek, miłość, relacje i natura. Ważne jest życie, w każdym wymiarze tego słowa. Wśród swoich ulubionych artystów wymienia Claire Tabouret, Henriego de Toulouse- Lautreca, Teresę Pągowską, Olgę Boznańską, Pabla Picassa, twórców dalekiego Wschodu oraz Stanisława Wyspiańskiego.

Czy dzieci Leny i Pawła pójdą w ślady rodziców? Wiele wskazuje na to, że tak.

- Kolejne dzieci - mówi Lena - pojawiają się na świecie, a ja cały czas tworzę w tak zwanym międzyczasie. Widzę , że bycie mamą daje mi dużo możliwości i napędza do szybkiego działania. Trzeba dobrze wykorzystywać wolne chwile. Czasem dziwię się dlaczego nasz syn czyta do nocy i wieczorami chce nagle pisać, rysować, coś konstruować itp., a przecież ja właśnie tak kreatywnie pracuję wieczorami od wielu lat. Wolność to coś, co zawsze nas popychało do zmian, decyzji, do wyboru prostego życia. Jestem wdzięczna za to, że mogę robić to, co kocham na moich zasadach. I może właśnie potrzebuję teraz tej przestrzeni w mojej twórczości by wyrażać moje emocje właśnie w taki swobodny sposób. Tak, po prostu pochylić się nad płótnem i malować...

Rafał Podmokły Rafał Podmokły Autor artykułu

Dziennikarz, meloman, biblioman, kolekcjoner, chodząca encyklopedia sportu. Podobnie jak dobrą książkę lub płytę, ceni sobie interesującą rozmowę (SPORT, KULTURA, WYWIAD, LUDZIE).