„Wredne liściki” pisano zawsze

„Wredne liściki” pisano zawsze

Jeśli sądzicie, że hejt czyniony incognito to „wynalazek” naszych, internetowych czasów, to jesteście w błędzie. Ludzi, którym anonimowe obsmarowywanie bliźnich sprawiało dziką satysfakcję nie brakowało nawet sto lat temu i namierzyć ich było wcale nie łatwiej niż obecnie. I chyba podobne motywy nimi kierowały. Tak przynajmniej można sądzić oglądając „Wredne liściki”, brytyjską komedię autorstwa Jonna Sweeta i w reżyserii Thea Sharrock.

Historia, którą oglądamy wydarzyła się naprawdę. Oczywiście w trochę zmienionej scenerii i z nieco innym zestawem bohaterów i kontekstów, ale istotnie była w latach 20 ubiegłego wieku potężna liścikowa afera, która zatrzęsła nie tylko małym prowincjonalnym angielskim miasteczkiem Littlehampton w hrabstwie Sussex (już sama lokalizacja brzmi jakby ją wymyślili Monty Pythonowie), ale całym parlamentem zjednoczonego Królestwa, zaś w gazetach rozprawiano o niej z niewiele mniejszym rozmachem niż o porwaniu młodego Lindbergha.

O co poszło? Otóż pewna bogobojna mieszkanka Littlehampton (mówimy o przedstawicielce protestantyzmu więc nasze katolickie standardy bogobojności trzeba w tym przypadku podnieść do sześcianu) zaczyna otrzymywać liściki, w której ktoś bardzo, ale to bardzo źle się o niej wyraża. Na dodatek takim językiem, że uszy więdną po pierwszych czterech wyrazach. Podejrzenie pada na najbliższą sąsiadkę, młodą Irlandkę, matkę nieślubnej córki, żyjącą z jakimś kolejnym facetem i czerpiącą z życia tyle ile się da, będąc na tak niskim statusie społecznym. Ona jest jak Jurek Kiler dla komisarza Ryby. Ma wszystko, żeby ją uznać za winną. A jaka jest prawda? Nie, to musicie już zobaczyć, bo w tej czarnej komedii rojącej się od niesamowicie wymyślnych i dosadnych wulgaryzmów jest również przynajmniej kilka znakomitych kreacji aktorskich. Duet filmowych antagonistek Rose i Eduth grają Jessie Buckley i Olivia Colman, które kojarzycie ze znakomitej „Córki” i we „Wrednych liścikach” nie schodzą poniżej tego poziomu. Timothy Spall grający wrednego (aż sie prosi o rzucenie paroma wulgaryzmami) starego ojca zapada w pamięć nie mniej niż po „Sekretach i kłamstwach”. Natomiast pani policjantka Gladys grana przez Anjanę Vasan to w ogóle tajna broń tego filmu. Sprawdźcie dlaczego.

W prowadzonym przez Krystynę Łętochę Dyskusyjnym Klubie Filmowym przy Myślenickim Ośrodku Kultury i Sportu dotychczas nie było zbyt wielu komedii, ale „Wredne liściki” z pewnością nadrabiają te zaległość w bardzo dużym stopniu.

Rafał Podmokły Rafał Podmokły Autor artykułu

Dziennikarz, meloman, biblioman, kolekcjoner, chodząca encyklopedia sportu. Podobnie jak dobrą książkę lub płytę, ceni sobie interesującą rozmowę (SPORT, KULTURA, WYWIAD, LUDZIE).