KWW M Pszczola

Własny bohater

Własny bohater

Otwierając Słownik Języka Polskiego przeczytamy, że odwaga to śmiała i świadoma decyzja do podjęcia określonego działania. Taka definicja mnie zaskoczyła. Dotychczas bowiem odwaga w moim rozumieniu była związana z działaniem, bohaterskimi czynami, stawianiem innych ponad siebie. Tymczasem odwaga to nie samo działanie, ale gotowość do niego.

Dlaczego dzisiaj o odwadze? Mam takie przekonanie, że ta cecha została zarezerwowana właśnie dla ludzi czynu, dla wybranych. Proszę zauważyć, że najwięksi bohaterowie to ci, którzy albo poświęcili swoje życie dla innych, albo umniejszyli swoje zasługi na rzecz kogoś innego. W naszym społeczeństwie przyjęło się, że odwaga wiąże się z dawaniem siebie innym. Osobiście mam wielki sprzeciw wobec takiemu ujęciu sprawy. Oczywiście, ofiarowanie swojego życia w taki lub inny sposób jest dowodem wielkiego męstwa, miłości, altruizmu, bezinteresowności. Jednak to nie jest wszystko. Codziennie spotykam na swojej drodze małych bohaterów - własnych bohaterów.

Kim jest “własny bohater”? To jestem ja, ty, człowiek idący obok ciebie po ulicy, kasjerka w sklepie, taksówkarz, itd. To osoba, która dbając o innych nie zapomina o sobie samym. Jest bohaterem dla samego siebie, bo ma gotowość do odważnego dostrzeżenia, nazwania i zaspokajania swoich potrzeb. Jak wielką trzeba mieć odwagę, by przyznać się do błędu, by poprosić o przebaczenie. A jak duża musi ona być, w sytuacji, gdy na przekór wszystkim robię coś dla siebie, odpoczywam, bo tego potrzebuję, proszę o pomoc, bo sam sobie nie radzę. Proszenie o pomoc czasami jest rozumiane jako wyraz bezsilności. Stanowi ostatnią deskę ratunku dla nas i naszego zdrowia fizycznego i psychicznego. W chwili wypowiadania słów prośby nie jesteśmy jednak bezsilni. Podejmujemy bowiem jakąś decyzję, mierzymy się z własnymi ograniczeniami, działamy. Nie jest to więc bezsilność, a odwaga.

Parę tygodni temu oglądałam film pt. “Skąd Wiesz?”. Jest to typowa komedia romantyczna, która kończy się typowym “żyli długo i szczęśliwie”. Wspominam o tym filmie, gdyż jedna ze scen bardzo mnie poruszyła, a jej finał wpisuje się w temat dzisiejszego artykułu. Otóż główna bohaterka w swojej bezsilności umówiła się na wizytę u terapeuty. Wychodząc z gabinetu zadała mu jedno pytanie: czy jest ogólna rzecz, która przez te wszystkie lata okazała się ogólnie prawdziwa i pomogłaby w ogólny sposób każdemu w jakiejkolwiek sytuacji? Otrzymała taką odpowiedź: ODKRYJ CZEGO CHCESZ I NAUCZ SIĘ PROSIĆ O TO. I z tym dzisiaj Państwa zostawię.

Maria Jamróz

członek Zespołu Interdyscyplinarnego
ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie