Przytulisko w Harbutowicach - potrzebni wolontariusze!
Od dwudziestu lat w Harbutowicach działa przytulisko dla zwierząt. Od dekady prowadzą je Małgorzata i Jerzy Dobrzańscy. Niestety, coraz starsi właściciele nie mają już na tyle siły, by zajmować się tak dużą ilością zwierząt, dlatego rzadko przyjmują do siebie nowych czworonogów. Apelują o wsparcie. - Poszukujemy wolontariuszy. Dzięki nim wciąż moglibyśmy przygarniać potrzebujące psy - mówią
Przytulisko dla zwierząt w Harbutowicach założyła nieżyjąca już Bożenna Chechlińska. Po śmierci kobiety opiekę nad tym miejscem i jego podopiecznymi przejęła jej siostra Małgorzata Dobrzańska. - Przeszłam wtedy na emeryturę i postanowiłam kontynuować dzieło mojej siostry - wspomina pani Małgorzata, która do Harbutowic przeprowadziła się z Winiar nieopodal Gdowa gdzie wcześniej przeniosła się z Krakowa. Gdy przejmowała przytulisko znajdowało się w nim sto psów. Kobieta przyznaje, że początki nie były łatwe. - Musiałam poznać każdego z czworonogów, ich imiona, zachowanie, przyzwyczajenia. Miłość do zwierząt pomogła mi jednak przetrwać najtrudniejsze momenty. Kochamy nasze pieski. Podchodzimy do nich jak do drugiego człowieka, w końcu zwierzęta są jak ludzie. Akceptujemy je takie, jakie są.
W opiece nad zwierzętami panią Małgorzatę dzielnie wspiera jej mąż, pan Jerzy. Poza tym, państwu Dobrzańskim w finansowaniu działalności przytuliska bezinteresownie pomaga wielu ludzi. - Z naszych emerytur nie udałoby się wszystkiego utrzymać, potrzeb jest naprawdę wiele - mówią i tłumaczą, że przytuliska w przeciwieństwie do schronisk nie są opłacane z funduszy gminnych. Pani Małgorzata i pan Jerzy założyli fundację im. Bożenny Chechlińskiej, która ma status organizacji pożytku publicznego. Dzięki temu na specjalne konto ludzie dobrej woli mogą przekazywać datki na utrzymanie przytuliska. Często sami też przywożą karmę czy zabawki dla czworonogów. Na fundację można też przeznaczyć 1% swojego podatku. - Naszego miejsca dla zwierząt niestety nie można przekształcić w schronisko. Nie spełnia ono prawnych schroniskowych wymogów m.in. określonych odległości od najbliższych zabudowań - podkreślają państwo Dobrzańscy.
Rozszczekana gromadka
Obecnie w przytulisku w Harbutowicach znajduje się ponad 40 psów i 9 kotów. To dużo mniej niż dziesięć lat temu, gdy pani Małgorzata przejmowała to miejsce. - Wiele czworonogów zostało zaadoptowanych, część zmarła. Teraz mamy większość starszych psów, którym trudno pewnie będzie znaleźć nowy dom. Są tylko dwa młodsze pieski i one mają jeszcze dużą szansę na adopcję - mówi właścicielka gospodarstwa.
Natomiast jeśli chodzi o nowe zwierzęta, to państwo Dobrzańscy przyjmują już tylko te w skrajnych przypadkach. - Jesteśmy już starsi i coraz trudniej nam zajmować się naszymi zwierzętami, a tym bardziej jeszcze większą ilością - tłumaczą. Obecnie szukają do pomocy wolontariuszy. Jeśli udałoby się ich znaleźć, to do harbutowickiego przytuliska mogłyby trafiać kolejne zwierzęta. Warto wspomnieć o tym, że oprócz Harbutowic najbliższe przytulisko znajduje się w Skawinie. Zgłoszeń, jak podkreśla Małgorzata Dobrzańska było i wciąż jest bardzo dużo. Są to różne sytuacje. Niektóre poważne, jak w przypadku gdy kobieta - alkoholiczka ze względu na swoją chorobę nie mogła zająć się psem, ale są też takie, które trudno zrozumieć. - Raz zadzwoniła do mnie kobieta, która chciała oddać psa, ponieważ jego kojec przeszkadzał przy budowie wejścia na posesję, brak słów.
Mają apetyt
Podopieczni przytuliska przebywają głównie wewnątrz domu. Na zewnątrz kojce mają trzy psy. Pani Małgorzata podzieliła się opieką nad czworonogami z mężem. Na piętrze urzęduje prawie trzydzieści psów, za które odpowiada kobieta, a na parterze mieszka dziesięć psów pana Jerzego. Rytm każdego dnia podporządkowany jest zwierzętom. Jak zaznacza nasza rozmówczyni, na pierwszym miejscu są ich potrzeby, ona i jej mąż pełnią drugorzędną rolę. Zgodnie podkreślają, że psy i koty traktują jak swoje dzieci. Czworonogi pani Małgorzaty zaczynają dzień o 5.30 rano, a pana Jerzego przed 8. Wychodzą wtedy na spacer na zewnętrz. W tym czasie właściciele sprzątają i przygotowują dla swoich podopiecznych śniadanie, które podają im o godzinie 10. Są to głównie porcje rosołowe. Dodatkowo, jako kulinarny rarytas dostają pasztetówkę.
