Dać rzeczom „drugie życie”
Za nami pierwszy „pchli targ” na placu targowym przy ul. Kazimierza Wielkiego. Pomimo, że w sobotę pogoda raczej zachęcała do pozostania w domu, niż wychodzenia z niego, stoiska pod dachem „ożyły”. Można było znaleźć na nich m.in. ubrania „z drugiej ręki”, książki, zabawki, rękodzieło, a także lubiane przez wielu i poszukiwane starocie, pod którą to nazwą kryją się przeróżne przedmioty użytkowe i bibeloty „z duszą”.
Pod koniec sierpnia br. Rada Miejska w Myślenicach jednogłośnie przegłosowała zmiany w regulaminie placu targowego, który działa w tym miejscu od sierpnia 2013 roku, a wśród nich tę umożliwiającą organizowanie tam giełdy książek i staroci (tzw. „pchli targ”) w pierwsze soboty miesiąca.
Uczestnicy pierwszego „pchlego targu”, który odbył się w minioną sobotę na Dolnym Przedmieściu, również jednogłośnie, pozytywnie wypowiedzieli się o tej inicjatywie. Jedyne czego żałowali to tego, że taka możliwość pojawiła się dopiero teraz. Nie brakowało też głosów, żeby „pchli targ” odbywał się częściej, nie w jedną sobotę miesiąca, ale w co drugą, albo nawet co tydzień.
Na targu pojawili się tacy, którzy podobne targi i giełdy w innych miastach odwiedzają regularnie, choć w roli kupujących lub jak to określili sami „szperających”. Pierwszy „pchli targ” w Myślenicach stał się okazją do tego, aby wystąpić po drugiej stronie i zorganizować własne stoisko. Jedni na swoich oferowali własne rękodzieło (można było kupić np. ręcznie robione kartki okolicznościowe oraz robione na szydełku maskotki).
- To moja pasja, moje hobby – mówiła nam pani Monika, która od kilkunastu lat w każdej wolnej chwili robi kartki na różne okazje, metryczki na chrzest święty, czekoladowniki, zakładki do książek, albumy na zdjęcia itp.
Inni oferowali używane, ale wciąż dobre ubrania (wybór tych był największy), książki, zabawki i gry planszowe, a nawet lampy, które szkoda było wyrzucić po remoncie, bo nadal działają. Słowem rzeczy, które w szafach i na strychach czekały na swoje „drugie życie”. Na jeszcze innych stoiskach można było znaleźć najprzeróżniejsze starocie, a wśród nich m.in. cukiernice, obrazy, szkło użytkowe i mnóstwo innych bibelotów poszukiwanych przez kolekcjonerów i fanów stylu vintage. Jeden z takich opuszczał targ z taką właśnie starodawną olejarką, papierośnicą i kilkoma ręcznie malowanymi obrazkami.
- Widzę w tym wydarzeniu bardzo duży potencjał, nie przypuszczałam, że tyle ludzi zajrzy tu dziś, a jednak mimo takiej pogody przyszli – mówiła pani Jadwiga.
Nikt nie miał wątpliwości, że uczestników byłoby zdecydowanie więcej, gdyby tylko pogoda dopisała. Dlatego inna z uczestniczek - Ula wyraziła nadzieję, że pogoda na pierwszym pchlim targu nie zniechęci do przybywania na kolejne i będą się one odbywały w kolejnych miesiącach. - To inicjatywa jak najbardziej potrzebna i fajna. Czasy są takie, że w domach mamy za dużo rzeczy, więc nie będzie brakowało chętnych, aby się czegoś pozbyć, a może kupić coś innego – powiedziała.