W pracy farbuje włosy, a po pracy maluje obrazy

Salon fryzjerski Art Hair w Myślenicach to miejsce, gdzie rządzi kolor. I nic dziwnego, bo jego właścicielka Karolina Szymoniak ze wszystkich fryzjerskich działów najbardziej ukochała koloryzację i dziś zajmuje się przede wszystkim nią. W salonie oprócz niej i jej „prawej ręki” Marioli często można spotkać także Juniora i Fokusa. Oba czworonogi należą do Karoliny, która, o czym nie każdy wie, kiedyś marzyła o tym, aby zostać weterynarzem. Dziś spełnia się jako fryzjerka, ale miłości do zwierząt nie porzuciła.
Od dziecka uwielbiała zwierzęta i nieważne czy mowa o dżdżownicy, gołębiu, kocie czy psie, wszystkie ją fascynowały, wszystkimi chciała się opiekować. Na przeszkodzie w realizacji marzeń o zostaniu weterynarzem stanęła odległość. - Kiedy wybierałam szkołę średnią szkoła weterynaryjna była poza moim zasięgiem. Była za daleko, aby codziennie dojeżdżać, a internat nie wchodził w grę ze względów finansowych. Wybrałam więc Technikum Fryzjerskie i nie był to wybór całkiem przypadkowy, bo od dziecka miałam pewne, nazwijmy to, zapędy artystyczne. Żeby z Buliny, skąd pochodzę zdążyć do Dobczyc na pierwszą lekcję, która zaczynała się o 7.30 musiałam wstawać o piątej rano. Powrót ze szkoły zajmował dwie godziny – wspomina Karolina.
Wyboru jednak nie żałuje, szczególnie, że jedna z nauczycielek zawodu potrafiła zarazić ją pasją do tego fryzjerstwa. Co więcej, po szkole zaoferowała jej staż w swoim salonie. Karolina do dziś jest jej wdzięczna i stara się, jak mówi, przekazywać dobro i pasję do fryzjerstwa dalej.
- Po jakimś czasie postanowiłam pójść na swoje i założyć własną działalność. Złożyłam wniosek o dotację w Powiatowym Urzędzie Pracy i tę dotację dostałam. Pod koniec 2013 roku otworzyłam swój pierwszy salon. Miałam wtedy 21 lat. Byłam bardzo młoda i bardzo niedoświadczona. Nie wiedziałam jak prowadzić firmę, jak obliczyć koszty, jak wycenić usługi. Poszłam na żywioł i …dostałam nauczkę. Po trzech latach musiałam zrezygnować, bo finansowo kompletnie nie dawałam sobie rady – opowiada Karolina.
Wyjechała zagranicę, gdzie sprzątała w hotelu, ale jako, że żyła wtedy na walizkach, kontaktu z fryzjerstwem całkiem nie straciła, bo tu w kraju miała klientki. - W 2019 stwierdziłam, że mam dość tego jeżdżenia tam i z powrotem, zaczęłam więc rozglądać się za pracą w Myślenicach. Tak trafiłam do pani Iwonki. Przyjęła mnie do swojego salonu, który po jakimś czasie przeniósł się w nowe miejsce, a ja razem z nim. Kiedy właścicielka zrezygnowała z jego dalszego prowadzenia, postanowiłam, że go przejmę. Tak po raz drugi założyłam firmę. Był listopad 2023 roku. Założyłam ją pod „starą” nazwą, czyli Art Hair Karolina Szymoniak, choć wiele osób mówiło, że powinnam ją zmienić – opowiada Karolina.
„Art” w nazwie, czyli z angielskiego „sztuka”, tak zresztą jak zamiłowanie do koloryzacji, mają swój wspólny mianownik, a jest nim zainteresowanie Karoliny sztuką właśnie. Sama lubi malować (najchętniej pejzaże górskie) i choć jak zaznacza, nie jest w tej dziedzinie mistrzem, to sprawia jej to dużą radość. – Malowanie uczy mnie cierpliwości tak potrzebnej w moim zawodzie, ale zawdzięczam mu też coś jeszcze. To dzięki temu, że maluję obrazy wiem jak mieszać kolory, żeby uzyskać taki efekt na jakim mi zależy, także na włosach. I to pomimo tego, że to zupełnie inne farby, inne substancje, inne pigmenty – mówi Karolina.
