Pobliże
Pobliże to miejsce na wyciągnięcie ręki – takie, w którym jest się codziennie, które zna się doskonale i które za każdym razem można odkrywać na nowo, jeśli tylko przyjrzy mu się uważnie oraz bez pośpiechu. Pobliże to miejsce, które warto przemierzać z aparatem fotograficznym, choćby po to, aby ocalić od zapomnienia jego nietrwały urok.
Pobliże to ulica, przy której się mieszka. To kilka ulic, którymi przechodzi się codziennie w drodze do i z pracy. To także ludzie, których mija się w milczeniu lub przy szybko wypowiedzianym „dzień dobry”. Pobliże – jak podpowiada Słownik Języka Polskiego – to COŚ, co jest bardzo BLISKO, a nadto COŚ, co jest BLISKIE – nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie. Pobliże, to miejsce, w którym spędza się życie, w którym zapuszcza się korzenie i buduje dom. To miejsce codziennej obecności – fizycznej oraz mentalnej. Miejsce, z którym związane są nasze wspomnienia – noszone w pamięci i w sercu.
A zatem pobliże to miejsce, w którym się JEST, a nie BYWA. To także przestrzeń, która POZOSTAJE w nas, jeśli z jakichś przyczyn zdecydujemy się ją opuścić…
Kilka dni temu napisał do mnie mój student, obecnie już absolwent Uczelni, z informacją, że nabył właśnie nowy aparat fotograficzny oraz wysokiej klasy obiektyw, i że czeka teraz na wakacje, aby udać się do miejsc dalekich oraz nieznanych, gdzie będzie ćwiczył fotografowanie. Odpisałem, aby w wolnych chwilach z aparatem fotograficznym odwiedził własne pobliże – miejscowość, w której mieszka, ulicę, którą codziennie przemierza. Aby spróbował znane sobie miejsca sfotografować o różnych porach dnia i nocy, z różnych perspektyw. By spróbował uwiecznić na zdjęciach ich wyglądy, a nade wszystko ich duszę…
W wolnych chwilach ja też odwiedzam własne pobliże. Spaceruję dobrze znanymi ulicami, obserwuję ludzi i obiekty architektoniczne. Przemierzając tę przestrzeń bez pośpiechu, kieruję na nią oko obiektywu. Uwieczniam, zabieram do domu. Nie poluję na „decydujący moment”, lecz szukam klarownych, statecznych ujęć, zawierających wszelkie oczywistości oraz nieoczywistości tego świata. Szukam tego, co znam, oraz drobnych zaskoczeń. Moje pobliże za sprawą deweloperów zmienia się niemal z dnia na dzień. Nie jest już takie, jak dekadę temu. Wycięto piękne drzewa, zburzono zabytkową cegielnię, nowoczesne budynki prześcigają się w zasłanianiu nieba… Za kolejne dziesięć lat ta część Krakowa będzie wyglądała jeszcze inaczej. Nasze „dziś” pozostanie jednak na fotografiach. To dzięki nim przyszłe pokolenia będą (jeśli zechcą) poznawały teraźniejszość, w której żyli ich przodkowie. To dzięki fotografiom obraz naszych pobliży przeniknie do przyszłości…
Tekst i fotografia Marcin Kania