POTRZEBNE BĘDĄ MILIONY
Kilkaset zalanych domów, zniszczone Zarabie, drogi, mosty, przepusty. Dzielnice i całe miejscowości pozostały bez wody i gazu. Domy były pełne nie tylko wody, ale i namokniętej ziemi, która pod naporem ulewnych deszczy i własnego ciężaru zsuwała się na budynki mieszkalne m.in. w Drogini, Pcimiu i Borzęcie. Po wielkiej wodzie, jaka przeszła przez powiat ciągle trwa liczenie strat. Po wstępnych szacunkach mówi się o liczbie przekraczającej 30 mln zł w skali powiatu, a 7 mln w gminie Myślenice. Odbudowa dróg i likwidacja osuwisk może potrwać lata
Tak potężnych strat nie było nawet w powodzi stulecia, jak mówiono o wodzie jaka przeszła przez Polskę w 1997 roku. Starosta Józef Tomal wstępne szkody szacuje na kwotę przekraczającą 30 mln zł. Po ubiegłorocznych opadach, gdy Bysinka wystąpiła z koryta kwota potrzebna na naprawę szkód wynosiła około 7 mln zł. Jak się okazuje, powódź sprzed roku była niczym w porównaniu z tym, co działo się w powiecie w połowie maja. Przedstawimy powódź dzień po dniu.
Niedziela, 16 maja
Natura zaatakowała nocą
Po kilku dniach ciągłych opadów w niedzielę po południu wśród mieszkańców można było wyczuć napięcie. Rok temu, jak i w latach ubiegłych uwaga ludzi skupiona była na Rabie, a wylała Bysinka. Nauczeni doświadczeniem z czerwca 2009 roku myśleniczanie na bieżąco monitorowali koryto Bysinki. W tym samym czasie niebezpiecznie szybko podnosił się poziom wody w Rabie. Na pierwszych zdjęciach udostępnianych przez mieszkańców w internecie widać było jak rzeka zalewa boiska do gry w koszykówkę na Górnym Jazie. Do tego ciągle padał deszcz, a przyglądający się rzece prorokowali, że najgorsza będzie noc.
Mieli rację. W przeciwieństwie do poprzedniego roku natura zaskoczyła nas nocą i tym razem sprawczynią największego spustoszenia była Raba. Tej nocy mieszkańcy Zarabia walczyli o swoje domy. Raba nie dała złudzeń nikomu, kto postanowił wybudować się w jej pobliżu o tym, że jest górską i trudną do ujarzmienia rzeką. Najpierw zalała tereny położone najbliżej brzegów, na tym jednak nie miało się skończyć. Z każdą godziną wody było coraz więcej, aż w końcu znalazł się pod nią camping „Prima”, bar „Zielony Słoń”, sąsiednie zoo, punkty gastronomiczne, a następnie tereny zielone, gdzie zazwyczaj odbywają się Dni Myślenic. Gdyby komuś jakimś cudem udało się utrzymać w tym miejscu na nogach, to woda w najlepszym wypadku sięgałaby mu po szyję. Jeszcze w tym dniu po godz. 21 starosta ogłosił stan przeciwpowodziowy, a na wniosek burmistrza Myślenic, Dobczyc oraz wójtów gmin Pcimia i Raciechowic zwrócił się do wojewody małopolskiego o wprowadzenie na tych terenach stanu klęski żywiołowej.
