Siwoki - dębioki…

Z niepohamowaną wprost ciekawością patrzę w okno… Spoglądam na wydzielony mi skrawek wiosennego pejzażu. Z pozycji, którą zajmuję jest on właściwie wciąż taki sam. Jednakowo pozbawiony horyzontu i łączności z ziemią. Ten sam rysunek drzew i te same szczyty miejskiej zabudowy. Ta sama perspektywa nieba z wygasającym błękitem i powtarzającym się codziennie rytmem wschodu i zachodu.

Na połaci ośnieżonego dachu tańczy stado skrzydlatych i płochliwych ptaków. Ze swym 79.letnim współtowarzyszem niedoli Ludwikiem Z. z Tokarni podglądam, jak zwinnie i łapczywie drobią najdrobniejsze okruchy i skrawki suchego chleba. Widać, że bezustannie i z pośpiechem dopełniają nienasycone „zobole”. Ludwik znał się na gołębim ptactwie doskonale… - „To są dębioki… A te siwe - dodał - to siwoki… Ten grubsy, cerwony to jarzębiok… Łocy mo fest… Oooo… Widzę, że cholernie głodny…” zauważył dorzuciwszy kilka drobin chleba.

 

Jan Koczwara Jan Koczwara Autor artykułu

Pasjonat, kolekcjoner i baczny dokumentalista lokalnych - i nie tylko - wydarzeń społecznych, kulturalnych oraz artystycznych. Człowiek o fenomenalnym dorobku naukowym i artystycznym pełen skromności i kultury osobistej.