- Zaczynając od nowa jako przedsiębiorca wiedziałam już jakich błędów nie mogę popełnić, ale początki były bardzo trudne. Byłam sama, pracy było dużo i dosłownie wykańczała mnie fizycznie. Gdzieś po drodze próbowałam współpracy z koleżanką, ale mimo, że znałyśmy się dobrze, nie wyszło. To była kolejna lekcja. Wspierał mnie mój chłopak i kiedy tylko mógł wieczorami pomagał mi uporać się z obowiązkami, w tym ze sprzątaniem. Od kwietnia ubiegłego roku mam pracownicę – Mariolę. To ona pierwsza do mnie napisała czy przypadkiem nie szukam kogoś na staż, odpowiedziałam, że nie, a potem sama odezwałam się do niej, żeby przyszła. I nie żałuję. Szybko przekonałam się, że nie mogłam trafić lepiej, bo choć jest jeszcze bardzo młoda to radzi sobie znakomicie i wierzę, że kiedyś będzie świetną fryzjerką – dodaje Karolina.
Bardzo sobie ceni to, że będąc sobie szefową, może sama ustalać zasady i zajmować się tym w czym czuje się najlepiej.
- Kiedyś zajmowałam się strzeżeniem i upięciami, a teraz właściwie już tylko strzyżeniem i to wyłącznie damskim a przede wszystkim koloryzacją. Poszłam w jednym kierunku, bo wychodzę z założenia, że nie można być dobrym we wszystkim. Dlatego kiedy klientki proszą mnie o upięcie, odsyłam je do koleżanek, które się w upięciach specjalizują. To ważne, aby w swojej dziedzinie być na bieżąco, bo trendy się zmieniają, pojawiają się nowości. Ja śledzę je na bieżąco, ale w koloryzacji i to w niej czuję się dobrze i pewnie. Do tego stopnia, że od jakiegoś czasu szkolę z koloryzacji, ale traktuję to jako uzupełnienie mojej pracy. Za bardzo lubię pracę z klientami, żeby z niej zrezygnować – mówi Karolina.
Nad koloryzacją włosów tylko jednej klientki zdarzyło jej się pracować… 16 godzin. Praca była rozłożona na dwa dni, a polegała na przejściu z naturalnie czarnych włosów do beżowego blondu. Jednak jak mówi Karolina, to wcale nie było największe wyzwanie, przed jakim stanęła, bo włosy były zdrowe. Dużo trudniej, jak mówi, pracuje się na włosach zniszczonych, wcześniej rozjaśnianych.
- Pamiętam dziewczynę, która miała tak popalone włosy, że nakładając rozjaśniacz byłam cała spocona. Zanim doszłam do końca pierwszej sekcji już odwijałam pierwsze folie i sprawdzałam czy włosy się nie „ciągną”, bo trzeba wiedzieć, że zniszczony włos pod wpływem chemii może się rozpuścić i możemy go ściągnąć razem z folią. Koloryzacja udała się, ale praca na zniszczonych włosach jest stresująca. Nie zawsze daje się zrobić to o co prosi klientka. Jeśli włosy są bardzo zniszczone, ważniejsze staje się ich uratowanie, czasem jedynym sposobem jest ich obcięcie. W tym zawodzie trzeba być asertywnym i wiedzieć kiedy powiedzieć „stop”. Zresztą dotyczy to nie tylko fryzjerstwa, ale i innych dziedzin z branży beauty, bo stawianie granic jest tak samo ważne przy koloryzacji włosów, jak też np. przy powiększaniu ust – mówi fryzjerka.
Na głowy klientek nakładała farby w tak wielu kolorach, że nie pamięta nawet ilu. Od limonkowego, przez błękity, czerwienie, fiolety, po klasyczne blondy, brązy i czernie. – Dobierając kolor wstawek do koloru bazowego trzeba starannie dobrać połączenia kolorystyczne, ale zdarzało mi się improwizować i też byłam zadowolona z efektu – mówi Karolina.
Co mówią, a raczej piszą klientki? Wśród ich opinii można znaleźć m.in. takie: „Karolina to specjalistka od spektakularnych metamorfoz kolorystycznych”, albo: „Siadam na fotel, i mówię: „rób co chcesz”. Wiem, że zawsze wyjdę zadowolona, i w niebanalnym looku.”
- Bycie sobie szefem to mnóstwo obowiązków i odpowiedzialność za wszystko, ale daje też swobodę decydowania. To ja ustalam zasady, a nie muszę podporządkowywać się zasadom, których bywało, że nie rozumiałam. Uważam, że żeby być dobrym w swojej pracy trzeba się w niej dobrze czuć, dlatego właśnie zabieram ze sobą do pracy swoje psy. Jeden pochodzi z adopcji, drugiego przygarnęliśmy z miejsca, gdzie był trzymany na łańcuchu. Miał być u nas tylko na chwilę, ale został z nami i dziś jest ulubieńcem mojego chłopaka. Klientki przyzwyczaiły się do nich już tak, że kiedy ich nie ma pytają o nie, a niedawno jedna z pań wzruszyła mnie robiąc przepiękny szkic jednego z moich psów w podziękowaniu za to, że pomógł się jej odstresować. Za takie właśnie momenty uwielbiam swoją pracę – mówi Karolina.