Poniedziałek, 17 maja
Woda była wszędzie
Dla tych, którzy walczyli o swoje domy na Chełmie lub Zarabiu poranek był zwieńczeniem ciężkiej pracy. Dla pozostałych mieszkańców prawdziwym zaskoczeniem. Raba płynęła ulicą Parkową niemal na całej długości, miejscami sięgając po kolana. Park na Zarabiu w całości znajdował się pod wodą. Podmywana dzień wcześniej „Banderoza” i otaczający ją plac zabaw również. - Przy Górnym Jazie prowadzę działalność od 20 lat i mogę śmiało powiedzieć, że jestem weteranem, bowiem przeżyłem już szesnaście wezbrań i powodzi, ale to było najbardziej tragiczne i pozbawiło mnie wszystkiego – mówił Bogusław Kalinowski, właściciel punktów gastronomicznych na Zarabiu. Przez wiszący most, zamknięty dzień wcześniej w nocy nieznacznie przelewała się woda. Rano głaskały go już tylko fale unoszące się na Rabie. Na Zarabie dostać się mogli wyłącznie mieszkańcy, resztę straż miejska kierowała na parking koło hali widowiskowo-sportowej, aby tam zawrócili. Pod wodą znalazły się boiska do gry w petanque, które zalał potok przepływający obok Kobylak. Woda przechyliła słup energetyczny, porwała punkty gastronomiczne, powyrywała niedawno zasadzone drzewa. - To jeszcze nic, teraz jest tendencja spadkowa – mówili nam mieszkańcy Zarabia i Chełmu przyglądający się rzece. W poniedziałek ciągle padał deszcz. Całonocną walkę z żywiołem toczyli też mieszkańcy i strażacy OSP w Drogini, gdzie przez noc napełniono kilka tysięcy worków z piaskiem.
W południe Raba wracała już do koryta, jednak krajobraz jaki został po przejściu fali był przerażający. Powyrywane drogi, połamane słupy energetyczne, kawałki asfaltu przeniesione w inne miejsca, całkowicie zrujnowany plac zabaw, park, powyrywane ławki, wyrwy w ziemi o średnicy kilku metrów. To wszystko złożyło się na księżycowy krajobraz. Na Dolnym Jazie woda wybrała ziemię tworząc wyrwy o kilkumetrowej średnicy. – Nie ma Zarabia! Cała dzielnica odcięta od świata! – w centrum przekazywali sobie informacje mieszkańcy. Raba zabrała również ogródki działkowe na tzw. Porabiu za mostem w kierunku Osieczan. Domki letniskowe albo odpłynęły z nurtem, albo niebezpiecznie wisiały nad wodą. Tutaj w czasie przejścia fali najniższy poziom wody sięgał mieszkańcom do kolan.
W tym samym dniu niepokój wśród mieszkańców budziła plotka o tym, że woda za tamą w Dobczycach grozi przelaniem. - Nie ma i nie było zagrożenia przerwania zapory w Dobczycach. Nigdy nie było i nie będzie takiej możliwości, aby tama została przerwana – zapewniał Krzysztof Kondziołka, kierownik Ośrodka Koordynacyjno-Informacyjnego Ochrony Przeciwpowodziowej Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie.
Wtorek, 18 maja
Donald Tusk wizytuje Pcim
Tak potężnych strat nie było nawet podczas powodzi stulecia jaka przetoczyła się przez Polskę w 1997 roku. W nocy z poniedziałku na wtorek (17/18 maja) najgroźniejsza sytuacja panowała w Dobczycach, gdzie zaczęła się obsuwać skarpa pod zabytkowym cmentarzem na Jeleńcu. Krawędzie grobowców znalazły się niebezpiecznie blisko kilkumetrowej skarpy. Widok był przerażający.
W samej gminie Myślenice zniszczonych zostało około 20 odcinków dróg gminnych i powiatowych. Droga na Chełm i droga w miejscowości Łęki były nieprzejezdne. Zamknięto drogę wojewódzką na trasie Dobczyce – Gdów. W Drogini nastąpił przeciek wału przeciwpowodziowego na zbiorniku dobczyckim. Ewakuowano rodziny z trzech domów.
