Zakochanek
Idą dzieci ze szkoły. Chyba też głodne. Jedno dziecko mówi:
- Wojtek powiesił psa.
- Coś ty!
- Jak Bogackiego!
Chwilę milczą. Ciężkie widać są tornistry na plecach, bo dzieci adidasami szorują po chodniku. Któreś z nich wszczyna rozmowę:
- Nie lubię zapachu kadzidła w kościele.
- Mnie też wierci w nosie. Jakby się las palił…
- Eee… pleciesz głupstwa!
Znowu zamilkli. Chwilę kopali porzucane przez kogoś pudełko zapałek. Chłopak w okularach w końcu zapytał:
- Czy wiecie, kto to jest zakochanek?
- No, pewnie zakochany.
- W tobie, frajerku w tobie…!
- To byłby pedał.
- Rowerowy, co?
Z tyłu ta czwórka wyglądała, jak ruchoma góra kolorowych tornistrów. Nawet głów im nie było widać, tylko leniwie poruszające się nogi. Zatrzymali się przed kioskiem z warzywami…
- Te, zakochanek, zafunduj nam po bananie.
- Nie mam forsy.
- Masz, masz! Widziałem! Nie musisz być taki zakochany w portmonetce. Możesz ją zdradzić!
Właściciel bordowo-zielonego tornistra bronił się słabo. Pewnie miał pieniądze.
- Jutro są mamy imieniny. Mam kupić mamie kwiaty.
- O, jaki elegant! Dżentelmen angielski!
- Zakochanek!
- W mamie? - kpił jeden z chłopców bezlitośnie.
- Chyba całkiem zgłupiałeś?! Mózg ci sfermentował? Musisz iść do poradni zdrowia psychicznego. Koniecznie!