Chleba naszego powszedniego ...

Chleba naszego powszedniego ...
Ryszard Tadeusiewicz Naukowiec AGH, absolwent myślenickiego LO

Od zeszłego tygodnia katolików obowiązuje post, nakazujący zaniechanie jedzenia różnych atrakcyjnych potraw. Jest jednak coś, co wolno jeść zawsze. Znajduje to swój wyraz także w modlitwach, w których jest prośba o dostępność codziennego pożywienia, najczęściej utożsamianego z chlebem. Chociaż moje podróże po krajach Azji pokazały, że spora część populacji świata modli się raczej o miskę ryżu...

Ja jednak skupię dziś uwagę na chlebie i chciałbym pokazać, jak bardzo różne mogą być jego formy.

Gdy po zdaniu matury w Myślenicach, zacząłem studia w Krakowie, to wiedziony tęsknotą za miejscem, w którym dorastałem, wyszukałem w pobliskim sklepie chleb myślenicki (jest taki dostępny w całym Krakowie!) i tylko taki kupowałem. Szybko się jednak przekonałem, że to podróbka. Chleb ten nie umywał się do tego, który produkowała w Myślenicach znana wszystkim piekarnia (nie podaję nazwy, bo to by była kryptoreklama, ale wszyscy wiedzą, gdzie w Myślenicach jest najlepszy chleb).

Przestałem więc kupować chleb nazywany myślenickim, szybko zraziłem się też do tak zwanego chleba krakowskiego (paskudny!), więc od lat kupuję chleb kresowy (pieczony na liściach kapusty). Polecam!

Ale postanowiłem opowiedzieć Państwu o różnych rodzajach chleba, które są w użyciu w różnych stronach świata.

W USA jako pieczywo wywodzące się podobno z Krakowa popularne są – zwłaszcza w Nowym Jorku! – tak zwane bajgle. Są to drożdżowe bułki w kształcie pierścienia z miękką skórką. Sam je kupowałem na Manhattanie, gdzie oferują je głównie sklepy żydowskie. Ale w Krakowie ich nie widuję – ciekaw jestem, czy bywają dostępne w Myślenicach?

Skoro w poprzednim akapicie wspomniałem o Żydach – to wszyscy wiedzą, że ich specjalnością jest maca – bardzo suchy placek wytworzony z mąki pszennej i wody, wypiekany dokładnie zgodnie z regułami, bo inaczej nie jest koszerny. Próbowałem, ale nie pokochałem.

Na całym świecie dostępne są obecnie bagietki – długie i bardzo chrupiące francuskie bułki, które jadam podczas każdego pobytu w Paryżu, ale które jadłem także w Wietnamie (to przecież dawne francuskie Indochiny!). O chlebach Azji, Ameryki i Afryki napiszę jednak w przyszłym tygodniu.

Pozostając w Europie: w Grecji można korzystać z pszennego chleba o nazwie pita. Wypieka się go bezpośrednio w żarze pieca chlebowego. Warto obserwować ten proces: wrzucona do pieca porcja ciasta najpierw silnie rośnie (zawiera drożdże), tworzy duży bąbel – który potem nagle pęka i powstaje sztywny placek w kształcie łyżki. Tą chlebową łyżką je się różne potrawy (polecam gulasz z koźlęcia!).

We Włoszech potrawy mączne są dostępne w wielu atrakcyjnych formach (pizza, spaghetti, ravioli) więc za chlebem specjalnie się nie tęskni – ale są sprzedawane bochenki zwane ciabatta (czyli „kapeć”) – niezbyt ładne i niezbyt smaczne. No i oczywiście są bagietki, ale to zapożyczenie.

O Francji była już mowa, natomiast w Hiszpanii specjalnych gatunków chleba nie wytworzono, za to jest coś, co uwielbiam: tapas czyli małe przekąski (takie na raz do buzi) w postaci malutkiej kromeczki chleba z różnymi dodatkami, z serami, wędlinami, rybami, warzywami. Bajeczne!