W gminie Pcim bez wody pozostało około 1000 osób, podobnie jak w innych miejscowościach tutaj również zerwane zostały mostki, a Raba i lokalne potoki wdarły się do 290 gospodarstw. Strażacy zabezpieczali osuwiska, udrażniali przepusty i drogi we wszystkich gminach powiatu. Do Pcimia przyjechał premier Donald Tusk. Na miejscu tragedii mówił, że najważniejsze jest eliminowanie bezpośredniego zagrożenia dla życia, zdrowia i dobytku mieszkańców. - Trzeba ludziom zapewnić podstawowe artykuły do życia i to jest dla nas priorytet – podkreślał premier. W rozmowie z mieszkańcami zapewniał, że znajdą się środki na pomoc w odbudowie domów zarówno dla tych, którzy nie byli ubezpieczeni. – Tych ludzi nie można zostawić bez pomocy – usłyszeli zebrani wokół niego powodzianie. Powiedział także, że będzie się domagał pociągnięcia do odpowiedzialności osoby decydujące o spuszczeniu wody w zbiorniku w Dobczycach. Tymczasem w Dobczycach o godzinie 12 w rezerwie powodziowej zbiornika było jeszcze 8,9 mln m.sz. wody. Mimo padającego deszczu poziom Raby był stabilny, napływ do zbiornika wynosił 400 m.sz./s, a upust 600m.sz./s.
W tym dniu przez cały czas jednostki PSP, OSP i specjaliści z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej monitorowali stan wałów przeciwpowodziowych w Drogini. Doszło tam do pęknięcia wału zbiornika Dobczyckiego i swoje domy musiało opuścić 60 osób. Przeciek udało się zatrzymać za pomocą 2 tys. worków z piaskiem, dzięki temu nie doszło do tragedii.
Dramat związany z powodzią przeżyli także mieszkańcy na Chełmie, gdzie wyrwa na drodze powiatowej za mostkiem na Kobylim Potoku pogłębiała się. Według relacji mieszkańców Chełmu: - Droga po prostu zjechała z góry. W konsekwencji 400 mieszkańców zostało odciętych od świata. W tym czasie nie było jak dojechać na Bulinę, a kolejne osuwiska powstawały w Borzęcie i na Bysinie, natomiast w Tokarni został uszkodzony wodociąg, a po awarii wodociągu w Świątnikach część gminy Siepraw pozostawała bez wody.
W tym dniu poziom wód w Bysience i Rabie oraz w lokalnych potokach opadł, jednak padający z przerwami deszcz groził jego podniesieniu.
Środa, 19 maja
Kiedy woda opadła, zaczęła zsuwać się ziemia
W tym dniu rzeki nie groziły wylaniem, a głównym zadaniem służb było zabezpieczenie terenów i usuwanie strat. Fala powodziowa przeniosła się do Krakowa, gdzie zagrożeni ewakuacją byli mieszkańcy lewego brzegu Wisły. Kiedy woda w powiecie opadła, strażacy otrzymali rozkaz rozpoczęcia pompowania zalanych piwnic, budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej. Skończyła się tragedia związana z powodzią, a zaczęła z osuwiskami.
Nasiąknięta i ciężka ziemia zaczęła zjeżdżać ze wzgórz. W ten sposób praktycznie przestał istnieć odcinek drogi powiatowej w Borzęcie w kierunku Sieprawia. Ciągle powstawały nowe osuwiska. Tak było w Jaworzycy (w kierunku na Węglówkę, na tzw. serpentynach) w Pcimiu, i Czasławiu, gdzie od naporu ziemi zaczęły pękać budynki. W obawie o ludzkie życie strażacy ewakuowali 15 osób z czterech domów. Podobny koszmar przeżyli mieszkańcy w Kędzierzynce i Mierzniu, gdzie ewakuowano z domu dwie osoby.
W Porębie spokojna na co dzień Trzemeśnianka zaczęła podmywać Grotówkę. Na miejsce udał się natychmiast komendant powiatowy straży pożarnej Sławomir Kaganek. Osuwiska są także w Łękach i Osieczanach. W Borzęcie ze stoków na drogi wylewały się lawiny błota.
