„Przysłona” tajemnic

Kultura 10 grudnia 2024 Wydanie 47/2024
„Przysłona” tajemnic

Ta minipowieść miała, czy raczej mogła się ukazać już kilkanaście lat temu. Dlaczego nie zdobyła wówczas wystarczającego zainteresowania w żadnym wydawnictwie możemy się tylko domyślać. „Proszę Pani/Pana a kogo jeszcze interesują te wiejskie klimaty, te babcine opowieści sprzed „naszej ery”, te pożółkłe fotografie, firanki, falbanki i filiżanki, te kury, gęsi i krowy, te zapiecki i zaścianki.

O młodych by trzeba coś napisać, o ich współczesnych problemach a nie cięgiem ino o tych rustykaliach - tak mogłaby wyglądać odpowiedź potencjalnego promotora „Przysłony” - powieściowego debiutu Jadwigi Maliny. To zabawne, ale w zasadzie podobnie myśli główna bohaterka (albo jedna z głównych) „Przysłony”. Jak najdalej uciec od tej wsi spokojnej, choć nie zawsze wesołej, jak najdalej od przesiąkniętej katolicką naftaliną ojczyzny- polszczyzny. Do świata i do światła.

Do Francji na przykład, albo nawet do samego Paryża. Ale czy taka ucieczka jest w ogóle możliwa? Ucieczka od przeszłości i od pamięci, nawet jeśli jest to pamięć poprzednich pokoleń. Przecież zanim odpowiesz sobie na pytanie „dokąd idę” musisz postawić kwestię „skąd przyszedłem” i „kim jestem”. „Przysłonę” czyta się niesłychanie szybko, ale tylko za pierwszym razem. W każdej kolejnej „odsłonie” „Przysłony” będziesz drogi czytelniku poszukiwać jakiegoś brakującego słowa, jakiegoś iksa w matematycznym równaniu, jakiegoś rekwizytu, który umknął Ci za pierwszym razem. W przypadku malarstwa nazwalibyśmy to powidokami, gdyby chodziło o muzykę pojawiłby się tajemniczy termin alikwoty. To zresztą jedna z cech charakterystycznych „jadwigowo -malinowej” narracji, którą odnajdziemy również w poezji autorki „Przysłony” - zdania jak gitarowe akordy, z których ktoś celowo usunął jeden czy dwa dźwięki, ale przecież w końcu je usłyszymy. Drugim wyróżnikiem jest umiejętność, jakby powiedzieli aktorzy ogrywania przedmiotów. Jadwiga Malina często punktem wyjścia do opowieści czyni jakiś powszechnie używany gadżet. Stoi w kącie albo leży na dnie zakurzonej szafy. Nikt już o nim nie pamięta, a kryje w sobie cały kosmos. Może to być walizka, może to być jak w przypadku „Przysłony” - stara fotografia. Trzecim elementem sprawiającym, że od tej powieści doprawdy ciężko się oderwać jest jej filmowość. Na spotkaniu autorskim w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. ks. Jana Kruczka w Myślenicach sama autorka stwierdziła, że często w swojej twórczości myśli obrazami. I to widać, bo po przeczytaniu „Przysłony” jakoś odruchowo mamy ochotę obejrzeć któryś z odcinków „Polskich dróg” albo ten niezapomniany spektakl „Podróż” z Holoubkiem i Fronczewskim w głównych rolach. Rozmaitość doznań, jakie towarzyszą czytaniu prozatorskiego debiutu Jadwigi jest zresztą niezmierzona, o czym świadczyła wymiana myśli i wrażeń w trakcie środowego wieczoru w bibliotece. Spotkaniu, na które przybyło wielu czytelników łaknących takiej literatury i było prowadzone przez Aleksandrę Byrską z taką klasą, że na kolejne spokojnie można by z kamerami zaprosić TVP Kulturę.