Człowiek w świecie mediów

Człowiek w świecie mediów

Człowiek XXI wieku to człowiek medialny. Media narzucają mu, co ma lubić (od batonika do kandydata na prezydenta), co ma myśleć, czym się powinien cieszyć, a czym martwić, jak oceniać zdarzenia i innych ludzi. Media myślą za niego, więc tak łatwo i przyjemnie jest się im poddać, bo bezmyślność jest wszak taka słodka!

Że przy okazji się głupieje? Że naruszane są granice prywatności – naszej albo innych ludzi, ale z naszym biernym udziałem? Że podporządkowuje się życie cudzym, a nie własnym wyborom?

A któżby się o to troszczył! Ważna jest rozrywka, kolory, błyskotki, łomot ogłuszającej muzyki i slogany, dzięki którym świat okazuje się prosty i zrozumiały, wbrew opiniom tych wszystkich jajogłowych, którzy mówią o jakichś wątpliwościach i dylematach moralnych.

Człowiek XXI wieku to człowiek poszukujący przyjemności. Za wszelką cenę i bez względu na jakość tej przyjemności. Im prymitywniejsza, im płycej, ale intensywniej łechcąca zmysły – tym lepsza, bo łatwiejsza w konsumpcji. Więcej, szybciej, intensywniej, częściej! Do upadłego, do dna, do utraty tchu – bo jakże można się przestać bawić, skoro tak wiele pokus dookoła?

I tylko czasem, budząc się w środku nocy, gdy telewizor jest wyłączony, telefon milczy, gazeta jest tylko szarą plamą na obrusie, a za oknem rozpościera się rozgwieżdżone niebo, przywołujące jakieś niejasne myśli o tym, co Wielkie, Prawdziwe i Nieprzemijające – rodzi się lęk, że takie życie jest przerażająco jałowe. Że rzeczywistość oferowana nam przez media jest jak wielkanocna pisanka: kolorowa i atrakcyjna na zewnątrz, ale pusta i pozbawiona wartości w środku.

I wtedy chcielibyśmy coś zmienić, tylko nie wiemy co, ani jak? Może by się nad tym zastanowić?

Ale zaraz odzywa się głos rozsądku: Przecież za kilka godzin bezlitosny budzik znowu rzuci nas w kierat obowiązków, jakie nakłada nam rodzina, praca, ambicja, kariera! Trzeba więc być wyspanym, biologicznie sprawnym, żeby stawić czoła tym wszystkim wyzwaniom! Inaczej ktoś nas wypchnie ze stanowiska, ktoś inny zagarnie pieniądze, ktoś nas wyprzedzi w tej obłędnej pogoni za tym nie dającym się osiągnąć celem, któremu na imię sukces, jakikolwiek, ale za wszelką cenę. Więc odrzucamy myśli o kryzysie, w jaki nas wpychają media, gasimy refleksję zanim się jeszcze pojawi i z determinacją samobójcy pogrążamy się we śnie (w razie potrzeby pomoże łyk alkoholu, albo usłużna tabletka…), aby potem móc zerwać się na dźwięk budzika i nadal trwać w chocholim tańcu na przemian katorżniczej pracy i zagłuszającej wszystko rozrywki...