Tymczasem sytuacja na zbiorniku w Dobczycach była już opanowana. Napływało 183 m.sz/s wody, a spuszczano 300 m.sz/s. Było spokojnie, zwłaszcza, że w najbardziej dramatycznej chwili w poniedziałek 17 maja napływ do zbiornika wynosił 1060 m.sz/s.
Raba opadała, chociaż nadal utrzymywał się podwyższony poziom w Stróży (320 cm przy stanie alarmowym 290 cm). Strażacy non stop pompowali wodę, a we wszystkich miejscowościach trwały prace udrażniające. Stworzono objazdy zamkniętych dróg i sytuacja zdawała się być opanowana.
Czwartek, 20 maja
Groby w Dobczycach nie spadły
Pracowali bez przerwy od południa w niedzielę. To anonimowi bohaterowie klęsk żywiołowych. Stają się niezbędni, kiedy woda w piwnicy sięga nam do kolan, nasz dom zalewany jest przez falę błota lub droga prowadząca do naszej miejscowości z powodu nurtu rzeki znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej niż zazwyczaj. W czwartek od rana strażacy pompowali wodę z zalanych budynków. Meldunki odnośnie wyjazdów do podobnych akcji przechodziły już w setki. Jednak strażacy się nie poddawali. Pozostałe działania polegały na zabezpieczaniu osuwisk, udrażnianiu odcinków dróg, które stopniowo przywracano do ruchu.
W czwartek wciąż oczy wielu mieszkańców powiatu zwrócone były w kierunku zbiornika wody w Dobczycach. Jednak napływ wody był już niewielki 80 m.sz/s a odpływ z zapory 150 m.sz/s. Myśleniccy strażacy pospieszyli również z pomocą bardziej zagrożonym rejonom, udostępniając 10 agregatów prądotwórczych do oświetlenia terenów, gdzie walczono z wodą m.in. w Wadowicach i Brzesku.
Przez ostatnie cztery dni wydano 360 ton piasku, a na naszym terenie rozpoczęło się zbieranie worków. Cały czas workowano kolejne, a strażacy na bieżąco wyjeżdżali do każdego zgłoszenia. Najbardziej dramatyczne sytuacje występowały w rejonach wyżej wspomnianych osuwisk. W Dobczycach zabezpieczony został stok cmentarza na Jeleńcu. Tutaj ziemia „zjechała” na ul. Kazimierza Wielkiego i część zabytkowych schodów, prowadzących na Wzgórze Zamkowe. Skarpa została zabezpieczona folią budowlaną, część grobowców zabezpieczono linami na wypadek dalszego osunięcia. Na miejscu pojawili się pracownicy Państwowej Powiatowej Inspekcji Sanitarnej, a także geolog, którzy pracowali nad systemem zabezpieczenia skarpy.
W czwartek w godzinach wieczornych zakończył pracę Powiatowy Sztab Zarządzania Kryzysowego.
Piątek 21 maja
12 ha ziemi zsunęło się z Ukleiny
Niemal po tygodniu od przejścia wielkiej wody ciągle trwało szacowanie strat we wszystkich gminach powiatu. Starosta odwołał alarm przeciwpowodziowy. Nadal największym zagrożeniem były osuwiska i lawy błota. Na Ukleinie w kierunku południowo zachodnim obsunęło się 12 ha ziemi wraz z przewróconym drzewostanem. Ponad 6 metrów ziemi i błota przykryło na tym odcinku Kobyli Potok. Na szczęście w tym terenie nie ma domów mieszkalnych.
W Głogoczowie obsunęła się skarpa na dom mieszkalny i w tej miejscowości również obsunęła się ziemia wraz z jednym nagrobkiem przy cmentarzu. Natomiast na zabytkowym cmentarzu Jeleniec (Dobczyce) nie nastąpiły obsunięcia nagrobków. Udało się zabezpieczyć ten teren. Na całej długości Raby i w potokach woda płynęła poniżej stanów ostrzegawczych i wreszcie w godzinach południowych nad Myślenicami i regionem pojawiło się słońce.
Stanisław Cichoń, p.jag