W cieniu Aniołów

W cieniu Aniołów

Paweł Dzianisz – autor wielu poczytnych publikacji (m.in. „Wokół Conrada”, „Okolica Chopina”, „Trylogia o św. Wojciechu”) sprawił mi niebywałą ucztę… ucztę prawdziwie duchową. Fabuła powieści zatytułowanej „Przeleciał Anioł…” niebywale zaskoczyła, utwierdzając w przekonaniu, że literacka fikcja może być w pełni możliwa i realna.

Wszystko jest możliwe… Owe wszystko dzieje się tu za sprawą Autora i trójki bohaterów – ludzi wędrowniczego usposobienia – Pawła /Paula/ Agaty/ Josephane/ i Michała /Michel/, którzy podróżują turystycznie po rozległych obszarach Normandii i nie tylko pozwolili mi ożywić dawne wspomnienia. Nie bądźcie Państwo zdumieni, że właśnie przy tej sposobności dziękuje Opatrzności, Aniołom i Autorowi za to, że po tylu latach mogłem radośnie i ze wzruszeniem serca podążyć raz jeszcze tropem zapamiętanych miejsc swego dzieciństwa, a zarazem odkryć nowe nieznane mi dotąd obszary mojej pierwszej Ojczyzny. Jako petit garcon (mały chłopiec), pod opiekuńczymi skrzydłami swoich rodziców i z pewnością w cieniu swego Angel (Anioła Stróża) przemierzałem przestrzenie i szlaki wielu miast i miasteczek północnej Francji (Abbeville, Albert, Arras, Beauvais, Combles, Reims, Roisel, Rouen) oraz równiny i zakątki Cappy, Flaucourt, Vignacourt, itp. W strumieniu ożywionej tym sposobem pamięci dostrzegam widoki gotyckich świątyń, kościołów, cudownych witraży, strzelistych wież i kopuł, arcydekoracyjnych portali. Widzę fasady potężnych katedr w Chartres i Nantes, XIII wieczną katedrę Notre Dame w Centrum Amiens i oddalony stąd o trzydzieści parę kilometrów Kościół pod wezwaniem St. Jean w Peronne. Dzięki tej osobliwej wędrówce, literackiej inspiracji i peregrynacji Pawła i Agaty z ukontentowaniem oczu i serca docieram również na paryską ulicę – rue Danton, biegnącą nieopodal bulwarów St. Michel i St. Germain. To tu – w pobliżu Sekwany – mając nieomal w zasięgu ręki panoramę słynnej Katedry Notre Dame (w której zdarzyło mi się kiedyś chwilowo „zgubić” skrywając się za figurą Anioła), mieściła się przytulna kafejka „Angels” Madame Milli z arcyciekawą kolekcją obrazów i figurek anielskich. To tutaj, wraz z matką, ciotką Stanisławą, kuzynkami Lucienne i Madeleine wpadaliśmy, co jakiś czas na pyszne gateau w czekoladowej polewie, równie smakowity słodki pain d’epice (słodki piernik) i szklankę cytrynowej limonade. Patrzę wreszcie na wiosenny Paryż roku 1950 i z tej perspektywy czasu na ostatnie dni i godziny spędzone tam z wieloma innymi w Ośrodku Repatriacyjnym Polskiego Czerwonego Krzyża przy rue Euler. Pojmuję doskonale intencję zamówionego wówczas nabożeństwa w Kościele St. Joseph i brzmiące donośnym echem słowa kapelana błogosławiącego nas na wielką podróż w Nieznane…”. W niezmierzonym oceanie kotłujących się żywo wspomnień i zamyśleń dostrzegam perony północnego dworca kolejowego (Gare du Nord) skąd wraz z wieloma stęsknionymi za Ojczyzną, w swojskim rozgwarze i w zatłoczonych wagonach ruszyliśmy otuleni skrzydłami swych Aniołów Stróżów w daleką drogę, by na koniec zrządzeniem losu zadomowić się na tzw. Ziemiach Zachodnich, w małym i urokliwym Nowym Miasteczku. Przeleciał Anioł… Przeleciał… by przelatując otworzyć bramy wspomnień i wrota pamięci…

Inspiracja wspomnień: „Przeleciał Anioł…” – Paweł Dzianisz

Pelplin, 2007

Jean Joseph Koswara czyli Jan Koczwara

Myślenice, 29 grudnia 2020