Później państwo Dobrzańscy kontynuują sprzątanie, a psy leżą sobie na kołdrze przy otwartych drzwiach w przedpokoju. Lubią też wyjść na zewnątrz. Pora obiadowa rozpoczyna się o godzinie 17. Czworonogi dostają m.in. porcje rosołowe, wątróbkę i serca drobiowe. Każdy z piesków ma ulubiony smakołyk. - Przykładowo, Oskar musi mieć na wierzchu miski plasterek szynki, dopiero wtedy zabiera się za jedzenie. Bielik natomiast kocha wątróbkę, więc on z kolei musi ją mieć na szczycie porcji - wyjaśnia właścicielka przytuliska. Na zewnątrz czworonogi wychodzą później jeszcze raz - wieczorem. Przed porą spania, wszystkie ich legowiska są ścielone na nowo. Zmieniane są koce czy poduszki. Jeśli na dworze jest błoto to takie czynności wykonywane są kilka razy w ciągu dnia. Co ciekawe, w nocy w przytulisku panuje cisza. Wszystkie pieski grzecznie śpią.
Kąpiel i fryzjer
Państwo Dobrzańscy dbają o kosmetykę i opiekę weterynaryjną zwierząt. Na kąpiele i czesanie raz w miesiącu wożą je do jednego z myślenickich salonów. Natomiast do weterynarza udają się z każdym zwierzęciem, które do nich trafia w celu odrobaczenia czy zaszczepienia oraz później na kontrole czy leczenie.
Podopieczni przytuliska zaprzyjaźnili się ze sobą, wszyscy się dobrze znają, uwielbiają wspólne zabawy i tworzą zgraną drużynę. Jak podkreśla pani Małgorzata, trudno jest wprowadzić do grupy nowego psa. - Najlepiej najpierw zamknąć go osobno, by stracił obcy zapach i zyskał nasz. Wtedy domownicy przyjmują go jako jednego z nich. Oczywiście, i tak trzeba go oswajać z psami oraz uważnie obserwować jak zachowuje się zarówno on, jak i pozostałe towarzystwo.
Naszych rozmówców zapytaliśmy jeszcze o to, który z czworonożnych przyjaciół jest ich ukochanym pupilem. - Wszystkie psy uwielbiam, ale myślę, że szczególnie wyjątkowy jest dla mnie siedmioletni Czesiu. Jest z nami od pięciu lat, przywiozła go pewna kobieta z Rabki. To trudny zwierzak - uparty, nie da sobie zapiąć obroży na szyi. Z drugiej strony to naprawdę bardzo radosne zwierzę, uwielbia zabawy. Poza tym, jest bardzo mądry - mówi pani Małgorzata. - Ja też kocham wszystkich naszych podopiecznych. Mogę wyróżnić m.in. Skubiego, który trafił do nas sześć lat temu. Ma siedem lat. Jest psem jednego właściciela, przywiązuje się do jednej osoby. Teraz mnie traktuje jak swojego pana. Ma w sobie dużo energii, często szczeka, robi naprawdę sporo hałasu - dodaje pan Jerzy.
Może pomożesz?
Warto odpowiedzieć na apel państwa Dobrzańskich i zastanowić się nad wolontariatem w przytulisku w Harbutowicach. Takie miejsce często może uratować zwierzęciu życie. W naszym powiecie dochodzi do wielu sytuacji zaniedbania czworonogów przez właściciela, jak choćby zamarznięcie psów w Trzemeśni, o którym pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Jeśli ktoś nie jest w stanie zająć się swoim pupilem, to warto, by pomyślał o oddaniu go do schroniska czy przytuliska. Tam ma szansę na znalezienie innego właściciela, który będzie o niego dbał. - Trudno nam odmawiać przyjęcia psa, ponieważ wiemy czym to się może skończyć. Ale teraz nie mamy wyjścia, nie możemy przygarniać wszystkich zgłaszanych nam zwierząt. Pozostaje tylko czekać na wolontariuszy - podsumowuje Małgorzata Dobrzańska.
Wesprzeć schronisko poprzez Fundację im. Bożenny Chechlińskiej: 30-003 Kraków, ul. Lubelska 12/10, tel. 12 273 30 98; numer rachunku: Bank PEKAO S.A. I/0 Kraków, 55 1240 1431 1111 0010 2542 8516