Tu hołduje się holistycznemu podejściu do pacjenta

Tu hołduje się holistycznemu podejściu do pacjenta

BluMed. Fizjoterapia to takie miejsce, o którym pacjenci piszą w sieci, że opuszczają je lżejsi o kilogramy stresu. Stworzyła je dokładnie sześć lat temu Katarzyna Bujas, dla której fizjoterapia to nie tylko zawód, ale najprawdziwsza pasja. W pracy hołduje zasadzie, że najlepsze efekty przynosi holistyczne podejście do pacjenta.

Doświadczenie zdobywała już od drugiego roku studiów. Zanim poszła „na swoje” pracowała w publicznych przychodniach i w gabinecie prywatnym.

Własną firmę założyła sześć lat temu, ale nie od razu mieściła się tu gdzie teraz. Pierwszy gabinet miał ledwie 11 metrów kwadratowych, kolejny 16. Od dwóch lat natomiast siedziba firmy mieści się w samym centrum Myślenic i ma aż 100 m kw., a co więcej, z sali do ćwiczeń i werandy rozpościera się widok na ogród, który już sam w sobie wpływa na człowieka kojąco.

- To spełnienie moich marzeń, zawsze chciałam dać pacjentom przestrzeń do ćwiczeń i mieć miejsce na organizację różnych warsztatów – mówi Katarzyna.

I tak dziś w BluMed można dziś skorzystać z fizjoterapii (a dokładnie z terapii powięziowo-mięśniowej lub czaszkowo-krzyżowej), zajęć z fizjoterapeutą w grupie lub jeden na jeden. Można przyjść na masaż (do wyboru jest kilka, od klasycznego przez hawajski Lomi Lomi, hinduski czerpiący z ajurwedy, po japońskie masaże kobido lub shiatsu). Można zapisać się na jogę lub pilates.

Wreszcie też można skorzystać z warsztatów rozwoju osobistego, których oferta ciągle się powiększa i dopasowuje do potrzeb klientów. Były już m.in. warsztaty radzenia sobie ze stresem, warsztaty z numerologii oraz relaksacyjne koncerty mis i gongów.

- Jeśli ktoś jeszcze nie był na takim koncercie, to szczerze zachęcam, bo to doświadczenie bardzo relaksujące. I nie chodzi tylko o dźwięk, który słyszmy, bo taki koncert odczuwamy całym ciałem. Pamiętajmy, że składamy się w 80 proc. z wody, a dźwięk wpływa na wodę – mówi Kasia.

Teraz w maju, w ramach specjalne urodzinowej oferty (BluMed właśnie obchodzi swoje szóste „urodziny”) i Tygodnia Godnego Porodu, gabinet organizuje bezpłatne spotkania dla przyszłych mam oraz kobiet zainteresowanych tematyką ciąży, porodu i połogu.

- Fizjoterapia to nie tylko ból pleców czy kontuzja kolana, a my pracujemy nie tylko nad bólem kolana czy pleców, ale pracujemy z emocjami, które są świeże albo bardzo stare, pracujemy z traumami. Moje doświadczenie pokazuje, że obok bólu, choroby zawsze, ale to zawsze, jest emocja. Dlatego nasza oferta wykracza poza fizjoterapię, ale nie ma tu nic przypadkowego. Jeśli mamy możliwość organizowania warsztatów, które pomagają pracować ze stresem to dlaczego tego nie robić, przecież to poprawia efekty naszej pracy. Nieraz słyszę, że nasza terapia to nie tylko fizjoterapia, ale też psychoterapia, choć przecież psychoterapii nie prowadzimy. Zdarza się, że pacjenci piszą do mnie, że od kiedy przychodzą do nas ich życie się zmienia. To ogromna, wręcz nie do opisania, satysfakcja – mówi Katarzyna.

I dodaje: - Napięcia to wynik kumulowanego w nas stresu, dlatego praca z ciałem i z emocjami zawsze powinna iść w parze, a jeśli jeszcze dołożymy do tego świadomy ruch, świadome żywienie to już mamy ideał. Dlatego marzy mi się żeby tu miejsce rozwijało się jeszcze bardziej, tak żeby o wszystkie te aspekty móc tu zadbać.

W recepcji BluMed-u wisi pewien obraz. On również nie jest tu przypadkowo i to co przedstawia także nie jest bez znaczenia. Jest na nim postać odbijająca się w lustrze, która sama siebie przytula.

