Drzewa spowite pajęczyną jedwabiu

Drzewa spowite pajęczyną jedwabiu
Drzewa spowite pajęczyną jedwabiu

Spoglądając przez redakcyjne okno na Rynek zauważyliśmy, że rosnący przed budynkiem głóg cały pokryty jest jedwabistą pajęczyną w środku której znajduje się budzące grozę siedlisko gąsienic. Jak się okazało wszystkie głogi zostały zaatakowane przez larwy namiotnika

- Owad ten ma kilka odmian, a jedną z najpopularniejszych jest namiotnik jabłoniowy, który nie pogardzi również głogiem i tarniną. Motyle - samice - składają jaja na gałęziach drzew, pokrywając je wydzieliną, która twardnieje i chroni jaja. Po wykluciu się z jaj gąsienice tworzą wokół gałęzi, na których żerują oprzędy, przypominające pajęczyny czy wręcz swoisty namiot - stąd ich nazwa. Zabezpiecza on je przed wiatrem, deszczem i naturalnymi wrogami. Pod takim namiotem może żyć nawet kilkadziesiąt gąsienic pożerających liście i pączki, niszcząc całe drzewo - tłumaczy Piotr Nowak, absolwent Agroekologii i Ochrony Roślin - pracujący na co dzień w sklepie ogrodniczym przy ul. Reja.

Namiotnik jabłoniowy to niewielki motyl o długości 7 milimetrów i białych skrzydłach z czarnymi punkcikami. Samice latają od połowy czerwca do końca lipca, a gąsienice wylęgają się w sierpniu i zimują pod tarczkami. Wiosną atakują pąki liścia, wgryzając się pod jego skórkę. Później oprzędzają liście i zjadają je. Mogą zniszczyć całe ulistnienie drzewa. Pod koniec maja lub na początku czerwca gąsienice przepoczwarczają się w białym kokonie.

Skąd ten szkodnik wziął się u nas i czy jest niebezpieczny dla ludzi? - Same larwy mają ograniczone możliwości przemieszczania się, to motyle fruwają nocami i składają jajeczka na drzewach. Plaga tego szkodnika zaatakowała nie tak daleki Czernichów, a ostatnio pojawiła się już w Krakowie. Namiotniki już tak mają w zwyczaju, że nie wiadomo skąd pojawiają się raz na kilka lat, narobią szkód i odlatują. Larwy absolutnie nie są szkodliwe dla człowieka. Namiotnik jest ścisłym monofagiem, czyli gatunkiem odżywiającym się tylko jednym rodzajem pokarmu (w tym przypadku są to liście głogu - przyp. red.). Gdy upadnie na człowieka jedynie może pogilgotać swoimi włoskami. Widziałem nawet sadowników, którzy zbierali pajęczyny z larwami z drzew gołymi rękami. Przy masowym pojawieniu się wiele gąsienic, tak jak na naszym Rynku, zaczynają głodować, przez co powstałe z nich motyle są mniejsze i mają mniejsze zapasy substancji odżywczych, niezbędnych do produkcji jaj. Składają ich wtedy mniej, lub w ogóle nie przystępują do rozrodu. W ten sposób niejako same regulują stan liczebny własnego gatunku - tłumaczy Piotr Nowak.

Czy zatem głogi znikną z myślenickiego Rynku na zawsze? - Niekoniecznie. Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa radzi, aby taki atak przeczekać. Larwy zmienią się w motyle i odlecą i na kilka lat będzie spokój. Drzewa jednak nie są skazane na zagładę - po kilkunastu dniach wypuszczą nowe liście, którym nic już nie grozi ze strony namiotników - uspokaja Piotr Nowak.

Piotr Ślusarczyk Piotr Ślusarczyk Autor artykułu

Z gazetą związany w latach 1999-2018. Przez ostatnie 15 lat pełnił funkcję sekretarza redakcji, dbając o sprawne funkcjonowanie tygodnika. Zawsze związany z tytułem równie mocno jak z samymi Myślenicami. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczynał jako licealista od redagowania „Odkroju” - dodatku do Gazety Myślenickiej poruszającego problematykę dotyczącą młodzieży oraz od poezji, publikując w ramach Myślenickiej Grupy Poetyckiej „Tilia”. (HISTORIA, KULTURA, SPORT, SAMORZĄD)