Antypody w bibliotece
Dziś już trudno w to uwierzyć, ale pierwsi żeglarze docierający do wybrzeży Australii uważali, że jest to miejsce bardzo nieatrakcyjne zarówno do osiedlania się na nim jak i do eksploracji. Współcześnie wyjazd do Australii, to często jedno z największych marzeń miłośników podróży, zaś takie miasta jak Sydney czy Melbourne, to nieodmiennie zwycięzcy bądź laureaci czołowych miejsc na liście rankingowej miast najlepszych do zamieszkania
Australia znalazła się również na celowniku Krystyny Łętochy - dyrektorki Biblioteki Pedagogicznej w Myślenicach i podróżniczki z zamiłowania. Krystyna Łętocha odwiedziła już wszystkie kontynenty prócz tego właśnie. Spotkanie podróżnicze jakie odbyło się w czytelni odnowionej Biblioteki Pedagogicznej nosiło nazwę „Terra Australis Incognita” i dotyczyło 28-dniowej podróży jaką autorka spotkania odbyła po tym rejonie świata. Żeby być ścisłym, to jednak nie tylko Australii dotyczyła ta podróż, ale i Nowej Zelandii, bo jak już zwiedzać to hutrem te dwa leżące blisko siebie kraje.
Mimo iż program pobytu pani Krystyny był bardzo mocno wypełniony to jak sama przyznała miesiąc jest za krótki, aby dotrzeć do wszystkich turystycznych atrakcji tych wysp na Oceanie Spokojnym. A co udało się jej zobaczyć? Między innymi Uluru – niezwykły monolit skalny, jeden z największych na świecie, znajdujący się w centralnej części Australii pomnik przyrody będący kiedyś miejscem kultu Aborygenów, który dla tego kraju jest tak charakterystyczny jak Kilimandżaro dla Kenii.
Nie mogło zabraknąć oczywiście opery w Sydney, drugiego znaku rozpoznawczego Australii, który pojawia się na widokówkach tego państwa równie często, jak Wawel na kartkach z Krakowa. Natomiast obserwacje jakie poczyniła bohaterka wieczoru w samym Sydney potwierdziły ten niezwykle korzystny obraz jaki miasto ma w rankingach i plebiscytach. Podobnie jak Melbourne, te dwa olimpijskie miasta mimo rozbudowanej architektury nie przytłaczają hałasem, nie sprawiają wrażenia molochów. Ale Australia to również dzika przyroda, na którą można się natknąć wyjeżdżając poza rogatki Perth, Melbourne czy Canberry. Wbrew pozorom kangury mimo swego powszechnego występowania raczej nie zbliżają się do ludzi, natomiast często stwarzają spore zagrożenie na drodze (zwłaszcza wallaby) jako że zdarza im się dosyć irracjonalnie zachowywać na widok świateł samochodowych.
Nie jest łatwo również jak się okazuje zobaczyć misia koala, bo z drzewa schodzi on niechętnie a siedzi przeważnie na dosyć wysoko położonych gałęziach. Niezwykle charakterystyczne dla Australii są również wyrzeźbione erozją niesamowite formy skalne na wybrzeżu w stanie Wiktoria zwane „12 apostołami”, których de facto jest już tylko 7, bo przyroda jest nieubłagana również dla tak pięknych zjawisk. Nie brakowało atrakcji również w Nowej Zelandii, która tak urzekła chociażby Petera Jacksona, że umieścił tam plenery swojego „Włady Pierścieni” i „Hobbita”. Przełożyło się to zresztą na taką popularność tego rejonu, że w miejscach w których kręcono sagę scenografia filmowa, czyli magiczne Shire z wioską Hobbitów to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc w Nowej Zelandii przez turystów z całego świata.
„Hobbiton” to nie jedyne miejsce, które zapiera dech w piersiach, bo Nowa Zelandia to również ludzie zwariowani na punkcie sportów ekstremalnych. Smak tego ekstemum mogą poczuć również zwykli turyści, którzy wybiorą się na przejażdżkę motorówką jet-boat w okolicach Queenstown. Motorówka pędzi czasami prawie 100 km/h i potrafi obrócić się o 180 stopni nawet w bardzo wąskim korycie rzeki. Sam film pokazując to wydarzenie ogląda się z otwartymi ustami, więc jakie musi być wrażenie gdy samemu się w tym uczestniczy.
Krystyna Łętocha uczestniczyła i przekonywała, że było bezpiecznie, ale chyba nie wszyscy oglądający uwierzyli. Australia i Nowa Zelendia to jednak nie tylko wytwory architektoniczne czy przyrodnicze, ale również kultura sięgająca wieluset lat - Aborygenów w przypadku Australii i Maorysów na Nowej Zelandii. Każdy, kto widział mecz rugbistów Nowej Zelandii czyli słynnych All Blacks wie, że zamiast hymnów drużyna wykonuje tzw. taniec Haka. To jeden z najpiękniejszych przykładów kultywowania starej tradycji, a nie brakuje takich również w wiosce Maorysów Tamaki Maori, którą można odwiedzić podróżując po Nowej Zelandii przez Roturua. Wszystko o czym napisaliśmy to i tak tylko część tego co można zobaczyć na Czerwonym Kontynencie, bo nie wspomnieliśmy choćby o lodowcu Franciszka Józefa, Górze Kościuszki czy półwyspie Otago na którym żyją lwy morskie. Ten rejon świata który tak zachwycił chocby Jacka Kaczmarskiego robi wrażenie nawet, gdy widzi się go tylko na filmach i zdjęciach. Tym którzy nie byli 7 grudnia w Bibliotece Pedagogicznej pozostaje wystawa zdjęć jaką można tam oglądać, a tym których Australia zachwyciła nie pozostaje nic innego jak zacząc zbierać fundusze na podróż swego życia.