Damom deszcz nie straszny
Zapowiadaliśmy tę imprezę w poprzednim wydaniu naszej gazety i pewnie wielu sądziło, że ten sportowo- modowo - humorystyczny happening nie dojdzie do skutku, biorąc pod uwagę, jakie warunki pogodowe panowały południową porą w sobotę na Zarabiu. Nic z tych rzeczy.
Prawdziwą damą jest się niezależnie od okoliczności, a już od tych pogodowych w szczególności. Dokładnie o 11 w szranki Biegu Lady Szparaga, którego wodzirejem była Dorota Ruśkowska stanęły najodporniejsze na chłód i deszcz przedstawicielki tej ładniejszej płci i wzięły udział w kilku konkurencjach, jednoznacznie i bezapelacyjnie potwierdzających, że nie tylko walorami zewnętrznymi do grona dam się zaliczają.
Był zatem rzut kapeluszem na wieszak i wykonywano ten element bardzo rozmaitymi technikami (od typowego dwutaktu po klasyczny „slam dunk”). Było wykwintne picie kawy z jednoczesnym trzymaniem parasolki i talerzyka, tudzież spodka. Mieliśmy pokaz chowania się za drzewem, który wypadł doskonale zarówno w kwestii aktorskiej jak i prawideł szpiegowskiego fachu. Uczczono też oczywiście fakt, że Bieg Lady Szparagi odbywał się w parku im. Jana Sztaudyngera i uczestniczki biegu zadeklamowały po jednej fraszce mistrza. I tu kolejne zaskoczenie, bo nie zabrakło nawet tekstu improwizowanego. Nie lada kunsztem wykazały się uczestniczki biegu również w trakcie malowania obrazu zza obrazu. Dzieło, które powstało w wyniku tych instynktownie czynionych pociągnięć pędzlem o dziwo nie przerodziło się w jakąś całkowitą abstrakcje, ale bardzo gustowny i minimalistyczny pejzaż, który kiedyś pewnie wylicytowany zostanie za niebagatelne pieniądze.
Zakończeniem biegu było przejście po specjalnie wyznaczonej linii i cały damski peleton potwierdził, że potrafi z niewysłowioną wprost gracją trzymać pion. Ponieważ pierwsza edycja Biegu Lady Szparagi odbywała się równolegle z Igrzyskami Olimpijskimi w pewnym mięście do niedawna kojarzonym również z gracją i szykiem, to nie mogło zabraknąć nawiązania do tej imprezy i nagrodzenia najlepszych trzech uczestniczek sobotniego biegu. Gwoli formalności informujemy zatem, że historyczną pierwszą triumfatorką została Maria Zabłocka drugie miejsce zajęła Renata Piekarz, a trzecie Magdalena Gorzelany- Dziadkowiec. Na nagrody zasługiwały jednak wszystkie uczestniczki i nie piszemy tak tylko dlatego, że bliskie są nam idee Pierra de Coubertina.
Osobny akapit należy się również współorganizatorkom Biegu ukrywającym się pod pseudonimami Lady Groszek oraz Lady Ciecierzyca, a także Zbyszkowi Morawskiemu (za muzykę), asystentom Filipowi i Kubie, Marii Sosce, Kołu Gospodyń i Gospodarzy z Zasani, pani sołtys Janinie Łabędź z całą reprezentacją, cukierni Dziadkowiec, Basi Kmiecik, Oldze Suder i wreszcie jurorom czyli Andrzejowi Sroce oraz dyrektorowi Myślenickiego Ośrodka Kultury i Sportu Łukaszowi Antkiewiczowi. Do zobaczenie za rok na następnej edycji.