- Od zawsze w pracy zależało mi na tym, żeby była praca jeden na jeden. Nigdy nie chciałam, aby wyglądało to tak, że tu podłączymy, tam podłączymy, tam kogoś zostawimy i zaraz do niego wrócimy. Kontakt jest dla mnie niezmiernie ważny, człowiek się wtedy otwiera i można się nim zaopiekować, a to jest według mnie kluczowe. Słowo „zaopiekować” jest ze mną w mojej pracy. Jest takim moim mottem. Ale zaopiekowanie się pacjentem to jedno, bo uważam, że musimy też pilnować tego, aby opiekować się sami sobą. To nie jest egoizm. Wiele osób troszczy się o wszystkich wokół, o sobie zapominając, a powinny zadbać najpierw o siebie, żeby potem łatwiej było im dbać o innych. O tym właśnie jest obraz w recepcji, namalowany notabene przez jedną z naszych pacjentek – dodaje Kasia.

Swoim pacjentom Kasia przygląda się już od wejścia, od chwili, kiedy w recepcji wieszają kurtkę na wieszaku.

- To jak się ktoś rozbiera , jaki ma wyraz twarzy, jakie są jego ruchy - już z tego można się dużo dowiedzieć o jego dysfunkcjach. Kolejnym krokiem jest bardzo dokładny wywiad. Na to jak czuje się dziś 50-latek może mieć wpływ to, co się wydarzyło w trakcie jego porodu. Zresztą nie tylko to.

Choroby, urazy okresy dziecięcego – to wszystko może być wyznacznikiem bólu, który dokucza nam teraz, kiedy jesteśmy dorośli – mówi Katarzyna. - Pacjenci przychodzą do nas z najróżniejszymi problemami, np. z bólem kolana, ale ten ból kolana to jest tzw. ofiara, a przyczyna, czyli tzw. kat jest zupełnie gdzie indziej. Tak działa terapia powięziowa. Innym razem przychodzi ktoś np. z bólami odcinka lędźwiowego i często jest zaskoczony, że zamiast położyć go na brzuchu i masować mu plecy, kładziemy go na plecach a pracujemy na głowie, wyciszamy narządy wewnętrzne. Schodzi z leżanki bez bólu i pyta jak to możliwe, że dolegliwości ustąpiły pomimo tego, że nie dotknęliśmy jego pleców.

Jak zaznacza, do gabinetu przychodzą dorośli i dzieci, a najmłodszy pacjent z którym miała okazję pracować miał zaledwie kilka dni.

- Terapia u dzieci często wiąże się w terapią rodziców i co ciekawe przynosi wtedy lepszy efekt. Rodzic jest silniejszy układem nerwowym, dziecko słabszym i często jest tak, że dziecko, które jest niespokojne tak naprawdę odzwierciedla to, co przeżywa rodzic – mówi Kasia.

- Nie lubię słowa praca, bo to, co robię jest moją pasją. Żyję tym 24 godziny na dobę, ale to nie jest pracoholizm - umiem odpoczywać – zaznacza Kasia.

Tym co ją napędza do działania są m.in. szkolenia, które są dla niej niewyczerpanym źródłem wiedzy i inspiracji. Planuje je z wyprzedzeniem. I myśli już o tym, aby częściej zapraszać szkoleniowców do siebie, do Myślenic. Aby szkolili innych fizjoterapeutów i pacjentów.

- Zanim założyłam własną firmę, nie myślałam o tym, nie wyobrażałam sobie, że mogę mieć własny gabinet, zatrudniać ludzi. To, że ją mam to dowód na to, że jeśli tylko robimy coś z sercem to wszystko jest możliwe – mówi Kasia. I dodaje: - Cały czas uczę się i prowadzenia biznesu i gospodarowania swoim czasem, bo oprócz bycia w gabinecie z pacjentami, muszę ogarniać różne kwestie organizacyjne i formalności związane z prowadzeniem firmy. Na szczęście lubię jak się dużo dzieje. Jestem wtedy w swoim żywiole. Śmieje się czasem, że gdybym nie była fizjoterapeutką, mogłabym być menadżerem. Wszystko to co robię zawodowo cały czas godzę z rolą mamy dwójki dzieci. Jakby tego było mało staram się o siebie dbać, bo nie chcę być tym przysłowiowym szewcem, który chodzi bez butów. Dlatego dbam o ruch, o swoje ciało, zwracam uwagę na to co jem, co przyznam nie zawsze wychodzi, ale bardzo się staram. Uważam, że dobrze jest zaakceptować siebie i to co się w naszym życiu wydarza. Nie być dla siebie katem, choćby wtedy kiedy będąc na diecie zjemy ciastko. Warto mieć wyrozumiałość dla siebie, także w dążeniu do lepszej jakości życia.