Jak poznać, że maszyna jest inteligentna?

Jak poznać, że maszyna jest inteligentna?
Ryszard Tadeusiewicz Naukowiec AGH, absolwent myślenickiego LO

Sztuczna inteligencja jest dziś dziedziną zdecydowanie modną. Mówi się o niej i pisze dużo (nie zawsze sensownie...), a ponieważ ja się nią zajmują od z górą 30 lat, więc postanowiłem się podzielić z Państwem pewnymi spostrzeżeniami.

Ogólna (czy wręcz ogólnikowa) definicja sztucznej inteligencji, wskazująca jedynie na to, że w tej dziedzinie techniki interesują nas te formy zachowania maszyn, które moglibyśmy uznać za inteligentne, gdyby wykazywał je człowiek – pozostawia w istocie bardzo szeroki margines na różne spekulacje. Zauważmy bowiem, że w kontaktach z systemami informatycznymi od lat cechuje nas brzydka hipokryzja. Polega ona na tym, że oceniając inteligencję innych ludzi (zwłaszcza naszych dzieci…) jesteśmy skłonni zachwycać się pewnymi osiągnięciami, bezwzględnie traktowanymi jako wyróżnik wysokiej inteligencji, podczas gdy te same czynności wykonywane nawet jeszcze sprawniej przez odpowiednio zaprogramowane komputery – bynajmniej nie skłaniają nas do tego, żeby przyznać im atrybut „bycia inteligentnymi”.

Żeby nie być gołosłownym wskażę na jeden przykład. Otóż w każdej szkole za inteligentnego uchodzi ten uczeń, który się dobrze uczy, to znaczy sprawnie przyswaja przekazywane mu wiadomości i potrafi je na życzenie dokładnie odtworzyć (na klasówce czy podczas „odpytywania”). No tak, ale przecież współczesne komputerowe bazy i banki danych potrafią to właśnie robić perfekcyjnie. Komputery gromadzą ogromne ilości informacji, na życzenie wyszukują je i udostępniają, niczego przy tym nie zapominając ani nie przekręcając – zatem w każdej szkole komputer byłby prymusem!

A jednak nie jest, bo mówimy, że jest to tylko mechaniczna rejestracje i mechaniczne odtwarzanie wiadomości, a inteligencja to przecież coś całkiem innego.

No dobrze – ale co?

Na szczęście jeszcze w latach 50. u zarania sztucznej inteligencji zaproponowano pewien test, który miał rozstrzygać, czy maszyna jest inteligentna, czy nie. Test ten znany jest pod nazwą „testu Turinga” i do dzisiaj nie został pozytywnie zaliczony przez żaden z systemów technicznych, aspirujących do tego, by być systemami sztucznej inteligencji.

Pomysł testu Turinga jest bardzo prosty. Pozwólmy arbitrowi, którym jest oczywiście człowiek, porozmawiać z kilkoma rozmówcami, wśród których mogą być zarówno ludzie, jak i „udające” sztuczną inteligencję komputery. Jeśli po długiej i niczym nie ograniczonej rozmowie (prowadzącej oczywiście przez takie łącze, które nie ujawnia tożsamości rozmówcy, a więc z punktu widzenia dzisiejszej techniki wchodziłby w rachubę email czy czat, natomiast wykluczony byłby telefon) arbiter orzeknie, że jego rozmówcą był inteligentny i wrażliwy człowiek, a tymczasem rozmówcą był naprawdę komputer – to będzie to rozstrzygającym dowodem, że komputer wykazał się inteligencją.

Testu Turinga nie udało się jeszcze „zaliczyć” żadnemu z programów, które do tego aspirowały. Ale nie wiemy, co przyniesie przyszłość...