Sprawca fałszywego alarmu ujęty
Dziewięć dni od wywołania alarmu bombowego w myślenickim szpitalu, policja dotarła do sprawcy i doprowadziła go przed sąd. Twierdził, że był pijany i pod wpływem leków. Grozi mu do 8 lat więzienia
Był wtorek 28 stycznia, godzina 15:50, kiedy pracownik Centrum Powiadamiania Ratunkowego podniósł słuchawkę. Męski głos powiadomił go o ładunku wybuchowym, który miał znajdować się na terenie myślenickiego szpitala. Anonimowy telefon postawił policję i straż pożarną w najwyższej gotowości, a poszukiwanie ładunku wybuchowego trwało ponad 4 godziny. Na szczęście obyło się bez ewakuacji pacjentów, zaś samą akcję nieoficjalnie wycenia się nawet na kilkanaście tysięcy złotych. Po informacji i tajemniczym głosie pozostał tylko sygnał telefoniczny. I kiedy mogło się wydawać, że ślad zaginął, policjanci dotarli do autora dramatycznego „żartu”.
Okazał się nim 26 latek z Sułkowic. Policjanci dotarli do niego w ubiegłą środę 5 lutego, kilka minut po godz. 6. Mężczyzna podejrzany o wywołanie alarmu w myślenickim szpitalu, dzwonił z telefonu komórkowego. - Dla potrzeb dalszego postępowania został on zabezpieczony wraz z kartą SIM – mówi Szymon Sala, rzecznik prasowy myślenickiej policji.
Sprawca przyznał się do winy, a swoje zachowanie z 28 stycznia tłumaczył wpływem alkoholu i leków, które miał przyjąć. - Był uprzednio karany za kradzieże i rozbój. Działał sam, bez wspólników. Przyznał się do winy. Usłyszał zarzut popełnienia przestępstwa określonego w art. 224a kodeksu karnego dotyczącego zawiadomienia o zagrożeniu, które nie istnieje i narażeniu zdrowia lub życia wielu osób za co grozi od 6 miesięcy do 8 lat – wyjaśnia Szymon Sala.
O dalszych losach 26-latka zadecyduje prokuratura i sąd.
p.jag